Globalne ocieplenie

Globalne ocieplenie

Dodano: 
Ocieplenie klimatu zagraża gospodarce i zasobom naturalnym. Świat zaczął więc redukować emisję dwutlenku węgla i przygotowuje się do funkcjonowania w warunkach ograniczonego zużycia węgla.

Naukowcy, rządy oraz przedstawiciele biznesu dochodzą do porozumienia w kwestii szybkiego przeciwdziałania zmianom klimatu. Zaczęto intensyfikować wysiłki na rzecz redukcji emisji dwutlenku węgla i przygotowania do funkcjonowania w świecie, w którym będą obowiązywały ograniczenia w zużyciu węgla John Carey

Założenie, Że możemy zmienić tak złożone zjawisko jak klimat, było kiedyś przedmiotem jedynie teoretycznych debat naukowców. Obecnie tą kwestią interesują się nawet amerykańscy prokuratorzy. 21 lipca br. Eliot Spitzer, prokurator generalny Nowego Jorku, oraz prawnicy z siedmiu stanów zaskarżyli największe spółki użyteczności publicznej w USA, domagając się od nich redukcji emisji gazów, które przyczyniają się do ocieplania się klimatu. - Globalne ocieplenie zagraża naszemu zdrowiu, gospodarce, zasobom naturalnym i przyszłości naszych dzieci. Jest oczywiste, że musimy działać - ostrzega Spitzer.

To jednak zaledwie drobna potyczka w walce z tym zagrożeniem. - Fakty są bezsporne. Musimy rozpowszechnić wśród obywateli wiedzę o zmianach klimatycznych i wynikających z nich zagrożeniach dla świata - podkreśla senator John McCain. W styczniu 2005 r. Unia Europejska wprowadzi obowiązkowe limity na produkcję dwutlenku węgla oraz innych gazów, których działanie przypomina dach szklarni umieszczony ponad powierzchnią ziemi. Ruszy też rynkowy system kupna i sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Do końca roku Rosja może ratyfikować protokół z Kioto, który nakłada na 124 sygnatariuszy obowiązek redukcji dwutlenku węgla.

Niektóre kraje posunęły się jeszcze dalej. Wielka Brytania zobowiązała się do zmniejszenia emisji szkodliwych gazów o 60 proc. do 2050 r. - Zmiana klimatu to większe zagrożenie dla świata niż terroryzm - argumentuje sir David King, doradca naukowy premiera Wielkiej Brytanii Tony`ego Blaira.

Do głosu dochodzą również krytycy takiego podejścia. Administracja Busha sprzeciwia się podpisaniu układu z Kioto oraz wprowadzeniu obowiązkowych redukcji. Zdaniem jej przedstawicieli, takie posunięcia wpłyną negatywnie na gospodarkę USA. - Lepszym rozwiązaniem tych problemów - jeżeli w ogóle się pojawią - byłoby opracowanie nowych technologii zmniejszających spalanie węgla - uważa Spencer Abraham, amerykański minister energetyki. Narzucenie limitów zdławiłoby bowiem wzrost gospodarczy i osłabiło pozycję Ameryki. - Żaden kraj nie poświęci swojego wzrostu gospodarczego i dobrobytu na rzecz redukcji gazów cieplarnianych - podkreśla Abraham. Biały Dom nie ignoruje jednak całkowicie problemu. Namawia do dobrowolnych redukcji oraz przeznacza fundusze na badania nad nowymi technologiami.

Jednak naukowcy i rządy są coraz zgodniejsi, że możemy i musimy coś zrobić. Na podstawie zebranych dowodów naukowcy pracujący pod auspicjami National Academy of Sciences oraz Intergovernmental Panel on Climate Change (IPCC) doszli do wniosku, że Ziemia ogrzewa się prawdopodobnie wskutek działań ludzi. Jest to na tyle istotne zagrożenie, że powinno sprowokować wszystkich do natychmiastowego działania. - Nie ma żadnych wątpliwości, że temperatura wzrośnie. Różnice poglądów dotyczą jedynie poziomu tej zmiany - podkreśla Donald Kennedy, redaktor naczelny pisma Science.

