Smutni i zaskoczeni

Smutni i zaskoczeni

Dodano:   /  Zmieniono: 
Z historycznej perspektywy ta afera będzie tylko przykrym epizodem
Gdy na szalupie płynącej po morzu wezmą się za bary dwaj jej pasażerowie, reszta przez chwilę może zapomnieć o chorobie morskiej: niech żyją igrzyska! Ale gdy zejdą do parteru i zaczną kołysać łodzią, przestaje być ważne, kto kogo pierwszy uderzył - ważne jest, czy szalupa ma szansę sięgnąć cel swej podróży.

W sejmowej komisji śledczej jesteśmy na etapie okładania się. Niemal codziennie eksplodują nowe wątki, pojawiają się notatki, znikają ludzie. W przeciwieństwie do afery Rywina nie wiadomo nawet, kto zawinił, a kto próbuje go złapać - kto jest tym dobrym, a kto złym. I choć chaos powstał już kompletny, na razie nie słychać głosu: stop, przerwa! Niech ktoś wejdzie na maszt i sprawdzi, dokąd w ogóle płyniemy...

BusinessWeek spróbował to zrobić. Bo nas interesują długofalowe skutki afery Orlenu, Kulczyka, Ałganowa, czy jak ją tam nazwać. Czy za dwadzieścia lat ktoś jeszcze będzie o niej pamiętał? Czy wywrze piętno na mentalności polskich polityków, czy sprowokuje zmiany w konstytucji albo świadomości obywateli?

O zdanie na temat efektów działania sejmowej komisji śledczej poprosiliśmy czołowe postaci polskiego życia publicznego. Chcieliśmy, by na problem spojrzeli ze spokojem i dystansem. Oto, co usłyszeliśmy:







Prof. Piotr Winczorek,

konstytucjonalista, Uniwersytet Warszawski





"Nawet jeżeli winni w tej sprawie zostaliby ukarani najprawdopodobniej na ich miejsce przyjdą następni i następni."





Historia zna afery większego kalibru Đ choćby sprawę Kanału Panamskiego albo aferę Dreyfussa. Nie sądzę, żeby to co dzieje się wokół Orlenu mogło za wiele lat kogoś interesować i wątpię, by ta sprawa trafiła na karty polskich podręczników do historii. To czym prasa bardzo się teraz emocjonuje może się okazać mało znaczące nawet z perspektywy kilku tygodni.

Jeżeli komisja śledcza wyjaśniłaby wszystkie wątpliwości, które pojawiły się w trakcie jej prac (na marginesie: zakres tematyczny prac komisji znacznie wykroczył poza sprawę do zbadania, której komisja została powołana) i efektem tego byłoby uzdrowienie sytuacji na styku biznesu i polityki to o sprawie Orlenu w pozytywnym sensie mówiłoby się nawet za wiele lat. Tak się jednak raczej nie stanie. Nawet jeżeli winni w tej sprawie zostaliby ukarani najprawdopodobniej na ich miejsce przyjdą następni i następni. Nawet tak wielkie afery jak wspomniane: Kanału Panamskiego czy Dreyfussa, nie zmieniły wiele w świadomości polityków i biznesmenów. I jedni i drudzy cały czas wikłają się w niejasne interesy. Sprawa Orlenu, nawet jeżeli zostanie wyjaśniona do końca tego nie zmieni. Jej znaczenie będzie marginalne.





Bp. prof. Tadeusz Pieronek,

Papieska Akademia Teologiczna w Krakowie



"To nie sejmowa komisja śledcza powinna się zajmować tego typu aferami, lecz sprawnie działające organy sprawiedliwości."



Niewątpliwą zasługą sejmowej komisji śledczej, zarówno w sprawie Rywina, jak i Orlenu, jest potwierdzenie, że osoby powołane do służby publicznej traktują ją jako własny folwark i są w tym wspierane przez partie polityczne, do których należą. Partyjniactwo, korupcja, interes prywatny, górują nad dobrem wspólnym i to, niestety, nie wróży dobrze, aniĘ państwu, ani społeczeństwu. Niemniej, to nie sejmowa komisja śledcza powinna się zajmować tego typu aferami, lecz sprawnie działające organy sprawiedliwości. Jeżeli ponadto dodać do tego medialne cyrki, polityczne rozgrywki dokonywane na oczach całej Polski przez członków komisji, przecieki tajnych wiadomości, które powinny służyć do wyjaśnienia prawdy, a nie do otwartej walki politycznej, to zamiast uporządkowania życia publicznego wynikiem działania sejmowych komisji śledczych może być tylko stworzenie nowej przestrzeni bałaganu. Wydaje się, że nie tędy droga do naprawy Rzeczypospolitej! Nie sądzę, by działania sejmowych komisji śledczych zyskały sobie miejsce w historii.





