Nowa twarz pośredników

Nowa twarz pośredników

Dodano:   /  Zmieniono: 
Grigorij Jankilewicz i Wiaczesław Smołokowski, właściciele spółki J&S - głównego dostawy ropy do Polski, będą zeznawać w sprawie Orlengate. Ale stopniowo swoje interesy przenoszą zagranicę.
J&S staje się firmą globalną. Ale jak będzie trzeba, Jankilewicz i Smołokowski staną przed polską komisją śledczą

Aby ocalić własną skórę, politycy lewicy gotowi są poświęcić Grigorija Jankilewicza i Wiaczesława Smołokowskiego, którzy od 11 lat dostarczają do polskich rafinerii ropę naftową ze Wschodu. Właściciele J&S zabezpieczyli się jednak przed nieprzewidzianymi kłopotami, wnosząc wszystkie swoje firmy do międzynarodowego holdingu, którego akcje objęli nowi inwestorzy. Większość transakcji przenieśli do Ameryki Północnej i Chin. W najbliższych tygodniach rozpoczną się regularne posiedzenia komisji śledczej ds. PKN Orlen. Nazwa J&S z pewnością bardzo często będzie się pojawiać w relacjach z Sejmu. Założycielom firmy, dwójce biznesmenów żydowskiego pochodzenia urodzonych na Ukrainie w czasach sowieckich (od 1993 r. obaj mają polskie obywatelstwo), SLD wyznaczyło specjalną rolę w medialnym spektaklu. Aby ratować własną skórę, formacja postkomunistyczna gotowa jest cisnąć na stos Grigorija Jankilewicza i Wiaczesława Smołokowskiego - nr 12 i 13 na liście 100 najbogatszych Polaków tygodnika Wprost z majątkiem po 940 mln zł każdy.
Jeszcze zanim komisja śledcza zdążyła się zebrać, Ryszard Zbrzyzny (SLD) publicznie zażądał zbadania okoliczności przyznania panom J. i S. obywatelstwa przez prezydenta Lecha Wałęsę. Odpowiedzialny jest za to - według Zbrzyznego - Konstanty Miodowicz, przedstawiciel Platformy Obywatelskiej w komisji, który jako szef kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa w tamtym okresie miał zbagatelizować informacje o `działalności [założycieli J&S - red.] sprzecznej z polskimi interesami`.
- Są pewne fakty, które należy zbadać. Więcej nie powiem - odpowiedział tajemniczo Zbrzyzny, gdy zapytaliśmy go, co miał na myśli. Tymczasem warto przypomnieć, że J&S zaczęło sprzedawać ropę do Płocka, gdy Polską rządziła koalicja SLD-PSL, a pierwszą długoterminową umowę z cypryjską spółką podpisał kojarzony z lewicą i ludowcami zarząd Petrochemii Płockiej. Wątek zagrożenia bezpieczeństwa narodowego i energetycznego przez J&S jest politykom SLD potrzebny, by usprawiedliwić zatrzymanie przez UOP 7 lutego 2002 r. ówczesnego prezesa Orlenu Andrzeja Modrzejewskiego. Następnego dnia miał on podpisać wieloletni kontrakt na dostawy uralskiej ropy z cypryjską spółką J&S Service and Investment. Akcja UOP miała zapobiec sugerowanej korupcji czy związkom właścicieli J&S z rosyjskim wywiadem. `Białe plamy` w życiorysach `panów J. i S.` i ich osobliwie mocne wejścia w Moskwie, umożliwiające zdobycie dominującej pozycji na rynku dostaw ropy w Europie Środkowej już od dawna budziły mnóstwo emocji. Kilka lat temu przedstawiciel związanej z Jukosem spółki BMP utyskiwał na blokowanie przez J&S dostępu konkurentom do polskiego rynku. Emerytowany generał służb specjalnych, który działa w biznesie, już na początku 2000 r. w rozmowie z Wprost twierdził, że prywatnym gościem Jankilewicza i Smołokowskiego był dwukrotnie gen. Grigorij Rapota, były wiceszef Służby Wywiadu Zagranicznego Rosji. Za obecnym odświeżeniem tej informacji może stać konkurencja biznesowa J&S lub politycy, którym w 2002 r. zależało na tym, by ktoś inny podpisał kontrakt na dostawy ropy do Płocka. Jankilewicz i Smołokowski zaklinają się na wszystkie świętości, że nigdy nie gościli u siebie generała Rapoty.
- Moją wiedzą o J&S, opartą na dokumentach, podzielę się jedynie z komisją śledczą, ale dopiero wtedy, gdy wszyscy posłowie będą mieć odpowiednie certyfikaty dostępu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego - powiedział nam Zbigniew Siemiątkowski, który kierował UOP w czasie, gdy zatrzymano Modrzejewskiego.
Gdyby posłowie SLD czytali ekonomiczne serwisy Reutersa, Bloomberga i Dow Jonesa, dowiedzieliby się, że w ciągu ponad dwóch lat, które upłynęły od skandalu z zatrzymaniem szefa Orlenu, J&S przekształciło się w zupełnie inną firmę.
Tankowce do Chin
Po akcji UOP Jankilewicz i Smołokowski w lot pojęli, że skończyły się dobre czasy. Aferę Orlenu potraktowali jako bodziec do gruntownej przebudowy grupy J&S. Środek ciężkości prowadzonych interesów przenieśli na inne kontynenty. Grzecznie ustąpili nieco miejsca konkurencyjnemu dostawcy rosyjskiej ropy do Płocka - spółce Petroval związanej z koncernem Jukos.
Obecnie J&S sprzedaje Orlenowi 5,4 mln ton ropy rocznie, dodatkowo ponad 2 mln ton zużywa Rafineria Gdańska. W ubiegłym roku firma sprzedała łącznie ponad 23 mln ton ropy. Aby upłynnić nadwyżki zakontraktowane wcześniej u producentów ze Wschodu, Jankilewicz i Smołokowski wykorzystali kupione kilka lat temu udziały w gdańskim Naftoporcie i uruchomili stały łańcuch dostaw rosyjskiej ropy na dwa najbardziej chłonne rynki świata, do Chin (ponad 7 mln ton w minionym roku) i USA. Ropa trafia tam drogą morską.
W listopadzie ub.r. do pirsu zmodernizowanego Portu Północnego przybił jeden z największych tankowców świata Famenne o wyporności 298 tys. ton. Jednostce pod banderą Wysp Kergulena towarzyszył Overseas Josefa Camejo o wyporności 104 tys. ton. Oba statki przybyły po ropę J&S. Do tej pory tak gigantyczne tankowce raczej nie wpływały na Morze Bałtyckie. Przeszkodą są płytkie cieśniny duńskie, przez które może przepłynąć statek o maksymalnym zanurzeniu 10 metrów. Giganty, które transportują ropę z Zatoki Perskiej, potrzebują co najmniej 15 metrów wody pod kilem. Aby poradzić sobie z tym problem, zastosowano prosty fortel. Famenne zatankowano w porcie ropą do 175 tys. ton, a po przejściu cieśnin duńskich uzupełniono ładunek, przepompowując 100 tys. ton z drugiej mniejszej jednostki. W ten sposób Gdańsk po raz pierwszy w historii znalazł się na światowej mapie najważniejszych portów przeładunkowych ropy. Obecnie każdego dnia wysyłane jest stamtąd 200 tys. baryłek ropy Ural, z czego trzy czwarte pochodzi od firmy J&S.

