Rozmowa z Janem Dworakiem, prezesem TVP SA

Rozmowa z Janem Dworakiem, prezesem TVP SA

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dajcie nam dwa lata
Tego wywiadu miało nie być. Jan Dworak w ostatniej chwili chciał go odwołać ze względu na przeziębienie. Do rozmowy jednak doszło - w małej salce konferencyjnej przy gabinecie prezesa. Ładnie odnowionej, z nowymi oknami, meblami, parkietem i nowoczesnym sprzętem hi-fi, ale mimo to zdradzającej drobiazgami swój wiek i pochodzenie. Tak jak cała stacja, która piętnaście lat temu odnowiła swoją etykietę i od piętnastu lat próbuje stać się nowoczesną firmą. Na razie nieskutecznie.

Panie prezesie, czy płaci pan abonament radiowo-telewizyjny?
Oczywiście.

Właściwie dlaczego?
Uważam, że istnienie Polskiego Radia i Telewizji Polskiej jest potrzebne. Są to instytucje ugruntowane w polskiej i europejskiej tradycji. Znajdują czas antenowy dla programów niekomercyjnych, wspierają kulturę i edukację.

Takie argumenty Pana przekonują?
Media publiczne ukształtowały się w Europie jako rodzaj służby publicznej i na takiej zasadzie funkcjonują we wszystkich krajach, które swoje tradycje wywodzą z Europy, no może poza Stanami Zjednoczonymi.

Telewizja Polska jest uzależniona od abonamentu?
W jednej trzeciej.

Pytam o to, czy byłaby w stanie funkcjonować bez tej dotacji?
Abonament jest rodzajem daniny, która pozwala wypełniać zobowiązania nałożone na media publiczne przez ustawę o radiofonii i telewizji, a które bez abonamentu trzeba by realizować skromniej.

Więc tak naprawdę przy ostrej kontroli kosztów przychody TVP wystarczyłyby na utrzymanie stacji i wypełnianie zobowiązań wynikających z ustawy o RTV. Tym bardziej że tak zwana misja - jak widać po przychodach reklamowych TVP - bardzo dobrze się sprzedaje...
Właśnie po to, żeby dobrze wypełniać misję, myślimy o redukcji kosztów. A muszę powiedzieć, że w tym zakresie sporo zrobiono w ostatnich latach: zmniejszono liczbę pracowników, uproszczono strukturę.

Wspomniał Pan o kosztach i o tym, co zostało zrobione, tymczasem ze sprawozdania zarządu TVP dla rady nadzorczej za pierwszych siedem miesięcy wynika, że koszty w 2003 i w 2004 roku będą identyczne! Gdzie są oszczędności?
Redukcje personelu zostały przeprowadzone nieco wcześniej - w 2002 roku zwolniono kilkuset pracowników.

Teraz w TVP pracuje 4,7 tys. osób. Jaki Pana zdaniem byłby optymalny poziom zatrudnienia w TVP?
Na pewno niższy od obecnego. Jednak nie chciałbym wypowiadać się na temat redukcji zatrudnienia. Takie sprawy najpierw omawiamy w firmie i konsultujemy ze związkami zawodowymi.

W prywatnej firmie zwolnienia odbywają się po to, żeby ograniczyć koszty, a tymczasem w telewizji publicznej po redukcjach średnia płaca wzrosła...
Średnie wynagrodzenie wynosi około 5 tys. zł.

Dokładnie 5,4 tys. zł.
Płace są znaczącą pozycją w kosztach, ale to wynika z charakteru przedsiębiorstwa.

A czy fundusz płac wzrośnie w 2004 roku w porównaniu z poprzednimi latami?
Nie wzrośnie. Fundusz płac kształtuje się na poziomie ubiegłego roku.

Wróćmy na chwilę do sprawy abonamentu. Po co właściwie Polacy mają wydawać pół miliarda złotych na misję mediów publicznych, skoro więcej programów kulturalnych - przynajmniej procentowo - nadają prywatne TV Puls i TV4?
To są instytucje o niewielkim zakresie oddziaływania. Poza tym takie wskaźniki bywają mylące.

To są dane AGB Polska.
Tak, ale to zapewne wskaźnik ilościowy - trzeba byłoby sprawdzić, co to są za programy i ile kosztują. Zupełnie inaczej kształtują się koszty programu, w którym trzy osoby rozmawiają w studiu na tematy kulturalne, a zupełnie inaczej koszty np. Teatru Telewizji. Obydwie audycje mają charakter kulturalny, ale koszty produkcji różnią się co najmniej o jedno zero.

