Narodziny rynku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziś trzeba kupować, kupować, kupować. I poczekać
Rynek fotografii dopiero zaczyna się rodzić. Pierwsza profesjonalna galeria fotografii powstała w ubiegłym roku w Krakowie z inicjatywy Jerzego Huczkowskiego. Drugą jest działająca od stycznia warszawska Luksfera Katarzyny Żebrowskiej i Magdy Przeździak. Odbyły się też pierwsze specjalistyczne aukcje. Kolekcjonerzy i pasjonaci fotografii zacierają ręce. Teraz jest najlepszy moment do inwestycji w tę wciąż w Polsce mało popularną dziedzinę sztuki.
- Mamy nadzieję na rozbudzenie rynku fotografii wśród miłośników sztuki. Chcemy pokazać, że można kolekcjonować nie tylko obrazy - mówi Jacek Piotrowski, dyr. Domu Aukcyjnego Polswiss Art, organizatora pierwszej aukcji fotograficznej.
Na licytację wystawiono ponad sto prac. Wśród nich były fotografie najwybitniejszych polskich artystów, takich jak niedawno zmarły Edward Hartwig, Jan Bułhak czy nieco młodszy, ale znany na świecie Krzysztof Gierałtowski. Twórców zachodnich reprezentowały równie znane nazwiska: Richard Avedon, Frank Boots, Henri Bresson-Cartier, Peter Lindbergh.
O zainteresowaniu ofertą świadczyła sprzedaż ponad 60 proc. wystawionych prac, podczas gdy na innych aukcjach antykwarycznych nabywców znajduje zaledwie 30-40 proc. licytowanych dzieł. Aukcja przebiegała jednak w spokojnej atmosferze. Emocje ujawniły się tylko przy licytacji unikatowego autoportretu Stanisława Ignacego Witkiewicza Kolaps przy lampie wykonanego w 1913 roku w Zakopanem. Fotografia wyceniona na 80 tys. zł została sprzedana za 135 tys. zł. - Cena uzyskana na aukcji Polswiss Artu nie jest zaskoczeniem, jego prace sprzedawane są w Nowym Jorku po 40-60 tys. dol. - mówi Wojciech Jędrzejewski, kolekcjoner fotografii.
Dwa lata temu inna fotografia Witkacego - Portret Jana Józefa Głogowskiego - również sygnowana, pojawiła się na aukcji antykwarycznej zorganizowanej przez Rempex z ceną wywoławczą 25 tys. zł. Nie znalazła jednak nabywcy.
Na I Aukcji Fotografii zorganizowanej w listopadzie ub. roku przez Dom Aukcyjny Rempex mimo wysokiej ceny nabywcę znalazła jedna z dwóch wycenionych na 4 tys. zł prac Wojciecha Prażmowskiego. Fotografie tego autora pojawiają się na aukcjach już od wielu lat. Na aukcjach charytatywnych Exit w latach 2001-2002 były wystawiane z ceną 100 zł, a sprzedawane po 300 i 600 zł. Na aukcjach Polswiss Artu i krakowskiego Domu Aukcyjnego Desa były kilkakrotnie droższe.
- Aukcje dobroczynne kierują się innymi prawami, przychodzą na nie inni odbiorcy sztuki, dlatego często można na nich kupić cenne dzieła za niewielkie pieniądze - mówi Wojciech Jędrzejewski. - Najlepszym przykładem jest kupiona przeze mnie na aukcji charytatywnej Polswiss Artu praca Horowitza za 2 tys. zł. Tego dnia ceny wywoławcze jego zdjęć oferowanych na aukcji zwykłej opiewały na 4 i 4,5 tys. zł.
