Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czym jest instrukcja 0018, jak Andrzej Urbański został oficerem, co Wiesław Kaczmarek robi u Aleksandra Gudzowatego, czemu prokuratura przesłucha Jolantę Kwaśniewską - o tym piszą dzisiejsze gazety.
"Gazeta Wyborcza" dotarła do nieznanej instrukcji peerelowskiego MSW z 17 lutego 1982 r., dwa miesiące po wprowadzeniu stanu wojennego. Gen. Czesław Kiszczak kazał w niej esbekom ukrywać, że źródłem ich informacji są podsłuchy. Mieli je zamieniać na fałszywe raporty tajnych współpracowników. Instrukcja wyszła na jaw dopiero teraz, przy okazji utajnionego procesu autolustracyjnego Małgorzaty Niezabitowskiej. B. rzeczniczka rządu Tadeusza Mazowieckiego broni się przed zarzutem, że była tajnym współpracownikiem peerelowskiej bezpieki. O instrukcji opowiedział sądowi jeden ze świadków na procesie, b. płk SB, a potem UOP, Aleksander Minkowicz. Według informacji z kilku źródeł Minkowicz zeznał, że w resorcie obowiązywała zasada utajniania informacji pochodzących z wszelkiego rodzaju technik operacyjnych, czyli podsłuchów telefonicznych i pokojowych. Tłumaczył, że uzyskane w ten sposób informacje wpisywało się w raporty agentów. Jeden z byłych szefów MSW mówi dziennikowi, dlaczego Kiszczak podpisał instrukcję 0018: - Naszym nadrzędnym celem była ochrona środków techniki operacyjnej. Baliśmy się przecieków, a zdekonspirowany podsłuch był nic niewart. Doradca prezesa IPN Antoni Dudek uważa, że instrukcję trzeba opublikować i zastanowić się, co ona oznacza dla procesu lustracji w Polsce - czytamy w artykule "Instrukcja Kiszczaka 0018".

Podchorąży Andrzej Urbański, szef Kancelarii Prezydenta RP i szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, został oficerem. Jak mówi - sam nic o tym nie wiedział. Sztab Generalny twierdzi co innego - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Minister Urbański - oficer mimo woli". - Jestem oficerem? Dziwnie działa to państwo, skoro od pana o tym się dowiaduję - tak zareagował Urbański na telefon dziennikarza "GW". Postanowił sprawdzić informację, dzwoniąc do szefa MON. Po chwili: - Rzeczywiście, dwa tygodnie temu minister Radek Sikorski podpisał mój awans na podporucznika. Zapewniam, że w żaden sposób o to nie zabiegałem. W styczniu prezydent Lech Kaczyński powierzył Andrzejowi Urbańskiemu obowiązki szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Miesiąc później rozpoczęła się procedura wojskowego awansu. Minister mógłby zostać oficerem, gdyby wykazał się "szczególnym męstwem" na polu walki. To odpada. Inne wyjście - powinien wziąć udział w ćwiczeniach wojskowych "w wymiarze co najmniej dziesięciu dni na stanowisku określonym posiadanym przydziałem mobilizacyjnym". Ale rok temu, po skończeniu 50 lat, Andrzej Urbański został wykreślony z wojskowej ewidencji i na ćwiczenia nie można go było mobilizować. Sztab rozwiązał problem. Od 1 do 7 marca odbywały się w Warszawie ćwiczenia reagowania kryzysowego. Andrzej Urbański pojawiał się na porannych zebraniach sztabowców i podpisywał listę obecności. - Nie wiedziałem, że te ćwiczenia są warunkiem mojej nominacji oficerskiej, bo nic nie wiedziałem o samym pomyśle awansu - zapewnia minister.

SLD-owski minister skarbu Wiesław Kaczmarek sprzedał firmie Brasco Aleksandra Gudzowatego wrocławski Polmos o prawie 9 mln zł za tanio - twierdzi NIK w opublikowanym ostatnio raporcie. Dziś Kaczmarek jest prezesem Brasco, a wrocławskim Polmosem kieruje inny SLD-owski polityk, były wiceminister skarbu w poprzednim rządzie - Krzysztof Żyndul - ujawnia "Gazeta Wyborcza" w artykule "Kaczmarek w Polmosie u Gudzowatego". - Przy sprzedaży wrocławskiego Polmosu minister postąpił nierzetelnie - mówi Elżbieta Sikorska, zastępca dyrektora departamentu gospodarki w NIK. Bo poza tym, że za tanio, to jeszcze kupującemu rozłożono spłatę na korzystne dla niego raty. Wiesław Kaczmarek twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia. - Kontrolerzy NIK-u nie rozumieją, że czymś innym jest wycena firmy, a czymś innym jej wartość rynkowa. Znalazłem pracę u pana Gudzowatego, gdzieś muszę pracować. Aleksander Gudzowaty uznał pytanie o to, dlaczego zatrudnił Wiesława Kaczmarka, za sugerujące, że kupując wrocławski Polmos, "zrobił jakiś szwindel". Tymczasem Kaczmarek jest według niego jednym z najlepszych menedżerów w kraju.