Co Pan sądzi o pomyśle Mariusza Waltera, który podchwycili ostatnio posłowie Platformy Obywatelskiej, o stworzeniu funduszu abonamentowego przy Ministerstwie Kultury, do którego poprzez przetargi miałyby dostęp wszystkie stacje i wszyscy producenci?
Taki model mediów publicznych nie funkcjonuje nigdzie na świecie. Państwo najpierw powinno się uporać z kinematografią. Stacje komercyjne i Mariusz Walter powinni zająć się w pierwszej kolejności produkcją filmów fabularnych i pokazać funkcjonalny system finansowania. Wtedy zobaczymy.

W produkcji filmów fabularnych ITI radzi sobie chyba nie najgorzej?
To inna kwestia, ale chętnie przyznaję, że w ostatnim roku wyprodukowali dwa filmy - całkiem przyzwoitą rozrywkę i sensację.

A czego można się spodziewać po stacjach komercyjnych?
Zgoda. Ale od nas się wymaga czego innego. My mamy inne cele. Staramy się realizować filmy twórców młodych, a temu towarzyszy większe ryzyko porażki. Kto pomoże tym młodym artystom jak nie TVP?

Wracając do pomysłu Mariusza Waltera...
Idea stworzenia superinstytucji, która miałaby rozdzielać pieniądze z abonamentu, co jakiś czas powraca. Ale to właśnie Polskie Radio i Telewizja Polska są takimi instytucjami. Z tego, jak wypełniamy misję, jesteśmy rozliczani przez radę nadzorczą, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji, radę programową i komisje sejmowe, media, a przede wszystkim opinię publiczną. Być może TVP powinna lepiej wykonywać swoje obowiązki, ale to właśnie ona tradycyjnie pełni funkcję misyjną. Czegoś takiego jak medialne `superciało` przy ministrze kultury nie ma i lepiej, żeby nie powstało.

Skoro przychody z abonamentu rosną, to czy TVP mając 300-400 mln zł dodatkowych środków, nie powinna zrezygnować z nadawania reklam w jednym z kanałów, na przykład w Dwójce?
Przychody z abonamentu nie wzrosły. Ze sprawozdania zarządu dla rady nadzorczej po siedmiu miesiącach wynika, że nie wykonaliśmy planu. Być może jesienią będą widoczne skutki letniej akcji informacyjnej, ale na razie spadek wynosi 1,2 proc.

Przeglądaliśmy to sprawozdanie i wynikało z niego, że wpływy z abonamentu są wyższe od zakładanych.
To wpływy z reklam są wyższe o mniej więcej 10 proc.

Czy TVP kiedyś zrezygnowałaby z pewnej części rynku reklamowego w zamian za wyższe wpływy z abonamentu?
Nie można tego wykluczać, ale na decyzje jest za wcześnie. Nasza firma nie przekształciła się do tej pory w takim stopniu, jak by tego chciał zarząd. Jeżeli chodzi o strukturę organizacyjną i sposób zarządzania, TVP nie jest jeszcze dostatecznie nowoczesną firmą medialną. Rada nadzorcza zobowiązała nas do przygotowania strategii spółki. W ramach tego projektu powstaje plan restrukturyzacji, która potrwa około dwóch lat. Potem będzie można wrócić do tematu.

Jak w tym kontekście ocenia Pan pracę swojego poprzednika?
Bilans jak zwykle jest złożony. Na pewno zostały zrobione ruchy porządkujące
- między innymi ograniczenie zatrudnienia, uporządkowanie myślenia o oddziałach terenowych, wdrożono system SAP.

A słabe strony?
Przede wszystkim te zmiany mogły zostać przeprowadzone dużo szybciej. Poza tym doszło do uwikłania firmy w konflikt polityczny, który naraził ją na krytykę i osłabił jej wiarygodność jako przedsiębiorstwa medialnego. Mój poprzednik wierzył, że w sytuacji politycznej wojny można w TVP przeprowadzić strategiczne zmiany. To był chyba jego największy błąd.

Odniósł Pan wrażenie, że przejął Pan nie tyle spółkę akcyjną, ile przedsiębiorstwo państwowe?
W jej duchu - tak. Działalność tej organizacji jest oczywiście zgodna z kodeksem spółek handlowych, ale jeśli chodzi o ducha - o ile w ekonomii można użyć takiego określenia - jest z wielu powodów bliższa przedsiębiorstwu państwowemu. Brak jasno wyznaczonych celów dla różnych jej części składowych i stanowisk pracy, brak jasnego systemu rozliczania pracowników za wykonywanie zadań, jasnego określenia dróg awansu - to wszystko powoduje, że firma tkwi jeszcze w przeszłości. Poza tym brak podstawowych dokumentów dotyczących strategii spółki nie pozwalał na systematyczne zmiany. Były one dokonywane chaotycznie i wycinkowo.