Najprostszym sposobem ograniczenia emisji gazów szklarniowych byłoby zmniejszenie spalania paliw kopalnych. Ameryka stałaby się mniej zależna od importowanej ropy i dostaw z Zatoki Perskiej, gdyby fabryki i producenci samochodów wykorzystywali technologie energooszczędne oraz alternatywne źródła energii. W rezultacie oznaczałoby to mniej zanieczyszczeń. Wiele firm, które zdecydowały się na cięcia emisji, odkryło - często ku własnemu zaskoczeniu - że w ten sposób można zaoszczędzić pieniądze oraz stymulować opracowanie innowacyjnych technologii. - Nie ma takiego koncernu, któremu wprowadzenie redukcji emisji nie przyniosło korzyści - mówi Michael Northrop, współtwórca Climate Group, koalicji firm i rządów rozpowszechniającej pozytywne przykłady związane z restrykcjami na produkcję szkodliwych gazów.

Ponieważ Waszyngton nie kwapi się do objęcia pozycji lidera zmian, poszczególne stany opracowały własną strategię. Massachusetts planuje zredukować emisję szkodliwych gazów o 10 proc. do 2020 r. W czerwcu bieżącego roku Kalifornia zaproponowała, że do 2015 r. zmniejszy produkcję gazów samochodowych o 30 proc. Kolejne stany rozważają podjęcie podobnych decyzji.

Węglowe ograniczenia

Amerykańskie przedsiębiorstwa prowadzą bardziej zaawansowane działania na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatu niż Kongres i Biały Dom. Niektórzy prezesi nawołują do kroków, które niegdyś nazwano by mrzonką. - Powinny zostać wprowadzone obowiązkowe ograniczenia zużycia węgla - uważa John Rowe, prezes i dyrektor generalny Exelon Corp. Z takiego rozwiązania jego firma odniosłaby spore korzyści, jest bowiem największym operatorem komercyjnych elektrowni jądrowych w USA. Jednak wiele innych koncernów już przygotowuje się do wprowadzenia takich restrykcji. Amerykański gigant American Electric Power Co. systematycznie odrzucał projekty, których celem było przeciwdziałanie zmianom klimatycznym. W późnych latach 90. ówczesny dyrektor generalny E. Linn Draper Jr. całkowicie zmienił jednak strategię koncernu, który jest największym konsumentem węgla w USA. Ciężko było przekonać zarząd do tak dramatycznej zmiany strategii, ponieważ limity na emisje dwutlenku węgla są zaprzeczeniem całej idei spalania węgla. Jednak Draper zwyciężył. Dlaczego? - Czuliśmy, że nie możemy uciec przed światem, w którym będą obowiązywały ograniczenia w użyciu węgla - wspomina Dale Heydlauff, wiceprezes ds. środowiska AEP.

Obecnie AEP inwestuje w odnawialne źródła energii w Chile, wyposaża bułgarskie szkoły w energooszczędne urządzenia oraz pracuje nad czystszymi metodami spalania węgla. Dziesiątki innych firm podejmują podobne działania, które w ostatecznym rozrachunku przynoszą im wielkie korzyści. Od 1990 r. DuPont zredukował emisję gazów cieplarnianych o 65 proc., dzięki czemu zaoszczędził miliony dolarów. Alcoa Inc. do 2010 r. zamierza zmniejszyć produkcję szkodliwych substancji o 25 proc. General Electric Co. przewiduje, że rynek energii wiatrowej oraz urządzeń energooszczędnych będzie systematycznie rósł. General Motors Corp. inwestuje miliony dolarów w projekty samochodów napędzanych paliwem wodorowym. Exelon wie, że zwiększony popyt na "czystą" energię oznacza hossę dla zaawansowanych reaktorów atomowych.

