Ludzie z genem dobroci

Ludzie z genem dobroci

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jak pomagają biednym drobni polscy przedsiębiorcy.
Nieraz urobię się po łokcie, ale trudno, tak trzeba - twierdzi Wanda Łukasik, która na podwarszawskiej giełdzie owocowo-warzywnej w Broniszach zbiera żywność i dostarcza ją organizacjom harytatywnym. Jej upór i ogrom pracy udowadniają, że aby pomagać ludziom, wcale nie trzeba być Billem Gatesem, który w ubiegłym roku na cele dobroczynne przekazał ok. 3 mld USD pochodzących z dywidendy Microsoftu, awansując tym samym do grupy największych żyjących dobroczyńców.
Ważna jest każda pomoc, nawet ta najdrobniejsza. A może ta właśnie jest najważniejsza? Bo czy da się przeliczyć na pieniądze to, co robi pani Wanda lub plastycy z grupy Plamas z Szubina, którzy co roku organizują m.in. festyn połączony z aukcją na rzecz domu dziecka w Kołodrąbiu, albo Anna Wojnarowska, która w Nowej Dębie zorganizowała świetlicę dla biednych dzieci? Oni nie przekazują w świetle jupiterów wielkich pieniędzy - dają potrzebującym swój czas i serce.
Filantropów wśród nas jest naprawdę wielu, a ich listę można by wydłużać w nieskończoność. Większość dobroczyńców unika jednak rozgłosu i ciężko jest ich namówić na rozmowę.
Zastrzegają, że nie robią tego dla poklasku, ale dlatego, że tak trzeba.
Edycja polska BusinessWeeka postanowiła przedstawić kilka przykładów takiej działalności. Oto one:

PRACE SERCEM MALOWANE
Maria Mrowińska, dyrektor domu dziecka w Kołdrąbiu, podkreśla, że bez pomocy darczyńców sytuacja jej 44 wychowanków byłaby o wiele trudniejsza. Najhojniejsza jest firma Lucent Technologies z Bydgoszczy. Pracownicy tego przedsiębiorstwa od lat wspierają placówkę. Ale nie tylko oni.
Jednym z najbardziej nietypowych darczyńców jest grupa plastyków Plamas z Szubina. Od trzech lat w Dzień Dziecka organizują oni festyn połączony z aukcją, na której licytowane są ich obrazy. Uzyskane w ten sposób środki przeznaczane są na potrzeby domu dziecka. - To ogromna frajda nie tylko dla dzieci, bo nasz ośrodek leży nad jeziorem, w bardzo malowniczej okolicy - podkreśla dyrektorka.
W okresie przedświątecznym plastycy organizują także zbiórkę prezentów dla dzieci. - Pomaga nam w tym młodzież z liceum plastycznego w Bydgoszczy - mówi Marcin Jeliński, prezes grupy Plamas, w której działa około 30 plastyków z regionu. - Działalność ta sprawia wszystkim dużo radości i myślę, że pani Mrowińska nadal będzie chciała korzystać z naszej pomocy - mówi Jeliński.

BEZDOMNY TO TEŻ CZŁOWIEK
- Siwa Pani, Babka, Ciotka - różnie na mnie wołają, a ja się nie obrażam, tylko idę. Wanda Łukasik od półtora roku jest wolontariuszką Banku Żywności na podwarszawskiej giełdzie spożywczej w Broniszach. Dzięki jej pracy i uporowi do organizacji charytatywnych trafia miesięcznie 7-10 ton żywności. - Latem niekiedy zbieramy nawet do 30 ton - wyjaśnia.
Giełda bezpłatnie udostępniła bankowi pomieszczenie. 62-letnia kobieta z dużym wózkiem dwa-trzy razy dziennie przemierza wszystkie hale i place. Zbiera wszystko - żywność, towar, potem to segreguje. - Nie dajemy nic zgniłego - zastrzega pani Wanda, która przez kilka lat dorabiała na przebieraniu towaru u handlujących rolników.
Rolnicy, hurtownicy nie chcą się przedstawiać. Co najwyżej przyznają, że się dzielą. Nie myślą jednak o filantropii. Dać, dają, bo szkoda wyrzucać. Niedawno jednemu z dostawców supermarket odmówił przyjęcia partii jabłek - 6 ton. Przywiózł do banku. Kolejny obiecał kartofle - w tym roku jakoś nie obrodziły i są nadzwyczaj malutkie. - Ludzie nie chcą takich obierać, może innym się przydadzą.
Czasami zdarza się, że ktoś rzuci na widok wolontariuszki, że darmozjady powinny iść do roboty, a nie po cudze sięgać. Wątpiących uspokaja jednak najczęściej skrupulatnie prowadzona rachunkowość, a w niej informacje, które szkoły, stowarzyszenia i domy dziecka dostają warzywa i owoce.