Globalna firma, nowy akcjonariat
W rezultacie zmian w grupie J&S, do których doszło w ostatnich latach, Polska nie jest już dla firmy najważniejszym rynkiem. Przychody ze sprzedaży wszystkich przedsiębiorstw Jankilewicza i Smołokowskiego osiągnęły w 2003 roku ok. 5 mld USD, a udział Polski wyniósł tylko 25-30 proc. To nadal sporo, ale i bez tego J&S byłoby dużym graczem na rynku międzynarodowym.
Od marca br. grupa J&S działa na nowych zasadach w 13 krajach. Wszystkie jej firmy, które dotąd były powiązane z sobą jedynie osobami dwóch głównych udziałowców, wniesiono do spółki-matki J&S Holdings Ltd. z siedzibą w Larnace na Cyprze. Symbolem otwarcia J&S na rynki pozaeuropejskie ma być prezes holdingu, którym został Amerykanin polskiego pochodzenia Jarosław Astramowicz, kiedyś szef przedstawicielstwa koncernu Enron w Warszawie.
Radykalnie zmienił się też akcjonariat J&S. Jankilewicz i Smołokowski sprzedali bowiem 40 proc. akcji spółki o kapitale w wysokości 50 mln USD. Najwięcej, bo aż 30 proc. kupiła para znanych na europejskim rynku naftowym handlowców z Genewy - Marco Dunand i Daniel Jaeggi. Obaj pracowali ostatnio dla koncernu Sempra Energy z USA, a wcześniej zajmowali się handlem ropą dla banków Goldman Sachs i Salomon Brothers. Pozostałe 10 proc. akcji J&S Holdings nabyli Pavel Pojdl, Czech ze szwajcarskim paszportem kierującym londyńskim biurem J&S, oraz Rosjanin Vadim Linetskij, szef moskiewskiego przedstawicielstwa holdingu i prezes spółki J&S Service & Investment, która dostarcza ropę do Polski. Pierwsze skrzypce w ekspansji J&S na rynkach międzynarodowych ma grać nowa spółka Mercuria Energy Trading, którą kieruje wspomniany duet z Genewy.
Do tej pory J&S sprzedawało głównie ropę typu Ural z Rosji, Kazachstanu i Baszkirii. Mniejsze ilości surowca kupowano w rejonie Morza Śródziemnego (Syria, Algieria). Mercuria ma powiększyć ofertę o kolejne gatunki, m.in. z obszaru Morza Północnego, Kataru, Omanu, Arabii Saudyjskiej i Afryki Zachodniej - twierdzi prezes Astramowicz.