Stanisław Gomułka,

ekonomista, London School of Economics



"Komisja staje się teraz źródłem niesłychanego ataku na podstawowe prawa (...) do inicjatywy gospodarczej, do godności osobistej, do własności prywatnej"





Byłem przygotowany na to, że wyjaśnienia składane Komisji Sejmu ds. Orlenu przez ministrów oraz podległych im pracowników służb specjalnych i prokuratorów będą po części niespójne, mętne i niepełne. Ale niespodzianką, wręcz szokiem są dla mnie wypowiedzi niektórych członków Komisji oraz przywódców PiS dotyczące polskiego modelu gospodarczego, a w nim roli państwa.

Komisja miała dociekać, czy premier i jego ministrowie nie przekroczyli swoich uprawnień wobec prywatnej spółki, jaką przecież jest Orlen. Tymczasem sama Komisja staje się teraz źródłem niesłychanego ataku na podstawowe prawa post-komunistycznego porządku: do inicjatywy gospodarczej, do godności osobistej, do własności prywatnej. W szczególności, nagle i bez uzasadnienia komisja zaproponowała prokuraturze by ta rozważyła "możliwość zabezpieczenia majątku" czołowego polskiego przedsiębiorcy. Poseł Wasserman (PiS), podobno kandydat na generalnego prokuratora w następnym rządzie, tłumaczył ten wniosek w sposób charakterystyczny dla czasów zdawałoby się minionych: "Nie mówię, że Kulczyk jest przestępcą. Mówię tylko do prokuratury: obudźcie się, zanim będzie za późno". /Rzeczpospolita, 4.XI. 2004r/. Ten sam poseł mówi, że na miejscu Kulczyka nie wróciłby do kraju. Walka z korupcją, o przejrzystość i przestrzeganie prawa to fundamenty nowoczesnej gospodarki rynkowej. Jednak tego rodzaju niedopuszczalny, bo nie poparty żadnymi dowodami atak wysokiego funkcjonariusza publicznego na obywatela zwiększa automatycznie i zauważalnie ryzyko prowadzenia każdego biznesu w Polsce przez każdego przedsiębiorcę.

Polska wchodząc do Unii Europejskiej przyjęła pewien określony system prawny.

O tym najwyraźniej zapomina inny przywódca PiS, Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie sprzed kilku dni (Polityka, Nr 45, 6XI 2004r.) proponuje w imię walki z korupcją rozwiązać Radę Polityki Pieniężnej i podporządkować NBP parlamentowi. Przyjęcie tej propozycji uniemożliwiłoby z kolei wejście Polski do Europejskiej Unii Monetarnej. Nawet samo jej postawienie jest ewidentnie szkodliwe, bo zwiększa koszt obsługi długu publicznego Polski.

Paradoksalnie, za tego typu działalność polityków zapłacą najwięcej biedniejsze warstwy polskiego społeczeństwa, a więc ci, których chcą oni podobno bronić najbardziej.





Prof. Andrzej Paczkowski,

historyk, Instytut Studiów Politycznych PAN,



"Sprawa ta, podobnie, jak wiele innych podobnych (np. sprawa Rywina), jest niewątpliwie dobitnym świadectwem czasu transformacji ustrojowej i tworzenia się III Rzeczypospolitej."





Po upływie pewnego czasu (2-3 pokoleń) od chwili wydarzenia w pamięci zbiorowej pozostaje bardzo niewiele, a jeśli coś w niej trwa to głównie dzięki "wspomaganiu" przez działania publiczne: nazwy ulic, pomniki, obchody rocznic. W ten sposób trwają jednak na ogół tylko wydarzenia podniosłe Đ zwycięstwa lub klęski Đ oraz ich najważniejsi bohaterowie. Bliżej (co nie znaczy, że bardzo blisko) dawniejszej rzeczywistości są zapisy w podręcznikach czy noty w encyklopediach. Pisane są one wszakże nie bez związku z epoką, w której powstają i często to, co przez bohaterów lub świadków wydarzeń uważane było za najważniejsze, po latach schodzi na plan dalszy, a znaczenia nabierają inne fakty. Istnieje też i taki mechanizm, zgodnie z którym jeśli jakaś epoka jest ogólnie oceniana pozytywnie, to w pamięci i w podręcznikach dominują wydarzenia opatrywane znakiem "plus". I odwrotnie Đ epoka oceniana negatywnie "przyciąga" fakty klasyfikowane jako ujemne.

Nie sposób więc sensownie odpowiedzieć na pytanie jak długo takie sprawy jak "afera Orlenu" będą obecne w pamięci i czy znajdą się za 50 lat w podręcznikach. Sprawa ta, podobnie, jak wiele innych podobnych (np. FOZZ, "afera alkoholowa", "sprawa Rywina"), są niewątpliwie dobitnymi świadectwami czasu transformacji ustrojowej i tworzenia się III Rzeczypospolitej. Można być pewnym, że nie będą ich pomijać przyszli autorzy monografii historycznych. Może będą się do nich odwoływać publicyści i polemiści, ale pod warunkiem, że nie przyjdą po nich inne, bardziej drastyczne czy bardziej pikantne. Należy przyjąć, że jeśli III RP uzyska w przyszłości konotacje dodatnie, to znikną one w pomroce dziejów, tak jak zniknęły "afera dojlidzka" czy "sprawa Protekty", które poruszały opinię publiczną lat temu 80.



