Władze podkreślają, że przedterminowe głosowanie ma umożliwić spełnienie obywatelskiego obowiązku osobom, które w dniu właściwych wyborów, 19 marca, będą znajdowały się poza miejscem zamieszkania.
Opozycja apeluje, by głosować wyłącznie w niedzielę. Według niej przedterminowe głosowanie daje największe pole do fałszerstw wyborczych.
"Brak kontroli nad urnami wyborczymi sprawia, że zamiana głosów jest bardzo łatwa" - podkreśla Anatolij Lebiedźka, jeden z liderów sztabu wyborczego kandydata sił demokratycznych na prezydenta Alaksandra Milinkiewicza.
Do sztabu Milinkiewicza napływają sygnały o naciskach, by głosować wcześniej. Według opozycji, presja wywierana jest na studentów w akademikach, którzy dostali dodatkowy dzień wolny w poniedziałek, i są nakłaniani do wyjazdów. Zmusza się też milicjantów, wojsko, a także pracowników w miejscach pracy.
Sztab Milinkiewicza podkreśla, że na Białorusi odsetek wyborców korzystających z prawa wcześniejszego oddania głosu jest nieproporcjonalnie wysoki: sięga zazwyczaj kilkunastu procent, podczas gdy w innych krajach wynosi zwykle ok. 4 proc.
W 2004 roku w wyborach parlamentarnych i referendum, które dało prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence zezwolenie na ubieganie się o trzecią kadencję, przed terminem zagłosowało - według oficjalnych danych - 13,7 proc. uprawnionych. Niezależni obserwatorzy ocenili jednak, że głos oddało wcześniej 25 proc. wyborców.
Internetowa gazeta "Biełorussije Nowosti" przypomniała, że niezależni obserwatorzy zwrócili w 2004 roku uwagę na liczne naruszenia prawa podczas przedterminowego głosowania, głównie na forsowanie udziału w nim na uczelniach i w miejscach pracy. Podkreślili też, że nie plombowano urn na noc lub plomby były uszkodzone.
pap, ss