Białoruś "zajmie się" polskimi harcerzami

Białoruś "zajmie się" polskimi harcerzami

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polscy harcerze na Białorusi dostali trzy dni na przedstawienie władzom całej dokumentacji ze swej ośmioletniej działalności.
Przewodniczący harcerstwa Antoni Chomczukow obawia się, że oznacza to początek represji za powiązania z nieuznawanym przez Mińsk Związkiem Polaków na  Białorusi (ZPB), kierowanym przez Andżelikę Borys.

Chomczukow powiedział PAP, że otrzymał pismo z białoruskiego Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym napisano, że Zjednoczenie Społeczne "Harcerstwo" nie ma tzw. adresu prawnego, czyli siedziby koniecznej do oficjalnej rejestracji.

Od chwili powstania, czyli od 1997 roku, organizacja harcerska była zarejestrowana w Domu Polskim w Grodnie. Dom ten został przejęty latem przez zwolenników popieranego przez władze białoruskie Józefa Łucznika, wybranego na prezesa ZPB w sierpniu podczas nieuznawanego przez rząd Polski zjazdu związku w  Wołkowysku.

Ministerstwo zażądało od Chomczukowa, który kieruje organizacją harcerską od 2000 roku, by do 12 stycznia przedstawił pełną dokumentację działalności od chwili zarejestrowania. "Przedtem dzwonili do mnie i dziwili się, że nie jesteśmy +od Łucznika+" -  powiedział Chomczukow, który spodziewa się najgorszego po  trudnościach, jakie towarzyszyły pod koniec zeszłego roku organizacji festiwalu harcerskiego.

W listopadzie władze białoruskie zakazały organizacji festiwalu w  Grodnie. Ostatecznie festiwal odbył się pod koniec grudnia w Rosi, choć władze próbowały do niego nie dopuścić. "Mówili, że festiwal odbywa się pod patronatem Andżeliki Borys. Tymczasem +Harcerstwo+ jest niezależną organizacją społeczną, zarejestrowaną oddzielnie" -  wyjaśniał wówczas Chomczukow.

Działające na Białorusi Republikańskie Społeczne Zjednoczenie "Harcerstwo" liczy ponad tysiąc członków i należy do  międzynarodowej organizacji skautingowej.

ks, pap