Znane nazwiska donosicieli w Hucie im. Lenina

Znane nazwiska donosicieli w Hucie im. Lenina

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nazwiska ośmiu byłych tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa ujawnili we wtorek w Krakowie podczas konferencji prasowej dawni przywódcy NSZZ "Solidarność" w Hucie im. Lenina.
Kapelan hutniczej "S" ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zaapelował do  duchownych o oczyszczenie tego środowiska i ujawnienie, kto z  księży współpracował z SB i donosił na metropolitę krakowskiego Karola Wojtyłę oraz na jego następcę kard. Franciszka Macharskiego.

Dawni działacze Komisji Robotniczej Hutników oprócz nazwisk podali także trzy kryptonimy - Karol II, Rezydent i Trzynastka -  których nie odtajnił dla nich jeszcze IPN. Dla siebie postanowili zachować, kto kryje się za pseudonimem Stasio, bo człowiek ten już nie żyje.

Konferencję prasową w tej sprawie zorganizowano po upływie 30 dni, które działacze Komisji Robotniczej Hutników NSZZ "Solidarność": Jan Ciesielski, Mieczysław Gil, Stanisław Handzlik i Edward Nowak dali byłym tajnym współpracownikom SB na to, aby  sami się ujawnili i opowiedzieli o motywach oraz okolicznościach swojej działalności. Dotąd skorzystał z tego jedynie Stanisław Filosek (TW "Kałamarz") ostatni przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" Walcowni Zgniatacz.

Przedstawione dziennikarzom nazwiska to odtajnione przez IPN dane, które otrzymali Edward Nowak i Czesław Szewczuk (jeden z  organizatorów strajku w Hucie w 1980 r., a potem członek KRH odpowiedzialny za sprawy informacyjne). Nazwisko jednego z tajnych współpracowników ujawnił ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.

Listę tajnych współpracowników SB, podając ich nazwiska i  pseudonimy, odczytał Handzlik.

"Zakładamy, że dane, które otrzymaliśmy z IPN, w sposób bezdyskusyjny i niewątpliwy wskazują na właściwe osoby, które działały pod poszczególnymi pseudonimami w sieci, zorganizowanej przez SB na terenie dawnej Huty im. Lenina i nie tylko tam" -  powiedział Handzlik.

Dodał, że na razie pokrzywdzeni nie wiedzą, który z tajnych współpracowników SB był "bardziej zasłużony", kto donosił ze  strachu, a kto z innych, "bardziej nikczemnych" pobudek.

"Nie powinniśmy przedstawiać opinii publicznej, że wszyscy ci agenci byli równi, wszyscy byli kanaliami i łotrami, których trzeba z góry przekreślić, pogardzać nimi i nie dawać im szans na  to, żeby powiedzieli o sobie coś więcej, odkryli swoje tajemnice, żeby zrobili to uczciwie na miarę tego, co teraz potrafią" -  zaznaczył Handzlik.

Mieczysław Gil powiedział PAP, że byli tajni współpracownicy, którzy przeproszą i zwrócą się o przebaczenie, zapewne je  otrzymają, a sami "nie będą musieli wiecznie żyć z tym balastem". Czesław Szewczuk podkreślał, że nie chodzi o piętnowanie byłych tajnych współpracowników. "Tylko o to, by przez ujawnienie prawdy obnażyli mechanizm działania ludzi, którzy dzisiaj po weryfikacji uważają się za twórców +S+ i wolności, IV RP, zajmują wysokie stanowiska państwowe i śmieją się w twarz ofiarom" - powiedział Szewczuk.

Większość osób, których nazwiska ujawniono, pracowała w hucie im. Lenina. Z akt IPN wynika, że osoby te przekazywały różne informacje, które służyły SB głównie do sporządzana portretów psychologicznych opozycjonistów; tajni współpracownicy mieli także za zadanie skłócenie hutniczej "S" i inicjatywy takie podejmowali.

Ks. Zaleski mówił, że różne są życiorysy TW i nie można ich traktować jednakowo. Dodał, że jak wynika ze znanych mu materiałów, w otoczeniu Karola Wojtyły, wśród wielu agentów, działał m.in. tajny współpracownik o kryptonimie Marecki (używał także trzech innych kryptonimów - Tukan, Kolejarz, Dyrektor); był to dyrektor jednego z wydziałów kurii metropolitarnej i składał bardzo dokładne raporty dotyczące Wojtyły oraz jego przyjaciół z  tzw. Rodzinki.

Według ks. Zaleskiego, drugi tajny współpracownik "Turysta" wprawdzie podjął współpracę, ale potem ją zerwał i swoją gorliwą pracą dla Kościoła pokazał, że można się od takiego zobowiązania wyzwolić. Obaj już nie żyją.

Zdaniem ks. Zaleskiego, ujawnienie prawdy o tamtych czasach jest "potrzebne i konieczne", zwłaszcza gdy toczy się proces beatyfikacyjny Jana Pawła II. "Nie chcę być lustratorem Archidiecezji Krakowskiej (...), ale chcę zaapelować o to, żeby duchowni jednak oczyścili swoje środowisko. Proces beatyfikacyjny Ojca Świętego jest chyba najlepszym powodem do tego, żeby już nie  mówić: +nie mów+. To fałszywa droga" - uważa ks. Zaleski. Dodał, że on sam spotkał się z sugestiami: nie czytaj akt, nie mów.

"Akta IPN pokazują naprawdę szlachetne postacie księży, którzy nie dali się złamać" - podkreślił ks. Zaleski.

Na spotkaniu z dziennikarzami do współpracy z SB przyznał się Stefan Pytel, którego nazwisko znalazło się na liście ujawnionej przez związkowców. Jak podkreślił, na nikogo nie donosił, a SB przekazywał jedynie informacje dotyczące przestrzegania norm bhp i  wypadków przy pracy.

"Uważałem, że nie robię nikomu krzywdy. Wręcz odwrotnie, że  pokażę wydział w dobrym świetle, jako dobrze pracujący. Taki był mój cel jako inspektora bhp" - powiedział Pytel. Dodał, że jego kontakty z SB rozpoczęły się przed wprowadzeniem stanu wojennego i  że nie brał za nic pieniędzy.

"Nie podałbym mu ręki. Nie widzę w nim skruchy" - mówił Szewczuk.

Dawni działacze hutniczej "S" zapowiadają, że jeśli uzyskają z  IPN kolejne odtajnione nazwiska tajnych współpracowników to je upublicznią. Nadal czekają, że osoby te ujawnią się same.

ks, pap