Globalne ocieplenie może przeobrazić również inne branże. Większość klimatologów uważa, że nawet po wprowadzeniu istotnych cięć w emisji szkodliwych gazów w ciągu następnych kilkudziesięciu lat temperatura Ziemi wzrośnie o kilka stopni. Wpłynie to na zmniejszenie upraw rolnych, podniesienie poziomu mórz oraz radykalne zmiany pogody.

Dla biznesu taka sytuacja niesie zagrożenia, ale i szanse. Towarzystwa ubezpieczeniowe staną w obliczu większej liczby powodzi, huraganów i innych klęsk żywiołowych. Rolnicy będą musieli dopasować uprawy do zmieniającego się klimatu. Firmy, które wprowadzą na rynek samochody o obniżonej emisji szkodliwych gazów, technologię "czystego" spalania węgla oraz bardziej odporne gatunki warzyw i owoców lub po prostu opracują niedrogą metodę ograniczania emisji staną się kluczowymi graczami na rynku. - Nie istnieje cudowne rozwiązanie. Musimy opracować odpowiednie technologie - podkreśla Chris Mottershead, doradca w BP PLC.

Czy jesteśmy przygotowani do życia w cieplejszym klimacie? Pod pewnymi względami tak. - Robimy małe postępy, co może napawać optymizmem - uważa Mottershead. Osiągnięto już porozumienie dotyczące strategii zwalczania globalnego ocieplenia. Jej podstawowe założenie polega na wprowadzeniu obowiązkowych redukcji lub podatków na emisje dwutlenku węgla połączone z ich światowym handlem. Wyobraźcie sobie, że każda firma w danym sektorze musi zredukować produkcję szkodliwych gazów o 20 proc. Można osiągnąć ten cel, wydajniej gospodarując energią lub przestawiając się na alternatywy paliw kopalnianych. Można również kupić uprawnienia do emisji na otwartym rynku od przedsiębiorstw, którym udało się zmniejszyć emisję w większym stopniu niż wymagany. W zaawansowanym obrocie rządy i firmy będą mogły dostać dodatkowe punkty za sadzenie drzew lub inwestycje w energooszczędne technologie w krajach rozwijających się. Taki system będzie bodźcem dla wszystkich graczy do wprowadzenia jak najbardziej efektywnych cięć przy najmniejszych kosztach - a następnie przestawić się na technologie niskowęglowe.

Kluczowym elementem tej strategii jest wyznaczenie długoterminowych celów. Jeżeli cały świat postawi sobie cele na następne 50 lat - tak jak zrobiła to Wielka Brytania - a następnie wprowadzi ograniczenia, to firmy będą musiały się dostosować do nowych warunków. - Wyznaczcie termin, powiedzcie, o ile musimy zredukować emisję szkodliwych gazów, pozwólcie na elastyczność w dochodzeniu do celu, a uporamy się z tym zadaniem - uważa Wayne Brunetti, dyrektor generalny i prezes Xcel Energy Inc., czwartego największego producenta elektryczności i gazu w USA.

Wyzwanie

Tak jasne wyznaczenie celów powinno przynieść korzyści. Według Northropa, do 2020 r. można zredukować produkcję szkodliwych gazów nawet o 30-40 proc. Przejście na nowe technologie wytwarzania energii "może przynieść zmniejszenie o kolejne 35-40 proc., które są niezbędne do produkowania emisji o niskiej zawartości węgla" - uważa Northrop.

Świat zauważył zagrożenie i zaczyna reagować - to jest dobra wiadomość. Złą jest natomiast skala problemu. Nie można powstrzymać lub spowolnić wzrostu stężenia CO2 w atmosferze, jeżeli tylko kilka krajów - lub nawet wszystkie uprzemysłowione państwa - podejmą wspólne działania. Trzeba znaleźć optymalne rozwiązanie, jak utrzymać wzrost gospodarczy w Chinach, Indiach i innych krajach rozwijających się przy jednoczesnej redukcji zużycia węgla, benzyny oraz innych paliw kopalnianych. - Trudno byłoby znaleźć trudniejsze zagadnienie wagi publicznej - uważa Jeffrey Sachs, dyrektor Earth Institute przy Columbia University.

