Biznes z kontuzją

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dopóki związki sportowe nie zostaną zmuszone do jasnej polityki finansowej, nie uwolnimy się od afer
Polski Związek Narciarski nie może się dogadać z menedżerem Edim Federerem. Polski Związek Piłki Siatkowej mało nie zbankrutował pod rządami prezesa Janusza Biesiady. Prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej Michał Listkiewicz co rusz zmaga się z atakami klubów, które nie mają dostępu do umów ze sponsorami. Polskimi związkami sportowymi nie zarządzają fachowcy, bo działacze nie dorośli jeszcze do tego, by wybierać menedżerów. I nikt ich do tego nie zmusi. Ale serię afer przerwać trzeba, bo przez nieudolność działaczy Polacy mogą stracić swych idoli - np. Adama Małysza.

Rzeka pieniędzy
Dziś w Polskiej Konfederacji Sportu zarejestrowanych jest 65 związków sportowych. Od wielkich i bogatych - jak Polski Związek Piłki Nożnej - po takie, o których nikt nie słyszał: federacje korfballu, unihokeja i radioorientacji. Podobnie jak korporacje mają one swoje przychody i zyski - w postaci medali. W dużej części finansowane są przez państwo. Na ich konta rokrocznie płynie strumień ponad 100 mln zł dotacji z budżetu i Totalizatora Sportowego. Tylko Polski Związek Lekkiej Atletyki dostaje blisko 10 mln zł rocznie. - Co roku związki przedstawiają swoje oczekiwania, listę imprez i zgrupowań, które chcą zorganizować, i zawieramy kompromis - mówi rzecznik PKS Marek Skorupski. Próżno jednak szukać dokładnych kryteriów rozdziału publicznych pieniędzy. - My takich jasnych kryteriów nie znamy - mówi dyrektor finansowy Polskiego Związki Piłki Siatkowej Jarosław Karasiński.
- Na pewno PKS bierze pod uwagę dane historyczne, ale co dalej...
Polska Konfederacja Sportu finansuje wyłącznie sport wyczynowy. Związki dostają jednak również pieniądze z Ministerstwa Edukacji na szkolenie młodzieży. Ze wszystkich publicznych pieniędzy muszą się dokładnie rozliczać. PZPS pod rządami Janusza Biesiady miał z tym wielki problem - nie rozliczono 791 tys. zł, sprawa jest dziś w prokuraturze. Wszystko razem - jak to często w Polsce bywa - nie wystarcza na swobodną działalność związków. Limity PKS określają dokładnie, ilu może być trenerów w centralnym szkoleniu, ilu zawodników itd. Jeśli związki chcą zatrudnić dodatkowych szkoleniowców - muszą znaleźć sponsorów. Prowadzą więc działalność gospodarczą - i tu się zaczyna problem. Wynik ostatnich wyborów w PZLA świadczy o tym, że działacze wciąż wolą na czele swych organizacji postawić zasłużonych sportowców, a nie menedżerów. A przecież podpisywanie wielomilionowych umów z Polkomtelem, PTC czy Telekomunikacją Polską to poważne interesy.

Awantura o kasę
Jak są prowadzone interesy - pokazuje przykład Polskiego Związku Narciarskiego. Powierzchnię reklamową na stroju Adama Małysza sprzedano za półdarmo, kilkakrotnie odnawiając niekorzystną umowę. Andrzej Kramy, działacz PZN, zarzucił zarządowi defraudację 4 mln zł. - A to tylko wierzchołek góry lodowej - mówi Jerzy Zakrzewski, który trzy miesiące temu zrezygnował z funkcji rzecznika prasowego - jak mówi - na znak protestu, bo nie chciał firmować nazwiskiem szopki, w jaką się zmienił PZN. - Kilka osób przekształciło związek w swój folwark. Nawet członkowie zarządu nie mieli wglądu w sprawozdania finansowe - mówi Zakrzewski.
Jego zdaniem, związkiem rządzą zakopiańczycy - Lech Nadarkiewicz, Andrzej Stolecki i odpowiedzialny za organizację Pucharu Świata w Zakopanem Andrzej Kozak. To oni podpisują umowy, a prezes Paweł Włodarczyk jest im całkowicie podporządkowany. - To oni, a nie Federer odpowiadają za to, że PZN stoi na skraju bankructwa. Austriak po prostu wykorzystał okazję i wycisnął tych amatorów jak cytrynę. Jeżeli organizatorzy Pucharu Świata w Zakopanem - gdzie jest 30 tys. kibiców, a sponsorzy walą drzwiami i oknami - mówią, że wychodzą na zero, to mnie śmiech ogarnia - mówi były rzecznik PZN. Z danych PKS wynika, że PZN otrzymuje z budżetu kilka milionów złotych rocznie. 1,5 mln zł związek dorabia na działalności gospodarczej - głównie na sprzedaży praw marketingowych (związek dysponuje 150 cm kw. na stroju Adama Małysza).

