Maszkiewicz i Samolińska zostali zatrzymani w nocy z czwartku na piątek, gdy białoruska milicja likwidowała miasteczko namiotowe opozycji na mińskim Placu Październikowym.
Rozprawy odbyły się jedna po drugiej w sądzie dzielnicy Leninskaja. Maszkiewicz i Samolińska mieli zapewnionego adwokata z urzędu, tłumacza i opiekę konsularną. Przeciwko nim zeznawali milicjanci.
"Jestem dumny, że byłem na Placu Październikowym" - powiedział Maszkiewicz, wyprowadzany po ogłoszeniu wyroku. Na sali sądowej powiedział, że podczas zatrzymania został pobity, ale sędzia nie zwróciła na te słowa uwagi; siedziała ze spuszczoną głową.
25-letnia stażystka "Gazety Wyborczej" z Lublina zadeklarowała, że niczego nie żałuje. "To był po prostu nieprawdziwy proces" - oceniła. Powiedziała dziennikarzom, że zeznający przeciw niej milicjant kłamał.
"Twierdził, że stał o metr ode mnie, a ja go w ogóle nie widziałam. Mówił, że krzyczeliśmy rzeczy, których nikt nigdy nie krzyczał przez cały czas funkcjonowania miasteczka namiotowego" - wskazała.
Powiedziała, że podczas zatrzymania była bita. Funkcjonariusz specnazu uderzył ją mocno w głowę, ponieważ jej na czas nie spuściła.
Świadczący przeciwko niej milicjant plątał się w zeznaniach; adwokat wyłapał, że w ustnych zeznaniach cytował inne hasła, niż były zapisane w protokole.
Przed rozprawami do Maszkiewicza i Samolińskiej dopuszczono na rozmowę dwóch konsuli. Jednym z nich był szef wydziału konsularnego ambasady RP w Mińsku Krzysztof Świderek. Obaj dyplomaci byli obecni na rozprawach.
Podczas likwidacji miasteczka namiotowego na Placu Październikowym milicja aresztowała kilkuset uczestników protestu, którzy domagali się powtórzenia wyborów prezydenckich na Białorusi.
Korytarzami sądu dzielnicy Leninskaja nieustannie doprowadzano na rozprawy kolejne grupy uczestników protestu. W większości były to dziewczyny, które skazywano na karę grzywny lub aresztu, najczęściej na 7 dni. Wszystkie, przechodząc obok dziennikarzy, deklarowały, że niczego nie żałują.
"Niczego nie żałuję i nie będę żałować. Zostałam skazana za to, że broniłam tych pięknych, młodych ludzi" - niemal wykrzyczała 45- letnia kobieta, skazana na 15 dni.
47-letni Maszkiewicz, w latach 80. działacz organizacji pacyfistycznej Wolność i Pokój, był konsulem generalnym w Grodnie w latach 1994-97 i ambasadorem RP w Mińsku w latach 1998-2002.
Przyjechał na Białoruś w czwartek, by zapoznać się z sytuacją po wyborach. Wieczorem poszedł na Plac Październikowy, gdzie od poniedziałkowego wieczora trwał protest.
pap, ss, ab