CO DZIESIĄTY BOCHENEK DLA POTRZEBUJĄCYCH
Aleksander Kałasa razem z bratem jest właścicielem piekarni i małego sklepu w centrum Warszawy. Od rana do wieczora pracuje w swoim zagraconym pokoiku o powierzchni 5 mkw.
W 2003 roku przychody ze sprzedaży pieczywa wyniosły nieco ponad milion złotych. Wartość darowizn na rzecz PCK w postaci przekazywanego kilka razy w tygodniu chleba przekroczyła 35 tys. zł - co trzydziesty bochenek trafia więc do potrzebujących.
- W tym roku będzie trochę mniej - zmieniły się przepisy i darowizn nie można odpisywać od podatku - wyjaśnia szczerze przedsiębiorca. Jednak i tak przed nadchodzącymi świętami PCK otrzyma od jego piekarni 300 bochenków chleba i ciastka. - Tradycja rodzinna - ucina rozmowę o powody, dla których jego firma pomaga PCK.

POMOC IDZIE "Z GÓRY"
Właściciele wrocławskiej firmy AKM
- Marek Niełacny i Radosław Kowal - zajmują się wynajmowaniem samochodów. - Pomagamy, bo w ten sposób chcemy okazać wdzięczność za otrzymaną od innych ludzi pomoc. Kilka kluczowych dla nas spraw zakończyło się na tyle pozytywnie, że uznaliśmy to za przejaw pomocy "z góry" - bez względu na to, jak każdy z nas dzisiaj to określa - wyjaśnia Marek Niełacny.
Od półtora roku firma przekazuje 2,5 zł od każdej doby wynajmu samochodów na akcję Pajacyk Polskiej Akcji Humanitarnej. - Dla małej firmy przekazywanie 1 proc. przychodów na cel dobroczynny to duże wyrzeczenie - przyznaje Niełacny. I... zapowiada rozszerzenie współpracy z PAH.

SZCZĘŚCIE NIE TRWA WIECZNIE
- Niewykluczone, że kiedyś sama będę w potrzebie - uważa Anna Wojnarowska, współwłaścicielka sklepu przemysłowo-papierniczego w Nowej Dębie. 10--15 lat temu działała w katolickich stowarzyszeniach charytatywnych. Teraz głównie wspiera Nowodębickie Koło Katolickiego Ruchu Antynarkotycznego "Koran".
- Prowadzę świetlicę. To ważne, by dzieci miały spokojne i bezpieczne miejsce, takie, gdzie dorośli nie są agresywni, wulgarni - opowiada Anna Wojnarowska. Częściej ofiarowuje swój czas niż pieniądze. Pomaga innym, nie zastanawiając się, dlaczego to robi. - Z potrzeby serca - wyjaśnia.

POLSKIE ZESZYTY DLA IRAKU
Dariusz RĘkawek, prezes Interdruk Korporacje Papiernicze Garwolin, i Zbigniew Wojdat pomyśleli, że Polacy w Iraku mogą się kojarzyć dość niemiło: siły stabilizacyjne, porządkujące, wojna. Dość przerażające skojarzenie, przynajmniej dla dzieci. Zaczęli się zastanawiać, czy mogliby coś zrobić, by Polak kojarzył się z przyjacielem, i wymyślili! Firma zaczęła współpracować z Polską Akcją Humanitarną, która w tym czasie pomagała odbudowywać szkołę w Iraku. Zapytali, czy PAH zawiózłby dla dzieci irackich kolorowe zeszyty, wycinanki, przybory szkolne. - Specjalnie wydrukowaliśmy 5 tysięcy zeszytów z napisem w języku arabskim "Podarunek z Polski" - opowiada Zbigniew Wojdat. - Zależało nam, by dzieci wiedziały, że jest to prezent przygotowany specjalnie dla nich.
Udało się, firma dostała nawet specjalne podziękowania od ambasadora Iraku w Polsce.
Dariusz Rękawek angażuje się w wiele przedsięwzięć charytatywnych. Pomaga kawalerom maltańskim, wspiera też lokalne świetlice i szkoły.

