Prezydent za "pomarańczowymi"

Prezydent za "pomarańczowymi"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Spotkaniem z byłą premier Ukrainy Julią Tymoszenko i niespodziewanym odwołaniem z powodu pogody podróży do Charkowa zakończyła się dwudniowa wizyta oficjalna prezydenta Polski na Ukrainie.
Opuszczając Kijów Lech Kaczyński powiedział, że wraca do Polski zadowolony.

W środę, drugiego dnia pobytu na Ukrainie, Kaczyński przyjął w  swej rezydencji byłą szefową ukraińskiego rządu i jedną z  przywódczyń "pomarańczowej rewolucji" Julię Tymoszenko.

"Prezydent wyraził zainteresowanie dzisiejszą sytuacją polityczną na Ukrainie i kwestiami związanymi z wyborami parlamentarnymi" -  powiedziała dziennikarzom Tymoszenko po rozmowie z prezydentem Kaczyńskim.

Pytana, czy możliwe jest zjednoczenie obozu "pomarańczowej rewolucji" odparła, że jej partia w przyszłym parlamencie będzie popierała prezydenta Wiktora Juszczenkę.

Zaznaczyła też, że polski prezydent interesował się tematyką związaną z bezpieczeństwem energetycznym. "Ukraina potrzebuje poparcia Europy w rozmowach gazowych z Rosją" - podkreśliła Tymoszenko.

Po spotkaniu z byłą premier polski prezydent raz jeszcze rozmawiał z prezydentem Ukrainy Wiktorem Juszczenką. Miało to  miejsce podczas uroczystości pożegnania Lecha Kaczyńskiego, w  której uczestniczyły również małżonki obu prezydentów Maria Kaczyńska i Kateryna Juszczenko.

Następnie Lech Kaczyński wraz z towarzyszącą mu delegacją złożył kwiaty pod Pomnikiem "Ofiar Głodu 1932-1933", na grobach spoczywających w Kijowie polskich żołnierzy oraz na mogile ukraińskiego poety Wasyla Stusa.

Podsumowując swój pobyt na Ukrainie oraz rozmowy przeprowadzone z  ukraińskimi politykami, prezydent Kaczyński powiedział, że Polska wolałaby, żeby po zbliżających się wyborach parlamentarnych na  Ukrainie rządził "obóz pomarańczowy". Zapewnił jednocześnie, że  nasz kraj będzie współpracował z każdym ukraińskim rządem.

"Nie kryję, że my chcielibyśmy widzieć u władzy obóz pomarańczowy. Oczywiście będziemy współpracować z każdym rządem na  Ukrainie" - powiedział w środę dziennikarzom Lech Kaczyński.

Zaznaczył, że trzeba pamiętać o polskich doświadczeniach sprzed 15 lat. "Rozumiem, że prozachodni kurs Ukrainy jest kursem, którego zachwianie miałoby bardzo złe skutki dla samej Ukrainy, a  także dla Polski i Europy" - powiedział prezydent.

Apelował również, aby nie przesądzać już w tej chwili, kto wygra wybory na Ukrainie. W sondażach przedwyborczych prowadzi partia Regiony Ukrainy byłego premiera i kontrkandydata Juszczenki w  wyborach prezydenckich, Wiktora Janukowycza.

"W tej chwili różnice między Naszą Ukrainą a Partią Regionów Janukowycza nie są duże" - ocenił Kaczyński i dodał, że z  polskiego doświadczenia wiadomo, jaka jest relacja między wynikami badań a wynikami wyborów.

Prezydent powiedział, że swoją wizytę na Ukrainie ocenia bardzo pozytywnie. Podkreślił, że jej celem było umocnienie silnego dwustronnego związku politycznego oraz perspektyw dalszej współpracy.

Po południu prezydent Kaczyński planował jeszcze wizytę w  Charkowie, jednak z powodu złych warunków atmosferycznych, uniemożliwiających przelot z Kijowa do Charkowa, ta część wizyty została odwołana. Z Kijowa prezydent wyleciał do Warszawy.

W Charkowie prezydent miał wziąć udział w Charkowie w  uroczystościach na cmentarzu upamiętniającym ofiary zbrodni katyńskiej. Miał też wygłosić na miejscowym uniwersytecie wykład na temat idei solidarności w zjednoczonej Europie.

pap, ss