Jak to się robi w Krynicy

Jak to się robi w Krynicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Siedem Dolin - taką nazwę będzie nosił największy w Europie Środkowej region narciarski powstający w okolicach Krynicy
Ludzie z Popradzkiego Parku Krajobrazowego muszą zrozumieć, że nie działają w próżni. Tutaj żyją górale, którzy muszą gdzieś pracować, aby wyżywić swoje rodziny. My nie mamy innej możliwości rozwoju. Jesteśmy skazani na turystykę - w głosie Bogdana Serwińskiego, burmistrza Muszyny, słychać determinację. Tadeusz Wieczorek, szef parku, odpowiada, że rozumie potrzeby mieszkańców, ale podkreśla, że jego zadaniem jest ochrona przyrody. Konflikt na linii park - inwestorzy budujący wyciągi jest permanentny i szybko się nie skończy, bo inwestycje planowane w okolicach Krynicy, Muszyny, Wierchomli i miejscowości Łosie są imponujące.

Leśny parapodatek
Nawet takie małe śrubki wykręcają, skurczybyki - Jan Łuszczewski, prezes Kolei Gondolowej Jaworzyna Krynicka, jest wyraźnie poirytowany i nie może przeboleć, że wandale dewastują jego wagoniki. Tym razem zniknęły śrubki przytrzymujące maskownicę zamocowanego w suficie głośnika. Z sunącej aksamitnie 30 metrów nad ziemią gondoli prezes pokazuje swoje królestwo - uchodzący za najlepszy w Polsce ośrodek narciarski.
Dziś Jaworzyna to kwitnąca spółka, ale kilka lat temu niewiele brakowało, by zbankrutowała. Finansowo dobijały ją przepisy o odlesianiu gruntów, zgodnie z którymi za wycięcie drzew Lasy Państwowe każą sobie słono płacić. W ciągu niespełna dziesięciu lat Lasy Państwowe zarobiły na kolei gondolowej w Krynicy 7,7 mln zł. - A potem klienci się dziwią, że mamy wyższe ceny niż Czesi czy Słowacy. Tam państwo dofinansowuje takie inwestycje jak nasza - rozkłada ręce Jan Łuszczewski.

Kierunek Muszyna
Firmę od bankructwa uratował Grzegorz Wieczerzak. Za jego kadencji PZU Życie zgodziło się objąć obligacje spółki, które potem zamieniono na akcje. Wieczerzak wszedł nawet do rady nadzorczej. Zachęcony postępowaniem PZU Życie bank PKO BP, który kredytował budowę gondoli, zgodził się na zamianę kredytu na akcje. Dziś obydwie instytucje finansowe kontrolują 70 proc. kapitału. Reszta należy do 180 drobnych akcjonariuszy. W 2004 roku gondola przy 11 mln zł przychodów miała 2,2 mln zł zysku, który w całości został przeznaczony na inwestycje. Firma potrzebuje jeszcze kilkudziesięciu milionów złotych i zamierza ich poszukać między innymi na giełdzie. Pieniądze zostaną wykorzystane na zamianę wyciągów orczykowych na krzesełkowe, modernizację gondoli, ale przede wszystkim stworzenie nowych tras. Zwłaszcza jednej.
Strategicznym celem jest wybudowanie wyciągu, który połączy ośrodek na Jaworzynie Krynickiej z Muszyną. Wniosek o wydanie stosownych pozwoleń już został złożony. - Mamy obietnice od burmistrza Muszyny, że w miarę możliwości nam pomoże - mówi Jan Łuszczewski. Z tym nie powinno być problemów, bo gmina jest jednym z akcjonariuszy Kolei Gondolowej. Muszyna i okoliczne miejscowości dysponują liczącą 5 tysięcy miejsc bazą hotelową.
W zimie z jej wykorzystaniem bywało różnie, bo miasteczko nie ma żadnego dużego wyciągu. Po wybudowaniu wyciągu na Jaworzynę Krynicką Muszyna z dnia na dzień stanie się dużym ośrodkiem narciarskim. Bardzo na to liczy burmistrz Bogdan Serwiński. - Uruchomienie połączenia narciarskiego z Krynicą stworzy co najmniej kilkadziesiąt miejsc pracy - uważa Serwiński.