Kraje rozwijające się produkują niewiele ponad jedną trzecią światowej emisji gazów cieplarnianych. Na jednego mieszkańca tego regionu przypada mniej niż jedna piąta szkodliwych substancji przypadająca na jednego obywatela w krajach uprzemysłowionych. Jednak poziom ten wzrośnie, ponieważ mieszkańcy państw rozwijających się kupują coraz więcej samochodów oraz zużywają więcej energii. Eksperci przewidują, że do 2100 r. kraje rozwijające się będą produkowały dwu- lub trzykrotnie więcej gazów niż kraje rozwinięte, dlatego potrzebna jest globalna strategia działania. Trzeba także pomóc krajom rozwijającym się we wprowadzaniu nowych technologii. Chiny oraz inne państwa mogą od razu zbudować wydajne elektrownie oparte na czystym węglu oraz produkować auta hybrydowe lub z zaawansowanymi silnikami Diesla. Zdaniem ekspertów, obecnie brakuje bodźców zachęcających koncerny do inwestycji w zaawansowane technologie w krajach rozwijających się. Według dyrektora ds. międzynarodowych strategii w Pew Center on Global Climate Change Elliota Diringera, po wprowadzeniu międzynarodowego systemu handlu emisjami CO2 "będziemy mogli zredukować koszty w USA, pozwalając naszym firmom skorzystać z tanich emisji poza granicami".

Nawet jeżeli kraje rozwijające się przystąpią do walki z CO2, to konieczne będzie przeprowadzenie drastycznych cięć. Przez ostatnie 450 tys. lat stężenie dwutlenku węgla w atmosferze pozostawało na poziomie poniżej 290 części na milion. Obecnie spalamy ponad 7 gigaton węgla rocznie, dochodzą do tego ogromne ilości innych gazów szklarniowych, takich jak metan. W rezultacie poziom CO2 w powietrzu zwiększył się do ponad 370 części na milion. Jeżeli nie zostaną podjęte jakiekolwiek działania, to stężenie może podskoczyć do 800, a nawet 1000 części na milion przez końcem XXI wieku.

Nauka

Czy możemy zapobiec poważnym konsekwencjom? Brytyjski rząd, wielu naukowców oraz niektórzy prezesi nawołują do wspólnego wysiłku, który powstrzymałby wzrost temperatury o ponad dwa stopnie Celsjusza. - Następstwa ocieplenia o ponad dwa stopnie będą katastrofalne - uważa Mottershead z BP. Naukowcy wyliczyli, że stężenie CO2 w atmosferze nie może przekroczyć 550 części na milion - dwukrotnie więcej niż w erze przedindustrialnej. Oznacza to, że do roku 2100 świat musi zredukować emisję na jednego mieszkańca o połowę.

Nauka o globalnym ociepleniu jest naszpikowana wątpliwościami. Nikt tak naprawdę nie wie, jaka będzie skala oraz konsekwencje zmiany klimatu. - Bez wątpienia będzie to inny świat, znacznie cieplejszy - dodaje David Battisti, naukowiec z University of Washington. O ile cieplejszy? Które regiony będą lepiej prosperowały, a którym będzie się wiodło gorzej? Czy będzie więcej powodzi i suszy? Nie można wykluczyć niespodzianek wykraczających poza przerażające wnioski, do jakich skłaniają symulacje komputerowe. - Naszym zmartwieniem jest ogromny zbiór niewiadomych. Nikt dokładnie nie wie, co może się zdarzyć - mówi Daniel Schrag, dyrektor Laboratory for Geochemical Oceanography na Uniwersytecie Harvarda.

