"Prokurator analizuje akta sprawy, by podjąć decyzję o ewentualnym wszczęciu śledztwa ws. domniemanego przyjęcia korzyści majątkowej" - powiedziała rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Renata Mazur.
Jak napisała w środę "Rz", Wełna od kilku lat prowadzi w krakowskiej Prokuraturze Apelacyjnej śledztwa w sprawie oszustw paliwowych. "W ostatnim roku zaczął zdobywać coraz mocniejsze dowody na to, że za częścią spółek paliwowych zajmujących się przestępczym procederem stoją oficerowie WSI" - pisze gazeta.
Według gazety, paliwowi przestępcy od dłuższego czasu próbują skompromitować Wełnę. Dwa lata temu część z nich miała przekupić świadków, by złożyli fałszywe zeznania, że Wełna wziął 2 mln zł łapówki za uchylenie aresztu jednemu z baronów paliwowych. Zeznał tak m.in. bliski współpracownik barona Dariusz P. "Rz" dodała, że kiedy śledztwo przejęła prokuratura katowicka, Wełnę oczyszczono z fałszywych oskarżeń, a Dariusza P. oskarżono o fałszywe zeznania.
Według "Rz", w grudniu Wełna odebrał telefon od mężczyzny podającego się za współpracownika WSI, który stwierdził, że służby przygotowały przeciwko Wełnie prowokację. Zapowiedział, że w procesie Dariusza P. zgłoszą się nowi świadkowie, przygotowani przez WSI, którzy przed sądem przedstawią nowe, fałszywe okoliczności, że Wełna jednak wziął łapówkę.
Wełna notatkę z tej rozmowy przekazał do Ministerstwa Sprawiedliwości, które zdecydowało, że sprawą zajmie się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.
Według "Rzeczpospolitej", notatka Wełny to nie jedyny dowód rzekomego spisku WSI. W aktach śledztwa mają się też znajdować dokumenty przekazane przez Zbigniewa Wassermanna, koordynatora służb specjalnych. Były szef WSI gen. Marek Dukaczewski miał rozmawiać z Wassermannem o rzekomych dowodach, jakimi dysponują WSI nt. korupcji Wełny. Wassermann, zapytany o to przez "Rz", zaprzeczył. Dukaczewski nie komentuje sprawy.
Jesienią 2005 r. Prokuratura Apelacyjna w Krakowie (PA) - prowadząca główne śledztwo w sprawie afery paliwowej - przekazała Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie (WPO) część swych materiałów.
Akta PA wskazywały bowiem, iż na terenie jednostek wojskowych odbywał się proceder nielegalnego mieszania paliw (czyli uzyskiwania droższego oleju napędowego z tańszego - opałowego). Przypadki te dotyczyły jednak stacji paliw i zbiorników wydzierżawionych przez wojsko innym podmiotom gospodarczym. PA nie znalazła dotychczas dowodów na udział wojskowych w aferze. W październiku WPO rozesłała do właściwych miejscowo prokuratur garnizonowych materiały przesłane przez PA.
W czerwcu 2005 r. ówczesny wiceszef MON Janusz Zemke mówił, że w latach 1990-2000 przepisy umożliwiały jednostkom wojska prowadzenie ubocznej działalności gospodarczej. Niektóre wydzierżawiały zbiorniki paliw. Z kontroli MON wynika, iż nasilenie dzierżaw przypadło na lata 1990-96. Od 2002 r. zmieniono zaopatrywanie wojska w paliwo: wcześniej mogły je kupować jednostki wojskowe, teraz - Agencja Mienia Wojskowego.
Dukaczewski podkreślał wtedy, że nadzór nad dzierżawionymi zbiornikami nie leży w kompetencji WSI, tylko cywilnych służb.
Śledztwo PA dotyczy procederu handlu paliwami z wyłudzeniem akcyzy przez różne spółki i prania brudnych pieniędzy. Materiały w tej sprawie trafiły do Krakowa z dziesięciu innych prokuratur w kraju. Jest to największe śledztwo paliwowe w Polsce. Pierwszy proces w tej sprawie toczy się już przed Sądem Okręgowym w Krakowie.
ks, pap