Ostrożność jest wskazana zawsze. Polswiss Art ostatnio próbował sprzedać tekę 18 niesygnowanych fotogramów Kazimierz nad Wisłą w 1931 roku Jerzego Benedykta Dorysa za 3770 zł. Tekę, która ma wysoki nakład 300 egz. i z punktu widzenia kolekcjonerskiego niewielką wartość, tego samego dnia można było kupić w antykwariacie za 290 zł. - Wycena nie należy do nas. Ceny są sugerowane przez klientów, możemy się na nie zgodzić lub nie, do proponowanej sumy dolicza się 20-30 proc. marży - tłumaczy Jacek Piotrowski.
Według specjalistów, ceny starych fotografii oferowane na listopadowej aukcji Rempeksu nie odbiegają od osiąganych na rynkach światowych. Kolekcjonerzy preferują jednak prace dokumentalne. Na aukcji Polswiss Artu fotografia barwna Chrisa Niedenthala Czas apokalipsy, Warszawa, 1981 wystawiona z ceną 1,5 tys. zł osiągnęła dwukrotne przebicie. Natomiast na aukcji Rempeksu najwięcej emocji i największe przebicie uzyskała pierwsza z trzech barwnych odbitek Bartłomieja Zborowskiego przedstawiająca postać Jana Pawła II. Fotografia, która zdobyła Grand Prix fotografii reporterskiej w ubiegłym roku, wystawiona z ceną 750 zł została sprzedana za 1,9 tys. zł.
- Fotografie takie odzwierciedlają prawdziwych ludzi, ważne momenty z życia, są niepowtarzalne i stąd ich siła, sam ulegam ich czarowi - mówi Wojciech Jędrzejewski.
Kolekcjonowanie fotografii ma wiele wspólnego ze zbieraniem grafiki.
- Cena zależy oczywiście od autora, ale istotne są również informacje o technice wykonania i nakładzie. Inna Będzie cena wydruku, a inna odbitki barytowej. Prace muszą być również sygnowane. W Stanach Zjednoczonych istnieją banki negatywów. Niektórzy autorzy dodają je też do sprzedawanych przez siebie prac - tłumaczy Katarzyna Żebrowska, współwłaścicielka galerii Luksfera. Wtedy jest pewność, że nie Będą wykorzystywane w przyszłości. - W Polsce z tego powodu swoje negatywy zniszczył mistrz polskiej fotografii pejzażowej Paweł Pierściński - dodaje Wojciech Jędrzejewski.
W celach inwestycyjnych na pewno warto kupować prace unikatowe - radzi Katarzyna Żebrowska. Takie są prace Pawła żaka. - Jego odbitki są starannie wypieszczone i robione na starym papierze w nakładzie 1/1 - zaznacza Wojciech Jędrzejewski. - Dla kolekcjonera zawsze najcenniejsze są prace, które powstały w ciemni autora. Nie należy jednak nastawiać się na szybkie zyski, najpierw trzeba inwestować - ostrzega Jędrzejewski, choć przyznaje, że kupowane przez niego prace dwa lata temu po 100 czy 200 zł dzisiaj są warte 1500-1800 zł.
Według niego, na wartości zyskają na pewno fotografie Wojciecha Prażmowskiego, portrety Krzysztofa Gierałtowskiego i kamienie Zygmunta Rytki. Katarzyna Żebrowska zwraca też uwagę na prace Jakuba Pajewskiego, Tomasza Sikory i Jacka Poremby, którzy już zdobyli uznanie na świecie. Inwestycja w ich prace może więc przynieść wysokie profity już za kilka lat.

Z aukcji Polswiss Artu
Jan Bułhak, Brama do klasztoru ćw. Katarzyny, 1913 r. z cyklu Wilno w fotografiach, fotografia czarno-biała - unikat
1,6 tys. zł* 1,7 tys. zł**
Krzysztof Gierałowski, Stanisław
Tym - Komediopisarz, fotografia barwna, 50 x 60 cm
2,8 tys. zł* 2,8 tys. zł**
Edward Hartwig, Mazowsze. Polska, 1965, fotografia czarno-biała, unikatowa, 33 x 43 cm
2,5 tys. zł* 2,6 tys. zł**
*cena wywoławcza **cena sprzedaży