Naukowcy wiedzą jednak, że dwutlenek węgla oraz kilka innych gazów zachowuje się podobnie jak dach cieplarni. Energia słoneczna może łatwo przedostać się przez tę osłonę. Część ciepła, które w normalnych warunkach zostałoby odbite z powrotem, zostaje uwięziona - a to powoduje ocieplanie klimatu naszej planety. Z drugiej strony, jeżeli w atmosferze nie byłoby żadnych gazów cieplarnianych, to przeciętna temperatura Ziemi wynosiłaby minus 17 stopni Celsjusza zamiast obecnych 14.

Jednak atmosfera to złożone zjawisko. Jeżeli wzrost gazów cieplarnianych wpłynie na zwiększenie zachmurzenia, to nastąpi spadek temperatury. Zrównoważyłby on efekty ocieplenia spowodowane nadmiernym wydalaniem CO2. Małe cząsteczki zanieczyszczeń również przyczyniają się do ocieplania lub oziębiania - w zależności od ich położenia w atmosferze.

Krytycy uważają, że jest jeszcze za wcześnie, żeby jednoznacznie stwierdzić, czy gazy szklarniowe wpłyną na zmiany klimatu. Klimat bez wątpienia jednak się zmienia. W ciągu ostatnich stu lat temperatura na świecie podniosła się o 0,6 stopnia Celsjusza, a ocieplenie wpływa na zmianę wyglądu naszej planety.

Na przykład lodowiec Qori Kalis w Peru topnieje w tempie 200 metrów rocznie, czyli 40-krotnie szybciej niż w 1978 r. Jest to zaledwie jeden z wielu lodowców, które po prostu znikają. Lód znika także na Oceanie Arktycznym i Grenlandii. Ponad 100 gatunków zwierząt przemieszcza się w kierunku zimniejszych regionów. Dla ponad 200 kolejnych gatunków wiosna rozpoczyna się wcześniej. - Stało się jasne, że nawet niewielkie ocieplenie ma olbrzymi wpływ na ekosystemy. Wzrost temperatury o 1 stopień zmniejsza plony kukurydzy o 10 proc. - podkreśla Christopher Field z Carnegie Institution.

Na podstawie doświadczeń z przeszłości naukowcy doszli do wniosku, że nawet niewielkie perturbacje mogą powodować nagłe i dramatyczne zmiany klimatu. Dane zebrane z lodowców ujawniły, że mniej więcej 12,7 tys. lat temu temperatura w niektórych regionach ziemi spadła o 10 stopni Celsjusza w ciągu kilkudziesięciu lat. 5 tys. lat temu, w ciagu kilkuset lat, Sahara zmieniła się z żyznego obszaru pełnego jezior w ogromną pustynię. - Zaczęło się od niewielkiej i bardzo stopniowej zmiany orbity Ziemi. Jednak reakcje klimatyczne były bardzo gwałtowne - wyjaśnia Peter deMenocal z Lamont-Doherty Earth Observatory przy Columbia University.

Historia Ziemi obfituje w takie nagłe zmiany klimatu. Obecnie wielu naukowców obawia się, że nagromadzenie gazów szklarniowych może zapoczątkować kolejną fazę transformacji. - Czystym szaleństwem byłoby stwierdzenie, że takie nagłe zmiany nie pojawią się w przyszłości. Byłoby lekkomyślnością, gdybyśmy pozwolili na wzrost CO2 do 600-800 części na milion - tłumaczy Wallace Broecker z Lamont-Doherty.

Broecker opisał jedno z możliwych następstw zmiany klimatu, w którym uczestniczyłyby prądy oceaniczne rozprowadzające ciepło i zimno. Jeżeli doszłoby do zakłóceń w obecnej cyrkulacji, to Prąd Zatokowy przestałby przynosić ciepło do Europy i północno-wschodnich regionów USA. Nie są to czyste spekulacje. Podobna sytuacja zdarzyła się w przeszłości - po raz ostatni 8,2 tys. lat temu.