Gaz do Teksasu
Jankilewiczowi i Smołokowskiemu nie wystarczy już handel ropą i jej produktami (np. benzyna, olej opałowy, paliwo dla odrzutowców). Spółka J&S Cheniere, joint venture z notowaną na nowojorskiej giełdzie firmą Cheniere Energy Inc. z Teksasu, zamierza stać się znaczącym importerem płynnego gazu ziemnego (LNG) do USA. Chodzi zwłaszcza o surowiec z Algierii, którym tamtejsi generałowie kontrolujący państwowy monopol Sonatrach kilka lat temu bezskutecznie usiłowali zainteresować polskich decydentów. Inwestycja obejmuje rozbudowę terminalu Freeport w Zatoce Meksykańskiej i budowę dwóch kolejnych baz rozładunkowych gazu. Pierwsze dostawy do USA planowane są na 2007 r.

Nierozpoznawalni na ulicy
Przy wszystkich znakach zapytania, które pojawiają się przy działalności Jankilewicza i Smołokowskiego, bezsporne jest to, że w ciągu 11 lat J&S z cypryjskiej firmy z właścicielami o owianych mgłą życiorysach przekształciło się w obecny na kilku kontynentach holding.
Jego twórcy do tej pory starannie chronili swą prywatność. Jak wyglądają założyciele J&S, wiedzą tylko nieliczni. Być może wkrótce to się zmieni - jeśli Jankilewicz i Smołokowski staną przed komisją śledczą ds. Orlenu. W przeciwieństwie do wielu polityków i funkcjonariuszy państwowych `panowie J. i S.` zapowiadają, że chętnie się przed nią stawią. Trudno jednak uwierzyć, by dwójka biznesmenów, których działalność uzależniona jest od woli tego, kto ustala w Moskwie grafik przesyłu ropy rurociągiem Przyjaźń (decyzje podejmuje Komitet Energetyczny, w którym ważny głos należy do przedstawicieli prezydenta Rosji), zdecydowała się otwarcie mówić o tajnikach naftowych transakcji ze Wschodem. Zanim komisja śledcza na dobre rozpoczęła obradować, zaczęło się strojenie groźnych min. Obie strony próbują się nawzajem straszyć. J&S deklarują, że są gotowi stanąć twarzą w twarz z posłami, a SLD puszcza oko, że może ujawnić coś wysoce kompromitującego Jankilewicza i Smołokowskiego. Jeśli jednak komisja wkroczy w sferę działań operacyjno-rozpoznawczych służb specjalnych prowadzonych wobec J&S, obrady będą toczyć się przy zamkniętych drzwiach, a opinia publiczna będzie skazana jedynie na przecieki prasowe.