5 tys. demonstrantów na placu Oktiabrskim

5 tys. demonstrantów na placu Oktiabrskim

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na wezwanie Alaksandra Milinkiewicza, kandydata sił demokratycznych w niedzielnych wyborach prezydenckich na  Białorusi, na Placu Oktiabrskim w centrum Mińska zebrało się ponad pięć tysięcy ludzi.
Wraz z upływem czasu liczba ta zmalała do dwóch tysięcy. Do Milinkiewicza dołączył na wiecu drugi z opozycyjnych kandydatów, Alaksandr Kazulin. Przyniósł ze sobą dzwon, który ustawiono na trójnogu. Jego zwolennicy przynieśli ikony i portrety patriarchy Filareta.

Przemawiając do tłumu Milinkiewicz oświadczył, że wolny naród Białorusi nie uznaje niedzielnych wyborów. "To nie wybory, lecz państwowy przewrót antykonstytucyjny" - oświadczył. Tłum przyjął jego słowa okrzykami: "Hańba".

"Będziemy żądać prawdziwych, zgodnych z prawem i sprawiedliwych wyborów. Przyjmiemy rezolucję naszego zgromadzenia, w której powiemy 'Nie' dyktaturze" - zapowiedział Milinkiewicz. Podkreślił, że po niedzielnych wyborach krajem kieruje nieprawomocny prezydent.

"Nasz protest będzie silny i długi" - oświadczył Milinkiewicz. Zaapelował do ludzi, by wytrwali i nie rozchodzili się z placu.

Z trybuny wciąż przemawiają działacze sztabów obu kandydatów. "Będziemy walczyć o wolność, będziemy stać" - powiedział Milinkiewicz, zabierając głos po raz drugi. "Kto nie może stać, niech idzie do domu, ale przyjdźcie jutro. Czeka nas zadanie; wolność, wiara, Matka Boska" - mówił.

Po dwóch godzinach wiecu tłum zaczął topnieć. Pozostała głównie młodzież. Około 10 młodych ludzi ustawiło wśród tłumu trzy małe namioty turystyczne. Przynieśli też ze sobą gitarę. W przerwach między przemówieniami z megafonów płynie muzyka. Wystąpieniom towarzyszy dźwięk dzwonu.

Nad tłumem powiewają biało-czerwono-białe flagi historyczne i  niebieskie Unii Europejskiej. Tłum skanduje "Milinkiewicz", "Wolności".

"Przyszliśmy tutaj, bo znowu z nas zakpili. 82 procent głosów na  Łukaszenkę to śmieszne. Wśród wszystkich moich znajomych nikt nie  głosował na niego, ani jeden - albo głosowali na innego kandydata, albo przeciwko wszystkim" - powiedział uczestnik wiecu, 30-letni Siarhiej.

Spotkany na placu socjolog Aleh Manajew, szef Niezależnego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych i Politycznych, powiedział, że najwyraźniej w społeczeństwie coś się zmieniło, ale według niego nie została jeszcze przekroczona masa krytyczna.

"Niedzielna manifestacja świadczy, że proces ruszył z punktu, w  jakim był dwa lata temu, ale to za mało" - ocenił.

Zdaniem Manajewa, aby została przekroczona granica, potrzebne są dwa czynniki. Pierwszy to przedstawienie przez Milinkiewicza, Kazulina i całą ekipę sił demokratycznych dowodów, że wybory zostały naprawdę sfałszowane. Drugim niezbędnym czynnikiem jest konkretny plan dalszych działań. "Nie to, że przez pięć lat mamy reformy, ale co robić teraz, jutro - stawiać namioty, iść dokądś. Tak jak to było na ukraińskim Majdanie i gruzińskim placu Rustawelego" - uważa Manajew.

Po dwóch godzinach wiecu tłum zaczął topnieć. Późnym wieczorem pozostała głównie młodzież. Około 10 młodych ludzi ustawiło wśród tłumu trzy małe namioty turystyczne. Przynieśli też ze sobą gitarę.

Plac obstawiła umundurowana milicja. W pobliskich ulicach i za Pałacem Republiki zaparkowane są autobusy i wozy milicyjne. Milicja na razie nie interweniuje.

pap, ab