Czy podobne zjawisko może wystąpić ponownie? Z pewnością. W raporcie przygotowanym przez Pentagon czytamy o "realnym..., ale nie najbardziej prawdopodobnym" scenariuszu zakładającym zmianę cyrkulacji prądów oceanicznych. "Taka nagła zmiana klimatu może zdestabilizować obecny układ geopolityczny i doprowadzić do niepokojów, bitew, a nawet wojny", czytamy w raporcie.

Pojawiły się już pierwsze niepokojące sygnały. Globalny układ prądów bazuje na zimnej i słonej wodzie Arktyku, która unosi się ponad dnem oceanu i płynie na południe. Jeżeli woda nie jest wystarczająco słona - czyli za lekka - nie opada na dno, co zakłóca cyrkulację. Naukowcy odkryli, że wody Oceanu Arktycznego i północnego Atlantyku stają się coraz słodsze z powodu zwiększonych opadów atmosferycznych oraz topnienia lodowców. - W ciągu ostatnich czterdziestu lat zasolenie wód północnego Atlantyku zmniejszyło się dramatycznie, a oceany tropikalne stały się bardziej słone. W relatywnie krótkiej historii oceanografii nie było wcześniej tak gwałtownych zmian zasolenia - zaobserwował William Curry z Woods Hole Oceanographic Institution w swojej najnowszej analizie.

Zdaniem naukowców, globalna zmiana klimatu nie musi się zakończyć epoką lodowcową w Europie. Z drugiej strony konsekwencje mogą być groźne. Według niektórych scenariuszy, lód na Grenlandii stopnieje, co spowoduje wzrost poziomu mórz o 5,49 m. Jeśli zniknie pokrywa lodowa zachodniej Antarktydy, poziom mórz skoczy o kolejne 5,49 m. Topnienie lodowców może zagrażać dostawom wody dla rolników i miast. Jednocześnie wyższe temperatury mogą wpłynąć negatywnie na wielkość zbiorów oraz zniszczyć niektóre podstawowe ekosystemy, np. rafy koralowe. Artykuł w Science z 16 lipca br. sugeruje, że rosnący poziom dwutlenku węgla w oceanach wpłynie negatywnie na wzrost życia w nich, co zakłóci płynne działanie łańcucha pokarmowego.

Zapobieganie?

Główna część obecnej debaty nie koncentruje się na wywodach naukowców, ale na bardziej praktycznych aspektach: czy lepiej przygotowywać się do zmiany klimatu, czy raczej należy poczekać, kiedy pojawią się widoczne skutki zmian pogodowych i dopiero wtedy przystąpić do działania. Przeciwnicy redukcji gazów szklarniowych twierdzą, że powinniśmy być w stanie przystosować się do cieplejszego świata, a nawet próbować go oziębić. - Jestem przekonany, że nasi potomkowie będą mogli sterować klimatem - uważa Robert Balling Jr., klimatolog z Arizona State University.

Rzeczywiście, rasa ludzka może się przystosować do bardziej ekstremalnych warunków pogodowych. Jednak dlaczego mielibyśmy narażać się na najmniejsze nawet ryzyko, kiedy możemy podjąć ważne działania już teraz przy stosunkowo niewielkich inwestycjach? Brytyjski instytut rządowy obliczył, że obniżenie stężenia CO2 do 550 części na milion będzie kosztowało 1 proc. PKB Wielkiej Brytanii. Sir David King podaje dla przykładu, że straty spowodowane powodzią na Tamizie mogą sięgać około 30 mld funtów, czyli 2 proc. obecnego PKB.