Prokuratura Apelacyjna w Katowicach sprawdzi finanse fundacji "Porozumienie bez barier". Już zdecydowano o wezwaniu na przesłuchanie Jolanty Kwaśniewskiej - czytamy w "Życiu Warszawy" w artykule "Prokurator przesłucha Kwaśniewską". - Przesłuchanie pani Jolanty Kwaśniewskiej będzie konieczne - potwierdza Janusz Kaczmarek, szef Prokuratury Krajowej. O co będą pytać śledczy byłą prezydentową? "ŻW" opublikowało listę prywatnych darczyńców fundacji, wśród których było kilkunastu prezesów państwowych firm i spółek z udziałem skarbu państwa. Znalazł się tam też dyrektor firmy, której właścicielami byli kontrowersyjni wiedeńscy biznesmeni Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel. To oni organizowali słynne spotkanie Jana Kulczyka i pułkownika KGB Władimira Ałganowa, w czasie którego miano rozmawiać o sprzedaży polskich rafinerii Rosjanom.

Tanie domy jednorodzinne dla młodych ludzi - to pomysł na rozwój rynku mieszkaniowego, który promują władze największych miast w kraju - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Mały dom w cenie mieszkania". Z pomocą unijnych pieniędzy i przy wsparciu państwa rodzime metropolie chcą wybudować specjalne miasteczka, w których osiedlać miałyby się osoby rozpoczynające swoje życie zawodowe i zakładające rodziny. W latach 2007 - 2013 w dwunastu dużych miastach, które zrzesza Unia Metropolii Polskich, może powstać co najmniej sto tego typu miasteczek, w których zbudowanych zostanie ok. 100 tys. domów oraz mieszkań w małych domach wielorodzinnych. W sumie w takich miasteczkach mogłoby się osiedlić ponad 300 tys. osób. Samorządowcy oceniają, że koszt metra kwadratowego domu mógłby wynieść tylko 1 - 1,5 tys. zł. Za metr w oddawanych obecnie do użytku mieszkaniach w dużych miastach trzeba zapłacić od 3,5 do 5,5 tys. zł. Działki, na których domy zostałyby wybudowane, ich mieszkańcy mogliby kupić np. w ratach albo wieczyście użytkować. Dochody ze sprzedaży działek uzbrojonych poszłyby zaś na infrastrukturę następnych miasteczek. Cały pomysł opiera się na tym, że miasta wyodrębniłyby grunty (m.in. z zasobów własnych, skarbu państwa i jego spółek, z zakupu gruntów rolnych), które następnie przygotowałyby pod zabudowę. Pieniądze na przygotowanie terenu miałyby pochodzić z funduszy unijnych (2 - 3 mld euro) oraz ze wsparcia nisko oprocentowanymi kredytami z państwowego Banku Gospodarstwa Krajowego.

Jesteś odważny, sprawny, twardy? Zostań zawodowym żołnierzem. Wojsko da ci nie tylko pewną pracę, ale także piękne, nowe mieszkanie - pisze "Fakt" w tekście "Wojsko daje mieszkania". Generałowie rozumieją, że świetnie wyszkolony żołnierz musi mieć dobre warunki do odpoczynku i prywatnego życia. Zamiast dusznych, wieloosobowych sal koszarowych oferują zawodowcom w mundurach nowoczesne, przestronne i doskonale wyposażone mieszkanie. "Nasza Wojskowa Agencja Mieszkaniowa ma ich aż pięćset" - mówi dziennikowi kapitan Adam Grell z jednostki w Brzegu. W jego I Brygadzie Saperów służy już 200 zawodowych szeregowych. A potrzeba jeszcze przynajmniej 50. Na początek dostana oni 1300 zł. Za mieszkanie muszą zapłacić sami. Czynsz za trzy pokoje z kuchnią i łazienką oraz opłaty za ogrzewanie, gaz i prąd wynoszą razem ok. 500 zł. Przed szeregowcami stoi otworem droga awansu. W trakcie 6-letniego kontraktu mogą przejść kurs podoficerski i kontynuować służbę.

Rok 2016. 15 mln Polaków pracuje za granicą. W kraju pada przemysł. Nie ma rąk do pracy. Brakuje nie tylko lekarzy, pielęgniarek, informatyków i inżynierów. Ojczyznę opuścili hydraulicy, budowlańcy i piekarze. Starsi ludzie wyszli na ulice po załamaniu się systemu emerytalnego. Rząd bezradnie rozkłada ręce - pracujących jest tak mało, że nie są w stanie utrzymać poprzednich pokoleń - taki czarny scenariusz przedstawia "Superexpress" w artykule "W kolejce po szczęście". Ale rzeczywistość też nie jest budująca. Każdego dnia z Polski wyjeżdża i wylatuje ok. 800 osób szukających pracy, miesięcznie to 24 tys. ludzi, rocznie blisko 290 tysięcy! Jadą na Wyspy Brytyjskie, do Irlandii, do Stanów Zjednoczonych. Zaraz zaczną się też "ucieczki" do Hiszpanii, a w 2007 r. do Holandii, które to kraje otwierają dla nas rynki pracy. Wiadomo: nie wyjedziemy wszyscy. Ale pokusa pracy za granicą korci. Najczęściej ulegają jej młodzi, wykształceni, znający przynajmniej jeden język. Kraj opuszczają fachowcy, specjaliści, także robotnicy.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/