Siła przekonywania
Jeden z muszyńskich ośrodków należy do firmy Fakro z Nowego Sącza, drugiego na świecie producenta okien dachowych i jednej z największych firm w Małopolsce. Założycielem, a obecnie współwłaścicielem Fakro jest Ryszard Florek. Ten instruktor narciarski i były szef Klubu Uczelnianego AZS na Politechnice Krakowskiej jest największym po PZU Życie i PKO BK akcjonariuszem gondoli na Jaworzynie (około 10 proc.). Dziesiątki razy przemierzył górskie ścieżki wokół Krynicy pieszo i na nartach. Jest autorem najodważniejszej koncepcji ich zagospodarowania.
Wizja Ryszarda Florka zakłada utworzenie regionu narciarskiego obejmującego Krynicę, Muszynę, Wierchomlę i Łosie, położone kilka kilometrów na północ od Krynicy. Chodzi o to, żeby turyści zatrzymywali się w Łosiu i stąd systemem wyciągów bez zdejmowania nart przemieszczali się na dowolnie wybrany stok (patrz mapka). Pierwsza część tej inwestycji obejmuje połączenie Łosie - Jaworzyna Krynicka. Ta część inwestycji jest już uwzględniona w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego i w praktyce gotowa do realizacji.
- Bardzo prawdopodobne, że te wyciągi ruszą w przyszłym sezonie - mówi Florek.
Podobny pomysł miał kilka lat temu Roman Kluska, ale uznał biznes za nieopłacalny i zajął się hodowlą owiec. Mimo to Florek postanowił spróbować.
- Mam trochę większe zdolności przekonywania - uśmiecha się. Górale, którzy sprzedali mu działki na górze w Łosiu, dostali pracę w jego fabryce oraz obietnicę, że będą mogli przy stacji narciarskiej uruchomić usługi dla narciarzy: wypożyczalnie sprzętu, szkółki narciarskie i punkty gastronomiczne.
Inwestycję ma przyspieszyć zmiana ustawy o wylesieniach. Gotowy jest już projekt poprawki, który zakłada zmniejszenie obciążeń finansowych dla inwestorów. Mieliby płacić tylko za wylesienie pasa zieleni, na której postawią wyciąg. Nartostrady mieliby odlesiać bezpłatnie, pod warunkiem że zasieją na nich trawę.
Ryszard Florek podkreśla jednak, że nie chce inwestować w sport dla pieniędzy. - Narty to może być biznes, ale proszę mi wierzyć, inwestując w inne branże, można osiągnąć znacznie wyższą stopę zwrotu - mówi Ryszard Florek. Jako wieloletni akcjonariusz Kolei Gondolowej nie zobaczył do tej pory ani grosza dywidendy. - Nie robię tego dla pieniędzy - podkreśla prezes Fakro i na dowód wyciąga z teczki list, który wysłał niedawno do szefa rady miasta i gminy Muszyna. Zapewnia w nim, że wszystkie zyski z wyciągów wybudowanych na jej terenie przez następne 10 lat będą reinwestowane w sport i rekreację. Gmina ma współdecydować o tym, na jakie cele zostaną przeznaczone te pieniądze.