Firmy reagują

Największym zmartwieniem szefów spółek jest niepewność. Swiss Re twierdzi, że pozycja całej branży ubezpieczeniowej jest zagrożona, bo warunki polis są opracowywane na podstawie danych historycznych. Jeżeli w pewnym mieście powodzie pojawiają się co 20 lat, można założyć, że tak będzie także w przyszłości. Z powodu globalnego ocieplenia prognozy te staną się jednak bezużyteczne. Według obliczeń Swiss Re, niespotykana fala upałów, która dotknęła Wielką Brytanię w 1995 r., doprowadziła do strat sięgających 1,5 mld funtów. Wzrost liczby suszy, powodzi oraz innych klęsk żywiołowych "może doprowadzić nas do ruiny finansowej"

- mówi Christopher Walker, ekspert ds. gazów cieplarnianych Swiss Re.

Dlatego Swiss Re naciska na firmy, aby opracowały plan możliwych następstw ocieplenia. Pożyczkodawcy powinni żądać polis na wypadek powodzi, zanim udzielą kredytu hipotecznego. Producenci układów scalonych muszą znaleźć substytuty dla rozpuszczalników. Koncerny naftowe muszą pomyśleć o przyszłości, kiedy samochody będą zużywały mniej gazu albo całkowicie przestawią się na paliwo wodorowe.

Swiss Re twierdzi, że świat zaczyna uświadamiać sobie skalę zagrożenia, ale proces ten jest zbyt powolny. - Dzięki ankiecie dowiedzieliśmy się, że 80 proc. prezesów uważa, że zmiana klimatu niesie z sobą ryzyko, ale tylko 40 proc. ankietowanych firm rozpoczęło działania prewencyjne. To zła wiadomość dla towarzystw ubezpieczeniowych - podsumowuje Walker.

Akcjonariusze żądają, aby firmy oceniły ryzyko następstw globalnego ocieplenia oraz opracowały strategie przeciwdziałania. Ponadto międzynarodowe koncerny muszą zaplanować redukcje emisji z powodu limitów narzuconych przez UE oraz możliwych restrykcji w odniesieniu do innych gazów cieplarnianych.

Przed największym wyzwaniem stoją elektrownie wykorzystujące paliwa kopalne. Z tego powodu AEP, Cinergy Corp. i inne firmy pracują nad technologiami, które pozwoliłyby na "uwięzienie" dwutlenku węgla podczas spalania węgla. CO2 byłby wpompowywany głęboko pod ziemię i przechowywany przez tysiące lat. Kilkanaście innych elektrowni zaczęło wykorzystywać alternatywne paliwa - od wiatru do biomasy. Odnawialne źródła energii, nie licząc elektrowni wodnych, produkują jednak tylko 2 proc. elektryczności w USA.

Kto będzie liderem?

Niektóre firmy podejmują konkretne kroki, nie czekając na wytyczne z góry. - Debaty naukowców nadal trwają, ale wiemy wystarczająco dużo, żeby zacząć działać - wyjaśnia Michael Morris, szef AEP. Przeciwdziałanie skutkom globalnego ocieplenia często przekłada się na oszczędności oraz inne korzyści. Np. przykład BP opracowało wewnętrzną strategię handlu emisjami dwutlenku węgla. Zapoczątkowało to kolejne działania - jak znaleźć sposób na najtańsze redukcje. Podjęto proste działania, m.in. odkrycie i zatkanie przecieków. Ogólny wynik: 10-proc. redukcja emisji oraz 650 mln zysku w ciągu trzech lat.

Z kolei w Arizonie nowa spółka Global Research Technologies LLC opracowuje systemy, które przy użyciu rozpuszczalników wychwytują CO2 z powietrza, a następnie niszczą go.

Wszystkie te działania to zaledwie początek. Nawet drastyczne kroki - wprowadzenie rewolucyjnych technologii lub wyłapywanie dwutlenku z powietrza - nie powstrzymają tego wielkiego globalnego eksperymentu. - Nie rozwiążemy problemu. Możemy mieć jedynie nadzieję, że zmniejszymy skalę szkodliwych następstw - przestrzega Henry Jacoby, jeden z dyrektorów programu na rzecz nauki prowadzonego przez Massachusetts Institute of Technology. Firmy i kraje zaczęły już reagować, ale przed nimi jest daleka droga. Wybór jest ograniczony: trzeba poważnie potraktować globalne ocieplenie albo przygotować się na jego konsekwencje.