GORĄCE UCZUCIA
Włocławek to jedno z miast, w których problem bezrobocia jest szczególnie dotkliwy. Tym bardziej należy więc doceniać działalność takich firm jak Instal-Projekt, producenta grzejników. Przedsiębiorstwo od kilku lat aktywnie pomaga najuboższym i najbardziej potrzebującym.
Przekazywane są zarówno pieniądze, jak i produkty firmy. Środki na uczestnictwo w inicjatywach społecznych oraz na działalność charytatywną pochodzą z zysku firmy. - Odpowiadamy na prośby o pomoc osób zwracających się bezpośrednio do firmy, a także na apele i akcje ogłaszane w mediach oraz przez lokalne władze - mówi Ewa Ścierzyńska, wiceprezes rodzinnej firmy Instal-Projekt.
Jedną z inicjatyw, która szczególnie leży im na sercu, jest rozpoczęta w zeszłym roku akcja "Kolorowe sale". Ma ona na celu odnowienie trzech sal na oddziale dziecięcym Szpitala Wojewódzkiego we Włocławku.
Na potrzeby tej akcji firma zorganizowała na targach w Zarzeczewie k. Włocławka promocyjną sprzedaż grzejników. Zarobione 7 tys. zł przekazano szpitalowi. Firma pomalowała też łóżka, stoliki oraz przekazała grzejniki. Akcja charytatywna zakończyła się powołaniem stowarzyszenia Kolorowe Sale dla Chorych Dzieci. Do tej pory udało się odnowić sześć sal szpitalnych, świetlicę dla dzieci oraz gabinet lekarski.

A KTO POMOŻE JAK NIE MY?
Firma EuroDach to niewielka wołomińska hurtownia materiałów budowlanych. Jej właścicielka Bożena Wrzeszczańska część pieniędzy od lat przeznacza na działalność charytatywną. - Gdy ktoś prosi o pomoc, nie można mu odmówić - twierdzi. Niedawno Eurodach przekazał 550 mkw. papy na pokrycie domu budowanego przez mieszkańców warszawskiego Markotu.
Bożena Wrzeszczańska namówiła też do pomocy bezdomnym Polskie Stowarzyszenie Dekarzy. Inspektorzy podjęli się nadzorowania budowy. Eurodach zasponsorował też dziesięciu młodym osobom stosunkowo drogi (1 tys. zł) kurs dekarstwa organizowany przez stowarzyszenie. Oprócz tego firma pomaga w transporcie żywności dla schroniska dla zwierząt w Józefowie pod Warszawą i uczestniczyła w budowie nowych boksów dla bezdomnych psów.
Łącznie - jak ocenia Bożena Wrzeszczyńska - na cele dobroczynne jej firma przeznacza rocznie mniej więcej 0,5 proc. przychodów. - Nam przez to nie ubędzie, a nasza pomoc jest naprawdę potrzebna. Kto ma pomagać, jak nie przedsiębiorcy? - pyta retorycznie właścicielka hurtowni.

MIEĆ TO ZNACZY DZIELIĆ SIĘ
Roman Burchaciński z Wielunia jest właścicielem dwóch aptek. - Zacząłem jeszcze jako członek rady powiatu - wtedy całą dietę przekazywałem potrzebującym. Teraz jako aptekarz pomaga kilku organizacjom - refunduje zakup leków dla wieluńskiego domu opieki społecznej i domu dziecka w Komornikach. Pomaga finansowo Polskiemu Komitetowi Pomocy Społecznej i Fundacji na rzecz Rozwoju Powiatu Wieluńskiego.
Ze skrupulatnością księgowego wylicza wartość pomocy udzielonej organizacjom charytatywnym w 2003 roku - 16,52 tys. zł. To około 1 proc. przychodów jego firmy. Jak ktoś ma, powinien się dzielić z tymi, którzy nie mają - odpowiada krótko zapytany o motywację swojej działalności.

KOGUCIK ZE ZŁOTYM SERCEM
Jarosław Berent zajmuje się prowadzeniem sklepu Kogucik w Zielonej Górze i sprzedażą do Niemiec tłuszczów zwierzęcych. W działalność charytatywną zaangażował się dwa lata temu. Wtedy to trafił do punktu Caritasu we wsi Ochla w pobliżu Zielonej Góry. Berent jest obecnie jedynym przedsiębiorcą w organizacji skupiającej 15 osób i szybko stał się jej motorem napędowym. Podkreśla, że nie interesowały go tytuły, dlatego pełni funkcję koordynatora.
W ubiegłym roku przed świętami Caritas w Ochli przygotował paczki świąteczne dla 59 rodzin. Jarosław Berent zapowiada, że w tym roku nie powinno być gorzej, i ma nadzieję na zorganizowanie dwóch ton żywności dla najbiedniejszych rodzin z okolicznych wsi. Jak to się odbywa? - Proszę i gwałcę hurtowników i firmy, z którymi współpracuję, aby coś przekazali na ten cel, część daję sam - tłumaczy. - Oczywiście, czasami trudno jest im odmówić, bo jestem ich klientem, ale oni także wkładają w to serce - mówi.
Berent o działalności charytatywnej opowiada z pasją. W tym roku Caritas zorganizował w Ochli festyn z loterią i licytacją, na której licytowana była m.in. książka Tomasz Lisa Co z tą Polską, z autografem autora, o który postarał się Berent. Festyn przyniósł dochód wysokości 6 tys. zł. Jednak, jak przyznaje inicjator akcji, okowy Caritasu zaczynają go nieco krępować. Ostatnio dogadał się z sołtysem Ochli, który udostępni we wsi salę do ping-ponga, a Jarosław Berent zorganizuje sześć stołów pingpongowych. Najprawdopodobniej sprzęt kupi z własnych pieniędzy. - No bo jak nie pomóc nastoletnim chłopcom, których ojcowie nie pracują i czas spędzają najczęściej na piciu wódki? - pyta retorycznie. Nic nie wskazuje jednak na to, że przestanie się udzielać w Caritasie. - Zawsze jestem do ich dyspozycji - podkreśla.