Początek fuzji
Plany inwestycyjne panów Łuszczewskiego i Florka zazębiają się z tym, co robi trzeci inwestor - Krzysztof Brzeski. Ten warszawski deweloper, który przebudował między innymi kino Femina i wraz z Archidiecezją Warszawską biurowiec Roma Center, siedem lat temu stworzył ośrodek narciarski w Wierchomli. Zaczął od kilku wyciągów orczykowych, później zainwestował w wyciąg krzesełkowy, w tym roku uruchamia kolejne dwa orczyki. Spółka ma blisko 10 mln zł przychodów i jest rentowna.
- Stacja Narciarska "Wierchomla" stała się na tyle atrakcyjnym podmiotem, że otrzymaliśmy propozycję sprzedaży udziałów od zagranicznego funduszu inwestycyjnego - mówi Brzeski. Nie chce jednak zdradzić, o jaki fundusz chodzi.
W tym roku Krzysztof Brzeski podwoi skalę działania. Utarczki z leśnikami w sprawie budowy połączenia narciarskiego z Wierchomli do Muszyny trwały trzy lata. Biznesmen przyznaje, że miał chwile zwątpienia. - W trakcie jednej z rozmów okazało się, że realizacja inwestycji nie będzie możliwa, bo proponujemy wycięcie lasu w ścisłym rezerwacie przyrody. I rzeczywiście na mapie przedstawionej przez leśników tak to wyglądało. Wkrótce wyszło na jaw, że mapa była spreparowana, a rezerwat jest w rzeczywistości znacznie mniejszy i nie pokrywa się z terenem inwestycji - mówi Brzeski.
Teraz inwestycja jest już właściwie przesądzona. Potrwa rok. Pieniądze? Nie ma problemu. - Najtrudniej jest dostać kredyt na mały wyciąg orczykowy. My już przekroczyliśmy pewną masę krytyczną. Mamy zyski, banki nie boją się nas kredytować - mówi Brzeski. W przyszłym sezonie jego ośrodek będzie dysponował prawie 15 kilometrami tras narciarskich.
To będzie pierwszy duży krok do fuzji wszystkich stacji narciarskich w regionie. Kolejnym będzie wprowadzenie wspólnego karnetu. Z deklaracji Brzeskiego i Łuszczewskiego wynika, że już w przyszłym sezonie na wszystkich największych stokach w regionie będzie obowiązywał jeden bilet. Po sfinalizowaniu budowy wyciągu Muszyna - Jaworzyna Krynicka powstanie największy w tej części Europy region narciarski. Będzie liczył 30 km tras narciarskich i stanie się prawdziwą konkurencją dla małych kurortów z Austrii i Włoch. Prezes Florek marzy, żeby ukoronowaniem tej inwestycji było bezpośrednie połączenie Wierchomli i Jaworzyny systemem wyciągów albo koleją gondolową, która przewoziłaby narciarzy wprost z jednego szczytu na drugi. Ma nawet gotową nazwę dla regionu - Siedem Dolin.
Tempo realizacji tego projektu zależy jednak w dużej mierze od decyzji urzędników z Popradzkiego Parku Krajobrazowego. Inwestorzy są skłonni pójść im na rękę. Na razie turystów spacerujących w lasach wokół Krynicy straszą linie wysokiego napięcia biegnące w poprzek parku. Inwestorzy proponują zakopanie kabli w ziemi, a w miejsce po trakcji elektrycznej chcą wkomponować wyciągi.
Tadeusz Wieczorek, dyrektor parku, nie ukrywa jednak, że nie zależy mu na nowych wyciągach (sam na nartach nie jeździ), ale nie uważa się za hamulcowego, który uniemożliwia rozwój regionu. - Przecież w parku cały czas powstają nowe nartostrady. Nie można powiedzieć, że blokujemy wszystkie inwestycje - mówi Wieczorek i dodaje, że nie mogą się zgodzić od razu na wszystkie pomysły.
- Będziemy obserwować, jaki wpływ na przyrodę będą miały nowe wyciągi - mówi Wieczorek.
Inna sprawa, że rejon Muszyny, dziś porośnięty lasami, jeszcze przed wojną był użytkowany rolniczo przez mieszkających tutaj Łemków. Góry zostały zalesionie 50 lat temu i w przeciwieństwie choćby do Kasprowego Wierchu nie ma tam cennych pomników przyrody. - Ponad 70 proc. powierzchni naszej gminy to lasy. Wycięcie kilku hektarów nie zaburzy równowagi ekologicznej - mówi burmistrz Serwiński.
W 1996 r. Krynica była podupadającym kurortem dla starszych kuracjuszy. Dziś narciarze w hotelach, sklepach, na wyciągach i stacjach benzynowych zostawiają co najmniej 50 mln zł. Krynica żyje z narciarzy. Muszyna i Łosie są o krok od powtórzenia tego sukcesu. Konserwatywnego nastawienia ekologów nie można jednostronnie krytykować. Oni też mają swoje racje, tyle że zamiast blokować poczynania inwestorów, powinni ich zmusić do zminimalizowania negatywnych skutków ich pomysłów. Strony konfliktu są skazane na kompromis. Na szczęście mają tego świadomość.

Równe szanse

Chopok Tauplizt/Bad Mitterndorf Siedem Dolin*

Słowacja Austria Polska
Długość tras 24 km 34 km 30 km
Przepustowość 16 tys. osób/godz. 13 tys. osób/godz. 20 tys. osób/godz.
Wyciągi gondolowy, 6 krzesełkowych, 11 orczykowych 4 krzesełkowe, 12 orczykowych gondolowy, 6 krzesełkowych, 12 orczykowych
Różnica poziomów 1000 m 1200 m 800 m

*prognoza
Źródło: BusinessWeek

Zarabiają na biletach
95 proc. przychodów stacji narciarskich pochodzi ze sprzedaży biletów. Reszta to wpływy z reklam oraz dzierżawy punktów gastronomicznych oraz parkingów. Główną pozycją w kosztach prywatnych stacji narciarskich powstających na terenach leśnych jest opłata ekologiczna pobierana przez Lasy Państwowe oraz obsługa kredytu, bo tak zwykle finansuje się takie inwestycje. Do tego dochodzą koszty wynagrodzeń dla pracowników i wody potrzebnej do dośnieżania stoków (w dużych ośrodkach 80 proc. śniegu pochodzi z armatek). Jaworzyna Krynicka koszt produkcji śniegu szacuje na 200 tys. zł rocznie.