1 - powodzie

Poziom mórz może się podnieść prawie o metr w tym stuleciu.Wzrost może się utrzymywać.Na niektórych przybrzeżnych regionach już występują powodzie.Sytuacja może się pogorszyć w miarę wzrostu poziomu mórz.

2 - Życie oceanów

Zmiana poziomu mórz oraz temperatury wpłynie negatywnie na rafy koralowe. Im więcej dwutlenku węgla dostanie się do mórz, tym bardziej ucierpi plankton. Będzie to miało ujemny wpływ na organizmy znajdujące się na wyższym poziomie łańcucha pokarmowego.

3 - gwałtowne burze

Obecnie nie ma danych dotyczących wzrostu liczby gwałtownych burz, ale wielu naukowców uważa, że ocieplenie przyniesie coraz więcej groźnych i nieprzewidywalnych wydarzeń klimatycznych.

4 - mniejsze plony

W niektórych regionach wzrost temperatury o jeden stopień wpływa na znaczne redukcje plonów.

5 - wymieranie zwierząt

Niektóre gatunki już emigrują do zimniejszych regionów. Globalne ocieplenie może nie być decydującym czynnikiem, ale z pewnością spowoduje ogromne straty wśród zwierząt.

6 - susze

W okresach zmiany klimatu całe regiony Afryki stały się pustynią. Według najbardziej ekstremalnych scenariuszy, obecne żyzne tereny mogą się przeistoczyć w jałowe i suche obszary. Niektóre firmy już wprowadzają zmiany...

American Electric Power inwestuje w odnawialne źródła energii w Chile, poszukując metod bardziej czystego spalania węgla. Testuje metody odizolowywania dwutlenku węgla.

Florida Power & Light zainwestował w 42 urządzenia energii wiatrowej oraz optymalne wykorzystanie energii. Dzięki temu nie musi budować 10 elektrowni.

General Electric kupił od Enronu dział zajmujący się energią wiatrową oraz słoneczną. Prowadzi badania nad silnikami samolotowymi i lokomotywami napędzanymi wodorem i emitującymi mniej szkodliwych gazów.General Motors pracuje nad samochodami napędzanymi wodorem, które nie emitują dwutlenku węgla.Intel bada substancje chemiczne, które można wykorzystać do produkcji układów scalonych. Pracuje nad superwydajnymi energetycznie układami scalonymi.Toyota jest czołowym producentem aut hybyrdowych - o napędzie gazowo-elektrycznym - które pozwalają na wydajniejsze zużycie paliwa.

...ale rządy muszą wskazać drogę

USA wykłada środki na badania nad nowymi technologiami energooszczędnymi. Jednocześnie nawołuje do dobrowolnych redukcji emisji dwutlenku węgla. Jednak obie partie nie umieściły globalnego ocieplenia na liście swoich priorytetów. Niektóre stany mówią o konieczności wprowadzenia obowiązkowych redukcji. Inne chcą, aby elektryczność była produkowana alternatywnymi metodami. unia europejska w styczniu przyszłego roku wprowadzi system redukcji emisji dwutlenku węgla oraz handlu nadwyżkami. UE zawarła porozumienie z producentami samochodów dotyczące cięć emisji gazów. Wielka Brytania podjęła najbardziej radykalne działania i zobowiązała się do 60-proc. redukcji emisji CO2. Chiny próbują opracować plan utrzymania obecnego tempa wzrostu gospodarczego bez gwałtownego wzrostu zanieczyszczeń i emisji gazów szklarniowych.

Japonia była gospodarzem i inicjatorem układu z Kioto w sprawie redukcji emisji w 1997 r. Ma nadzieję, że uda jej się dotrzymać przyjętych zobowiązań dzięki większemu wykorzystaniu energii jądrowej.