Rywina przeniosą do Białegostoku?

Rywina przeniosą do Białegostoku?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku wysłała do zakładu karnego na warszawskiej Białołęce wniosek o przetransportowanie do Białegostoku Lwa Rywina - poinformował rzecznik tej prokuratury Janusz Kordulski.
Jak dodał, prokurator prowadzący śledztwo w sprawie nieprawidłowości przy ustawie o radiofonii i telewizji, które zostało poszerzone o wątek tzw. grupy trzymającej władzę, chce przesłuchać Rywina w charakterze świadka. Śledztwo ma wyjaśnić, kto wysłał Rywina do Agory z propozycją korupcyjną. Rywin odbywa karę dwóch lat więzienia za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory.

Jak przypomniał Kordulski, Rywin był już raz przesłuchiwany w  białostockiej prokuraturze jako świadek w pierwszej części tego śledztwa, które zakończyło się oskarżeniem czterech osób, w tym byłej wiceminister kultury Aleksandry Jakubowskiej i byłych oraz  obecnych urzędników Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz  Ministerstwa Kultury.

Kordulski powiedział, że Rywin nie jest więc powoływany na  świadka, bo nim już od dawna jest. Jeszcze nie wiadomo, kiedy Rywin miałby być przewieziony do Białegostoku. Nie wiadomo też, jak długo będzie przebywał tam w gdzie - w areszcie śledczym czy w  zakładzie karnym. Kordulski nie potrafił powiedzieć, czy  przesłuchanie Rywina będzie się odbywać w prokuraturze czy na  terenie aresztu bądź zakładu karnego.

Wniosek do Białołęki został wysłany kilka dni temu. Kordulski powiedział, że prokuratura czeka na transport Rywina, a termin jego przesłuchania nie jest jeszcze zaplanowany. Dodał, że czas pobytu Rywina w Białymstoku może być uzależniony od tego, jakie czynności w śledztwie zaplanuje prokurator, czy będzie to tylko przesłuchanie Rywina, czy też np. konfrontacje świadków.

Kordulski poinformował też, że prokuratura czeka na sądowe akta sprawy Rywina. Jak dotąd nie dotarły one jeszcze do Białegostoku, bo - jak sądzi prokurator - są potrzebne warszawskim sądom do  wydania opinii w procedurze ułaskawieniowej wobec Rywina. Kordulski mówi, że w Białymstoku może być potrzebna część tych akt, nie wszystkie. Prezydent elekt Lech Kaczyński nie wykluczył ułaskawienia Rywina.

Śledztwo dotyczące ustawy o radiofonii i telewizji Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku prowadziła od ubiegłego roku. Początkowo zajmowała się tylko usunięciem z projektu nowelizacji słów "lub czasopisma", potem - już całym procesem legislacyjnym tego dokumentu, aż do wniesienia go pod obrady Rady Ministrów.

Wątek dotyczący ustawy o radiofonii i telewizji i słynnych już słów "lub czasopisma" jest odpryskiem głównej sprawy korupcyjnej propozycji Rywina wobec Agory. Został ujawniony przez pierwszą w  historii polskiego parlamentu sejmową komisję śledczą.

Obecnie białostocka prokuratura zajmuje się zawiadomieniem złożonym przez Lecha Nikolskiego, który chce wyjaśnienia sprawy jego rzekomego udziału w tzw. aferze Rywina jako członka "grupy trzymającej władzę". Nikolski kwestionuje ustalenia w tym zakresie sejmowej komisji śledczej.

Obecny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro był autorem przyjętej ostatecznie przez Sejm wersji raportu sejmowej komisji śledczej, zgodnie z którą Rywina miała wysłać "grupa trzymająca władzę" w składzie: Leszek Miller, Aleksander Jakubowska, Lech Nikolski, Włodzimierz Czarzasty, Robert Kwiatkowski. Oni sami zaprzeczali tym oskarżeniom.

Po pierwszej części śledztwa nt. nieprawidłowości przy ustawie medialnej Aleksandrze Jakubowskiej prokuratura zarzuciła przekroczenie uprawnień przez bezprawne dokonanie w marcu 2002 r. zmian zapisów w projekcie ustawy o radiofonii i telewizji. Chodziło o zapis dotyczący prywatyzacji telewizji regionalnej i  jego zmianę w taki sposób, że prywatyzacja byłaby niemożliwa.

Pozostali oskarżeni to urzędnicy - byli i obecni - Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz ministerstwa kultury. Zarzucono im, że  "wspólnie i w porozumieniu" bezprawnie przerobili projekt ustawy medialnej, usuwając z niego słowa "lub czasopisma". Ich brak w  ustawie oznaczał, że wydawcy czasopism mogliby kupić ogólnopolską telewizję, a wydawcy dzienników - już nie.

ks, pap