Europoseł PO kłamcą lustracyjnym

Europoseł PO kłamcą lustracyjnym

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eurodeputowany Platformy Obywatelskiej Stanisław Jałowiecki jest kłamcą lustracyjnym - orzekł Sąd Lustracyjny I instancji. Obrona zapowiada apelację. To pierwszy wyrok lustracji wobec polskiego członka europarlamentu.
Według sądu, 60-letni obecnie Jałowiecki zataił w swym oświadczeniu lustracyjnym, iż w 1973 r. jako tzw. konsultant Służby Bezpieczeństwa w Katowicach, udzielił jej pomocy w postaci socjologicznej analizy kilku nielegalnych ulotek. Konsultant to  podlegająca lustracji - tak samo jak tajny współpracownik - forma współpracy z tajnymi służbami, polegająca na wykonywaniu analiz naukowych potrzebnych SB.

W ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Grzegorz Pomianowski ujawnił, że w maju 1973 r. kpt. SB z Katowic o nazwisku Szczepanik wytypował Jałowieckiego - wówczas młodego socjologa - jako konsultanta w dziedzinie "obcej propagandy". Według sędziego, podczas spotkania w hotelu Katowice z dwoma oficerami SB Jałowiecki "przyjął propozycję udzielenia pomocy w charakterze konsultanta" i podpisał zobowiązanie do zachowania tego faktu w  tajemnicy. Ustalono też "sposób nawiązywania łączności" oraz  zarejestrowano go w SB jako konsultanta.

Jak ustalił sąd, w październiku 1973 r. w komendzie wojewódzkiej MO w Katowicach Jałowiecki ocenił kilka ulotek pod kątem sylwetek ich autorów, za co wypłacono mu 100 zł, których odbiór pokwitował. Sędzia podkreślił, że analizy ulotek trafiły potem do akt konkretnych spraw prowadzonych przez SB. Sąd ustalił, że były tylko te dwa spotkania Jałowieckiego z SB w 1973 r. "Więcej spotkań nie było" - dodał sędzia.

Zwrócił uwagę, że zgodnie z instrukcją SB, od konsultanta pobierano tylko zobowiązanie do zachowania tajemnicy (nie zaś - zobowiązanie do współpracy, jak wobec tajnych współpracowników).

Sąd wspomniał o "chlubnej działalności" opozycyjnej Jałowieckiego w latach 80. (w stanie wojennym skazano go za działalność w  podziemnej "Solidarności" w Opolu na 10 miesięcy więzienia. Po  odbyciu kary wyjechał z Polski. Pracował w rozgłośni polskiej Radia Wolna Europa; w latach 1986-1988 był jej wicedyrektorem).

Jałowiecki nie chciał komentować wyroku. Wcześniej mówił sądowi, że padł ofiarą prowokacji SB. Wyjaśniał, że w 1973 r. przełożony z  Politechniki Śląskiej (jak się niedawno dowiedział - agent SB) polecił mu wygłosić wykład o propagandzie. "Sugerował, bym wykorzystał do tego dokumenty niejawne, i że ktoś do mnie zadzwoni w tej sprawie" - relacjonował Jałowiecki. Zadzwonił pracownik MO w  Katowicach, który powiedział mu, by przyjechał taksówką, za którą będzie miał zwrócone pieniądze.

W komendzie oficer dał mu kilka nielegalnych ulotek, których treść Jałowiecki spisał na potrzeby wykładu. Na koniec podyktował treść pokwitowania przekazanych mu 100 zł na taksówkę. "Polecił tak pisać, bo wyjaśnił, że inaczej nie rozliczy pieniędzy na  taksówkę; po czym zaproponował stałe spotkania poza komendą. Odmówiłem" - zeznawał Jałowiecki. "Dopiero wtedy zrozumiałem, że  to była zastawiona na mnie pułapka" - oświadczył. Podkreślał, że  oficer zabrał mu notatki o ulotkach, wobec czego do wykładu nie  doszło.

Obrońca mec. Jan Stefanowicz - który wnosił o uznanie prawdziwości oświadczenia - powiedział, że wyrok nie będzie miał wpływu na pozycję jego klienta jako eurodeputowanego. Zapowiedział apelację, podkreślając, że Jałowiecki nie był konsultantem, a  notatki robił w MO na swój użytek, nie dla SB.

Wniosek o wszczęcie procesu wobec Jałowieckiego skierował w  grudniu 2004 r. - tuż przed końcem swej kadencji - ówczesny rzecznik interesu publicznego Bogusław Nizieński. Obecny rzecznik podtrzymał to oskarżenie - Andrzej Ryński wnosił o uznanie kłamstwa lustracyjnego.

Lustracja polskich deputowanych do Parlamentu Europejskiego odbywa się na takich samych zasadach jak parlamentarzystów w  Polsce. Osoba uznana za kłamcę lustracyjnego traciłaby mandat, ale  wykonanie tego przepisu może być dużym problemem - PE musiałby bowiem stwierdzić wygaśnięcie mandatu, a nie wiadomo, kto i w  jakim trybie miałby to stwierdzać. Sąd ujawnił, że podczas przesłuchania u Nizieńskiego Jałowiecki rozważał dymisję z funkcji europosła.

ks, pap