Francuzi i Holendrzy eurokonstytucji nie zrozumieli. Niektórzy zrozumieli ją źle, co zresztą oczywiste, gdyż przerabiając 400 stron budowy przyszłej UE można się pomylić. Społeczeństwo składa sił z jednostek przypadkowych i nie można mu do końca ufać. Ale nic straconego. Nie po to wybrano parlament, by w kwestii dziejowej nie stanął na wysokości zadania. Czego obywatele nie zrozumieli, to już nie muszą rozumieć. Wystarczy, że zrobią to posłowie, którym w końcu za coś się płaci. Reszta dokumentu, w którym obieca się socjalny model UE, a dla niewtajemniczonych zasiłki dla wszystkich, pójdzie pod głosowanie, a tego już Francuzi ani Holendrzy nie mogą odrzucić. Za nimi już niebawem pójdzie wspólnym krokiem reszta dziatek Europy.
Tylko właściwie po co to wszystko. Po co głosować i wydawać pieniądze. Przecież potrzeb jest wiele, a głosowanie - co pokazuje frekwencja - nie należy do najpilniejszych. Konstytucję lepiej zadekretować. Nie Chirac napisze, Angela Merkel przypieczętuje, a Wolfgang Schüssel przyklaśnie i konstytucja zacznie obowiązywać. Wtedy już nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie wymyślono nic lepszego od demokracji.
Grzegorz Sadowski