Prof. Stanisław Sołtysiński,

prawnik, Uniwersytet A. Mickiewicza w Poznaniu



"Szkoda, że proces ujawniania patologii naruszeń prawa, odbywa się z pogwałceniem procedur"



Dwa problemy, będące przedmiotem badań komisji należą do spraw, które Sejm może badać w tak specjalnym trybie. Przesłuchania dotyczące okoliczności zatrzymania prezesa Modrzejewskiego wskazują na to, że wielu aktorów tych wydarzeń (politycy, służby specjalne i prokuratorzy) działali w sposób naganny, chociaż trudno przesądzać na tym etapie, czy wszystkie istotne okoliczności zostały wyjaśnione. Ujawnienie tych patologicznych mechanizmów zaliczam na plus działań komisji.

Niepokój budzi jednak sposób prowadzenia prac przez Komisję. Niektórzy jej członkowie nie respektują podstawowych zasad kodeksu postępowania karnego oraz przepisów ustawy o sejmowej komisji śledczej. Komisja rzadko działa jako zbiorowy organ. Niemal każdy jej członek występuje jako samodzielny śledczy. Niektórzy ferują "wyroki" wobec przesłuchanych, a nawet przyszłych świadków, w wypowiedziach dla mediów. Komisja nie podjęła dotąd decyzji w tak prostej sprawie jak ta, czy biegły może być równocześnie świadkiem, gdy tymczasem, nie ulega wątpliwości, że osoba powołana w charakterze świadka nie może być w tej samej sprawie biegłym (art. 196 ¤ 1 KPK).

Według niektórych wypowiedzi członków komisji, świadkom może grozić zajęcie mienia, podczas gdy, w razie nieusprawiedliwionego niestawiennictwa świadka, ustawa przewiduje jedynie karę porządkową, przy czym komisja może zwrócić się w tej sprawie tylko do sądu (art.12 ustawy o komisji śledczej).

Najczęściej naruszanymi przepisami ustawy są jej dwa postanowienia:

1. "Komisja jest związana zakresem przedmiotowym określonym w uchwale o jej powołaniu.

2. Z uprawnień wynikających z przepisów ustawy komisja korzysta tylko w zakresie niezbędnym do wyjaśnienia sprawy będącej przedmiotem jej działania oraz w taki sposób, aby nie naruszyć dóbr osobistych osób trzecich" (art. 7 ustawy).

Szkoda, że proces ujawniania patologii naruszeń prawa, odbywa się z pogwałceniem procedur, które powinny mieć zastosowanie wobec każdego obywatela. Szkoda również, że większość mediów zwraca małą uwagę na wymogi praworządnego działania komisji, Można wątpić, czy w ten sposób naprawimy Rzeczpospolitą.



prof. Jadwiga Staniszkis,

socjolog, Uniwersytet Warszawski



"W perspektywie kilkudziesięciu lat niewiele z tego pozostanie w pamięci całego społeczeństwa."



Wszystko zależy od tego, czym to wszystko się skończy i czy uda się sformułować jakieś konkretne zarzuty. Ostatnie afery, nie tylko burzą jakikolwiek szacunek do ludzi typu Kulczyk czy Kwaśniewski, ale udowadniają, że państwo jest niesprawne. W dodatku w wielu miejscach widoczny jest wpływ i ścieranie się interesów służb specjalnych. Decydują one o wielu sprawach, są też narzędziem polityków. Co gorsza wygląda na to, że służby te często same nimi manipulują i używają do załatwiania swoich interesów. To wytwarza poczucie całkowitej bezradności. Odnosi się wrażenie, że patologia jest normą, sposobem wejścia na szczyty.

Zaciera się granica między przestępstwem, a uczciwością. Wszystko jest bowiem jakieś grząskie, zgniłe. Kłopot w tym, że praktyki te w większości nie są przestępstwami, a raczej niegodziwością, a za to nie wsadza się do więzienia.

Jeśli to bagno pozostanie bezkarne, czyli nie uda się sformułować żadnych konkretnych wniosków w sensie prawnym, to da to porażający efekt. Dotyczy to zwłaszcza młodego pokolenia. Zburzy bowiem jakikolwiek szacunek dla instytucji państwowych, oraz uniemożliwi opracowywanie indywidualnych strategii. Życie w głębokiej schizofrenii jest niesłychanie niszczące.

Mam jednak nadzieję, że w ciągu kolejnych 10 lat, dzięki próbom wyjaśnienia tych afer, na co osobiście specjalnie nie liczę, uda się jednak poprawić komfort rządzenia. Jeśli tak się nie stanie, to tych najlepszych już wtedy w Polsce nie będzie.

Myślę jednak, że w perspektywie kilkudziesięciu lat niewiele z tego pozostanie w pamięci całego społeczeństwa. Tak wielki nacisk kładzie się na to, by iść naprzód, że ludzie już nie oglądają się wstecz.