LOJALNOŚCI TRZEBA SIĘ UCZYĆ
- Ludzie nie słuchają się nawzajem, każdy chce mówić tylko o sobie - adwokat Barbara Parczewska z Łodzi co poniedziałek udziela bezpłatnych porad prawniczych w Lidze Kobiet Polskich. Robi tak już ćwierć wieku.
Co roku udziela ok. 250 porad i sporządza prawie 100 pozwów. Gdyby ci, którzy korzystają z jej pomocy, mieli zapłacić, kosztowałoby ich to w sumie kilkanaście tysięcy złotych Barbara Parczewska jest laureatką konkursu Dobroczyńca Roku.
Właścicielka kancelarii jest członkinią Ligi. - Nie jestem filantropem, lecz adwokatem, działam jako specjalistka - wylicza. I podkreśla, że nie ona jedna. - W biurze Ligi pracują stażystki, dziewczyny po studiach prawniczych, które nie znalazły pracy. Gdy pomagają nam pisać listy, pozwy, poznają prawdziwe problemy, uczą się życia takiego, o którym na studiach niewiele się mówi - kończy Parczewska.

Znane nazwiska też pomagają:

Adam Małysz
Wraz z żoną poprzez fundację Wystarczy Chcieć sportowiec gromadzi środki na pomoc dla utalentowanych ubogich młodych sportowców. Pozyskuje dla nich sponsorów, finansuje naukę na wyższych uczelniach, zbiera sprzęt sportowy dla szkół. Łączna wartość pomocy przekazanej przez jego fundację w 2004 roku przekroczy 120 tys. zł, choć jej pracownicy zwracają uwagę, że organizacja świadczy także pomoc niematerialną.

Anna Dymna
Aktorka jest pomysłodawcą Albertiady, festiwalu twórczości teatralnej i muzycznej osób niepełnosprawnych. Impreza od czterech lat organizowana jest wspólnie z Fundacją Brata Alberta. Fundacja artystki Mimo Wszystko buduje także ośrodek dla chorych dzieci na Mazurach, a za pieniądze zebrane na kwestach organizuje warsztaty artystyczne. Wartość działalności charytatywnej fundacji Mimo Wszystko przekracza 200 tys. zł rocznie.

Ewa Błaszczyk
Po wypadku, w którym trwałej utraty zdrowia doznała córka artystki, uruchomiła fundację Akogo. Jej celem jest zebranie środków na niewielką klinikę przy Centrum Zdrowia Dziecka, która zajmie się specjalistyczną opieką nad dziećmi z urazami neurologicznymi. Fundacja pomaga finansowo sześciorgu ciężko chorym dzieciom i kupuje sprzęt dla CZD. Wartość przekazanej w 2003 roku pomocy wyniosła 100 tys. zł.

Otylia Jędrzejczak
Mistrzyni przekazała na licytację złoty medal zdobyty przez nią na olimpiadzie w Atenach. Licytacja trwa - 6 grudnia krążek był wart 150 tys. zł. Swoje pamiątki sportowe przekazali także inni sportowcy - między innymi Maciej Żurawski i Robert Korzeniowski. W ramach akcji pływaczka odwiedza w szpitalach dzieci chore na białaczkę. Pieniądze uzyskane z licytacji zostaną przeznaczone na ich leczenie.

Krzysztof Hołowczyc
Co roku przekazuje kilkanaście par rękawic, pucharów lub medali na rzecz organizacji charytatywnych, m.in. fundacjom Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy oraz Dziecięce Marzenia. Systematycznie bierze udział w akcjach społecznych. Żona Hołowczyca jest szefową warmińsko-mazurskiego oddziału stowarzyszenia Olimpiady Specjalne organizującego imprezy dla  niepełnosprawnych.