A trwający konflikt w zarządzie zapewne nie sprzyja restrukturyzacji.
To, co się dzieje w zarządzie, było do przewidzenia i nie należy dramatyzować. Punkty krytyczne były widoczne znacznie wcześniej - zwłaszcza wybór dyrektorów Trójki i Jedynki. Jeżeli w kierownictwie takiej firmy, jaką jest telewizja publiczna, spotykają się ludzie z różnych środowisk, to kluczowe decyzje personalne muszą budzić namiętności. Tak samo zresztą jak opracowanie nowej strategii. Co do konfliktu - obecna struktura jest niejasna, kompetencje nakładają się na siebie. W normalnej spółce to nie do pomyślenia. Pracujemy nad rozwiązaniem tego konfliktu.

A gdyby był Pan prezesem stacji komercyjnej - zarządzałby Pan nią tak samo?
Nie. Wtedy miałbym jasno określony cel - zysk.

Ale nie miałby Pan abonamentu.
W polityce programowej w mediach publicznych trzeba się kierować wieloma kryteriami, które w stacjach komercyjnych nie obowiązują. Tam bada się oglądalność i stara się robić program, który przyciągnie widzów przed ekrany. To uczy pokory - miałem okazję doświadczyć tego jako producent programów dla Polsatu i TVN. Widz wie swoje i nie daje się pouczać.

To w telewizji publicznej można widza traktować z większym dystansem?
Nie, ale w publicznej telewizji nie istnieje coś takiego jak bezwolne poddawanie się gustom najszerszej grupy widzów. Trzeba myśleć o innych, węższych grupach odbiorców, także o miłośnikach sztuki.

Jakie Pana nachodzą refleksje, kiedy porównuje Pan wyniki finansowe TVP z wynikami Polsatu albo TVN?
Nasza firma nie jest jeszcze wystarczająco efektywna ekonomicznie. Zbyt dużo pieniędzy pochłaniają koszty ogólne, a zbyt mało to, co jest istotą naszej działalności, czyli program.

To dlaczego koszty nie spadają?
W ostatnim czasie między innymi dlatego, że wybierano nowy zarząd. Teraz, kiedy ten etap jest już za nami, można przystąpić do porządkowania firmy.

Z jednej strony tniecie koszty, zwalniając ludzi, a z drugiej strony - o tyle samo rosną koszty usług zewnętrznych. Można się domyślać, że są to usługi świadczone także przez zwolnionych pracowników albo ich firmy...
Firmy producenckie są stałym elementem telewizyjnego krajobrazu. Stacje kupują od nich programy, których nie byłyby w stanie wyprodukować samodzielnie. Poza tym produkcja zewnętrzna jest często po prostu tańsza.

Wracając do sprawozdania dla rady nadzorczej - zysk netto za pierwszych siedem miesięcy przekroczył plan o 280 proc. To cud czy takie było założenie, żeby w planach zysk był niski i żeby można go było łatwo przekroczyć, a potem zgarnąć premię?
Premii nie odbierzemy, bo obowiązuje nas ustawa kominowa - przyszliśmy w trakcie roku i premia nam nie przysługuje. Poza tym to nie my opracowywaliśmy ten plan, tylko poprzedni zarząd, a trudno podejrzewać, że był specjalnie łaskawy dla nas w wytyczaniu celów.

Czemu TVP zawdzięcza taki wynik?
Dobrej pracy wszystkich pracowników.

To na pewno. A poza tym?
Dobrej pracy nowego zarządu.

Widać już efekty zmian w biurze reklamy?
Tak, choćby wzrost wpływów.

TVP dość skutecznie promowała się w domach mediowych, ale do tej pory nie miała strategii marketingowej w stosunku do widzów. Czy coś się na tym polu zmienia?
Tak. Chcemy widzów emocjonalnie związać z TVP, pokazać, że nasze programy przygotowujemy specjalnie dla nich, według najwyższych standardów artystycznych i technicznych. Mamy pomysł na promowanie w ten sposób poszczególnych programów, anten i całej TVP.

Czyli będzie to promowanie przez autoreklamy?
Autopromocja też, ale nie tylko. Będziemy używać wszystkich dostępnych narzędzi - radia, prasy, kampanii outdoorowych.

Dlaczego na stronach internetowych TVP nie ma wyników finansowych? Czy to nie aroganckie zachowanie w stosunku do widzów?
Nie, dlaczego?

