Polowanie na zagranicznego pacjenta

Polowanie na zagranicznego pacjenta

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prywatna wizyta u lekarza specjalisty w Hiszpanii kosztuje 50 euro, w Polsce - cztery razy mniej
Pierwszego maja szlaban pójdzie w górę. Obywatele Europy będą bez przeszkód leczyć się w placówkach wszystkich zrzeszonych krajów. Polskie szpitale mają nadzieję, że na tym zarobią.
Adam Kozierkiewicz z Instytutu Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie szacuje, że polski rynek medycznych usług turystycznych - wliczając w to tych pacjentów, którzy do nas przyjadą, i tych, którzy zechcą się leczyć poza granicami naszego kraju - to mniej więcej 3 mld zł. Dziś trudno jednak ocenić, jaką część będą stanowić wydatki polskich pacjentów za granicą. Władze obawiają się, że nasi obywatele, lecząc się poza granicami, będą uszczuplać przychody rodzimych placówek.
Jednak dyrektorzy szpitali nie przejmują się tym tak bardzo. Liczą na dodatkowe dochody od cudzoziemców. - W wielu szpitalach turystyka medyczna to znacząca część biznesplanów - mówi Ireneusz Pawłowski, radca prawny z Trójmiasta, który specjalizuje się w problematyce ochrony zdrowia i świadczy usługi prawne dla szpitali. W większości dużych specjalistycznych szpitali pieniądze uzyskane od indywidualnych pacjentów płacących za komercyjne usługi to 20-25 proc. rocznych przychodów. W niektórych planach biznesowych zakłada się, że obcokrajowcy dostarczą kolejne 10-15 proc.
Adam Kozierkiewicz wyliczył, że w polskich szpitalach ceny poszczególnych usług są od 4 do 18 razy niższe niż w krajach wspólnoty. Unijnym pacjentom i ubezpieczycielom powinno więc zależeć na podpisywaniu kontraktów z polskimi placówkami.

TANIEJ NIŻ W NIEMCZECH
Na zachodnich rubieżach turystyka medyczna rozwija się już od kilku lat. - Polacy leczą zęby w Czechach, do nas przyjeżdżają z kolei Niemcy - wyjaśnia Elżbieta Zakrzewska, dyrektor Szpitala Powiatowego w Bogatyni. Szpital ma 156 łóżek, z czego 116 obejmuje kontrakt podpisany z Narodowym Funduszem Zdrowia. Kilka lat temu dyrektor Zakrzewska postanowiła tak doposażyć placówkę, by móc konkurować z niemieckimi szpitalami. Budynek wyremontowano, unowocześniono kilka sal. - Moi pracownicy nazywają je "vipówkami" - wyjaśnia dyrektor Zakrzewska. W każdej pacjenci mają do dyspozycji lodówkę, telewizor, łazienkę z toaletą. Elżbieta Zakrzewska uważa, że do Polski pacjentów zagranicznych może ściągnąć przede wszystkim chęć wykonania badań laparoskopowych, gastrologicznych i endoskopowych. Wyposażyła więc szpital w tomograf komputerowy i kupiła laparoskop. - Badania przy użyciu specjalistycznej aparatury są w Polsce dwa razy tańsze niż w Niemczech - tłumaczy dyrektor. - Staramy się też o uzyskanie znaku jakości ISO - dodaje.

ATUTEM JEST ISO
O tym, że placówki muszą wykazać się nie tylko jakością wykonywanych usług, ale także potwierdzoną jakością zarządzania, nie trzeba przekonywać Piotra Pobrotyna, wicedyrektora Wojewódzkiego Specjalistycznego Szpitala we Wrocławiu. Ubezpieczyciele z Niemiec czy Austrii pytają go bowiem stale o certyfikaty ISO. O istnieniu takich norm wiedzą już nawet polscy pacjenci decydujący się na komercyjne usługi medyczne.
Szpital ma 650 łóżek, rocznie wykonuje 33 tysiące hospitalizacji i udziela ponad 250 tysięcy porad. Przychody z usług pozafunduszowych to około 20 proc. budżetu. Od dwóch lat co miesiąc placówka przyjmuje kilkunastu obcokrajowców. Są to głównie Rosjanie, Ukraińcy, Niemcy. Pacjenci decydują się przede wszystkim na operacje laryngologiczne, urologiczne, chirurgię naczyniową.
Zdaniem dyrektora, turystykę medyczną ograniczają u nas bariery prawne. - Poruszamy się w niekonstytucyjnym systemie ochrony zdrowia, na dodatek nie ma jeszcze aktów wykonawczych stanowiących o tym, na jakich zasadach Polacy będą się leczyć w krajach UE. Nie wiadomo także, jak unormowane będzie przyjmowanie cudzoziemców - wyjaśnia.