Tajne przez poufne
Zarządy związków sportowych poczynają sobie swobodnie, bo efekty ich pracy ze sponsorami są tajne - nie mają do nich dostępu nawet ci, którzy decydują o być albo nie być zarządów. Dyrektor finansowy Polskiego Związku Piłki Siatkowej bardzo długo przekonuje, że on i jego koledzy staną na głowie, by tylko się nie kojarzyć z przewinieniami Janusza Biesiady, ale rozmowa na temat ubiegłorocznego budżetu PZPS jest dziwna. - Myślę, że publikowanie wybranych danych finansów związków sportowych w internecie mogłoby poprawić przejrzystość tych organizacji oraz poprawić ich wizerunek - mówi Jarosław Karasiński. - Więc dlaczego pan tego nie zrobi? - Jeżeli chodzi o budżet związku, to jest on na tyle złożony, że dla niefinansisty może być wręcz nieczytelny.
Po chwili jednak zapewnia, że bardzo mu zależy na oczyszczeniu atmosfery. Na pytanie, ile PZPS dostał w zeszłym roku na szkolenie młodzieży w szkołach mistrzostwa sportowego, odmawia odpowiedzi. - Ale przecież to są publiczne pieniądze! - Proszę się zwrócić oficjalnie do zarządu PZPS. Myślę, że wtedy za zgodą zarządu ujawnimy te dane - mówi Jarosław Karasiński. - Gdy budżet na ten rok zostanie domknięty oraz gdy podpiszemy umowy ze sponsorami i nie będą oni mieli nic przeciwko temu, ani żadna inna instytucja, i zarząd wyrazi na to zgodę, będziemy gotowi do ujawnienia informacji na temat finansów związku - mówi.
Równie pilnie swoich tajemnic strzeże Polski Związek Piłki Nożnej. Umowy ze sponsorami są tajne. O tym, jakie prowizje piłkarska centrala płaci firmie marketingowej Sportfive, do niedawna nie wiedziały nawet kluby piłkarskie, a wybór sponsora dla ligi był owiany tajemnicą. Eugeniusz Kolator, wiceprezes PZPN, tłumaczy, że ujawnienie umów mogłoby pogorszyć pozycję przetargową związku przy negocjowaniu następnych kontraktów reklamowych.
- Wysokość budżetu, przychodów i wydatków jest ogólnie znana. Nie jesteśmy jednak spółką giełdową, więc nie mamy obowiązku publikowania szczegółowych danych - mówi Eugeniusz Kolator. Raz w roku księgi PZPN bada audytor. Wyniki analiz przedstawia zarządowi. Wychodzi na to, że zarząd sam kontroluje swoje poczynania. Pomaga mu komisja rewizyjna, która zatwierdza sprawozdanie finansowe.

Raport po wakacjach
Sytuację w związkach sportowych może uzdrowić wyłącznie transparentność ich budżetów. Dane o środkach powinny być ogólnodostępne - zarówno suma wpływów od instytucji publicznych, jak i wpływów od sponsorów. Mówienie o tym, że to narusza interesy sponsorów, jest mydleniem oczu. Sama wysokość umowy sponsorskiej, bez informacji, za co dokładnie sponsor zapłacił, nie ma wielkiej wartości rynkowej. Ściślejszy nadzór nad rozliczeniami związków powinna też sprawować Polska Konfederacja Sportu. - Przygotowujemy rozwiązania prawne, które umożliwią zwiększenie kontroli nad przepływami finansowymi w związkach sportowych. To nie musi być wielka komisja. Wystarczy jedna osoba z Ministerstwa Finansów, która weryfikowałaby sprawozdania finansowe związków - mówi poseł PO Grzegorz Schetyna. Ciekawe, czy gdyby wygrał w PZPN wybory z Michałem Listkiewiczem, byłby równie zdecydowany.


Najbogatsze związki

Oto federacje, które w 2004 roku uzyskały największe dotacje publiczne (środki z Polskiej Konfederacji Sportu, dotacje Totalizatora Sportowego oraz refundacje kosztów przygotowań olimpijskich). Dane w mln zł

lekkiej atletyki - 9,40
kajakowy - 8,50
towarzystw wioślarskich - 6,07
zapaśniczy - 5,55
szermierczy - 5,0
podnoszenia ciężarów - 4,64
brydża sportowego - 4,38
kolarski - 4,34
żeglarski - 4,0
judo - 3,95
narciarski - 3,35
biathlonu - 2,47
gimnastyczny - 2,36
hokeja na trawie - 2,16
Źródło: PKS