Bo to w dużej mierze za ich pieniądze funkcjonuje TVP.
Był taki pomysł, żeby opublikować bilans za 2003 rok, ale doszliśmy do wniosku, że będzie lepiej, jak podamy wyniki, które będą efektem działań nowego zarządu.

Ale miałby Pan przynajmniej czystą sytuację, jeżeli chodzi o dokonania Pana poprzednika. Przydałoby się coś na wzór rządowego bilansu zamknięcia?
Nie można zrobić bilansu zamknięcia, jeżeli nie ma się dokładnego przeglądu sytuacji w firmie.

Nie miał Pan wglądu w dokumenty?
Mówię o szerszym podsumowaniu niż bilans handlowy, bo ten został zrobiony zgodnie ze wszystkimi przepisami.

No dobrze, ale sprawozdanie za pierwsze półrocze można było opublikować?
A uważa pan, że to potrzebne?

Jako osoba, która płaci abonament, poczułbym się lepiej, wiedząc, na co idą moje pieniądze.
No dobrze. Dziękuję za podpowiedź. Miałem czekać na koniec roku, ale być może zrobimy takie opracowanie szybciej i znajdzie się ono na naszych stronach internetowych.

Bierze Pan pod uwagę prywatyzację Dwójki?
Nie.

Wspomniał Pan o oddziałach terenowych. Jak Pan odebrał decyzję polityków, którzy zobowiązali TVP do wybudowania czterech nowych oddziałów za 40 mln zł. Przecież to absurd ekonomiczny.
Za tą decyzją stoi zapewne chęć polityków do budowania prestiżu miejscowości, w których mieszkają ich wyborcy. Postanowienie parlamentu odebrałem jako nadmierną ingerencję w niezależność TVP.

Zamiast wielkich i drogich oddziałów wystarczyłyby chyba kilkuosobowe redakcje, bez całego narzutu administracyjnego?
Prawdę mówiąc, takie redakcje tam były, nazywały się ośrodkami lokalnymi TVP. Teraz dostaną dofinansowanie, zatrudnimy nowych pracowników, a w zamian dostaniemy więcej programów.

To wszystko będzie kosztować, a wiadomo, jaka jest jakość programów produkowanych w oddziałach...
Na ogół jest niższa niż programów na antenach centralnych, choć czasem w oddziałach można znaleźć prawdziwe perełki.

Ale nie protestował Pan głośno przeciwko tym pomysłom?
Protestowałem! Byłem na posiedzeniu senackiej Komisji Kultury, gdzie zapadały kluczowe decyzje. Podnosiłem nieracjonalność tych wydatków i usłyszałem opinię jednego z senatorów, że parlament nie jest od tego, żeby znajdować źródła finansowania, tylko od tego, żeby stawiać cele społeczne.

Na jakim etapie są rozmowy z Polsatem i TVN w sprawie powołania spółki, która weźmie udział w tworzeniu systemu naziemnej telewizji cyfrowej?
Jest decyzja wszystkich trzech stron o utworzeniu takiej spółki.

Czym konkretnie będzie się ona zajmować?
Tworzeniem operatora naziemnej telewizji cyfrowej.

Udziały zostały podzielone po 33,3 proc.?
Taka jest propozycja. Rozmowy trwają.

A w jakiej atmosferze przebiegają?
Polsat i TVN złożyły kilka miesięcy temu skargę na TVP do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów za nieprzestrzeganie reguł uczciwej konkurencji na rynku reklamowym. Działamy na małym rynku. Musimy rywalizować, ale i współdziałać tam, gdzie to jest korzystne dla wszystkich. Nie obrażamy się na siebie. Natomiast doniesienia do UOKiK nie można zaliczyć do najbardziej korzystnych momentów w historii naszych wzajemnych stosunków.

Czy z myślą o naziemnej telewizji cyfrowej TVP przyspieszy prace nad swoimi kanałami tematycznymi?
Kanał Kultura ruszy na początku przyszłego roku. Pojawił się pomysł programu Debata, który miałby profil informacyjno-publicystyczny. Gdy powiedzie się restrukturyzacja, to będziemy myśleli także o nowych formach nadawania i o nowych kanałach.

No właśnie. Czy TVP ma w ogóle jakieś możliwości rozwoju?
Tak, ale wiążą się one ze zmianami technologicznymi.

Nie uważa Pan, że TVP powinna inwestować na rynku mediów?
Telewizja publiczna ma inwestować przede wszystkim w program. To jest nasze społeczne zadanie.