GARŚĆ SCEPTYCYZMU
Na razie do Polski przyjeżdżają przede wszystkim mieszkańcy rejonów przygranicznych oraz Polonia. Coraz częściej leczą się u nas jednak Niemcy (na zachodzie), Szwajcarzy, Austriacy (na południu) oraz Szwedzi, Duńczycy i Norwegowie (na północy). Odpowiednich dla siebie placówek szukają Rosjanie. Przyjeżdżają do sanatoriów poprawiać swoją urodę w gabinetach chirurgii plastycznej, dermatologiczno-kosmetycznych i stomatologiczno-protetycznych. Andrzej Sośnierz, związany ze służbą zdrowia od prawie 20 lat, były dyrektor Śląskiej Kasy Chorych, jedyny, który wprowadził elektroniczny system ewidencji świadczeń, jest dość sceptycznie nastawiony do naszych szans w masowym leczeniu cudzoziemców. - Najprawdopodobniej nam się nie uda - twierdzi. - Mamy co prawda do zaoferowania usługi medyczne na takim samym poziomie za dużo niższą cenę, jednak w praktyce bardzo trudno będzie się nam przebić przez niechęć zachodnich społeczności medycznych. Wystarczą kąśliwe uwagi: - Co, na Syberii będziesz się leczył? W dodatku, gdy ich interes naprawdę zostanie zagrożony naszymi ofertami, postarają się o mocniejsze argumenty.
Zdaniem naszego rozmówcy, wystarczy kilka opisów błędów w sztuce lekarskiej czy problemów z uzyskaniem odszkodowania przez pacjentów, by skutecznie zszargać naszą opinię. Andrzej Sośnierz zaznacza jednak, że może być inaczej, jeśli to prywatny kapitał zainwestuje w szpitale.

PRZEZ GIEŁDĘ DO KIESZENI PACJENTA
Tak właśnie dzieje się w Trójmieście. Na początku tego roku otwarto tam prywatny szpital Swissmed z 73 łóżkami, czterema salami operacyjnymi i oddziałem intensywnej terapii, dysponujący najnowocześniejszym sprzętem diagnostycznym i zabiegowym. Doba kosztuje od 200 do 400 złotych. Zabieg lub operacja od 500 zł do 2 tys. zł. Rocznie szpital zamierza operować prawie osiem tysięcy pacjentów. Podpisano już umowę z siecią amerykańskich szpitali Kettering Medical Center Network. Dzięki niej Swissmed jest pierwszą w Europie afiliowaną placówką tej organizacji medycznej.
Budowa i uruchomienie szpitala kosztowały ponad 51 mln zł. Inwestycja jest finansowana z trzech źródeł: kapitału własnego szwajcarskiej firmy Theo Frev działającej na rynku sprzętu i wyposażenia medycznego dla szpitali i medycznej opieki domowej, kredytu z Kredyt Banku oraz ze sprzedaży obligacji zamiennych na akcje. - Jeszcze w tym roku chcemy trafić na warszawską giełdę - mówi Roman Walasiński, prezes zarządu spółki.
Dzięki operatywności dyrektorów niektórych szpitali i prywatnych inwestorów powstaje u nas wyspecjalizowany rynek usług medycznych. Raport McKinseya z października 2003 roku przewidywał, że dzięki temu może powstać w Polsce 100 tys. miejsc pracy. Za trzy lata będzie wiadomo, czy ta szansa została wykorzystana.

Porównanie cen procedur medycznych
Nazwa Zabiegu Cena w Unii
w Euro
Cena w Polsce
w Euro
wycięcie migdałków 1510 195
usunięcie nadżerki  tarczycy 1478 61
wycięcie hemoroidów 1962 195
usunięcie gruczołu krokowego 4548 976
wycięcie płata tarczycy 2768 488
usunięcie płata płuca 7168 1341

Źródło: na podstawie obliczeń A. Kozierkiewicza, J grabowskiego, 2003r.