Artur Bryliński, skazany na 25 lat więzienia za zabójstwo dwóch gangsterów, opuścił w czwartek przed południem więzienie we Włocławku. Tego dnia do więzienia wpłynął nakaz jego zwolnienia. Przed budynkiem więzienia czekała na Brylińskiego narzeczona.
W środę prezydent otrzymał opinię prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry dotyczącą zastosowania prawa łaski wobec Brylińskiego. Ziobro uważa, że Bryliński zasługuje na przedterminowe zwolnienie, ale z zastosowaniem okresu próbnego.
Prezydent przyznał, że jest różnica między Brylińskim a skazanym wraz z nim Sławomirem Sikorą, ułaskawionym w 2005 roku przez b. prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.
"W okresie, w którym zostali skazani sprawcy tego zabójstwa - brutalnego, ale które było zabójstwem oprawców, niejako w ramach przekroczenia obrony własnej, na sprawców zabójstw rabunkowych, starszych bezbronnych kobietach zapadały wyroki po 8-10 lat więzienia" - tłumaczył prezydent.
A wówczas - jak dodał - 25-letnie wyroki pozbawienia wolności były najwyższym wymiarem kary.
"Pamiętam, jak olbrzymi mój sprzeciw to budziło. Oczywiście, zbrodnia zabójstwa jest zawsze zbrodnią zabójstwa i wymaga surowego ukarania, ale czym innym jest zabójstwo człowieka, który jest oprawcą, a czym innym zabójstwo przypadkowej osoby, by zarobić tysiąc czy dwa tysiące złotych" - mówił prezydent.
"Orzecznictwo z tamtych czasów uważam za przejaw pewnego systemu wartości, z którym porządny człowiek żadną miarą nie może się zgodzić. Stąd moje ułaskawienie pana Artura Brylińskiego" - wyjaśnił Lech Kaczyński.
Bryliński zwrócił się o ułaskawienie do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Procedura trwa. O zastosowanie prawa łaski wobec Brylińskiego zwrócił się do prezydenta minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, według niego zasługuje on na przedterminowe zwolnienie, ale z zastosowaniem okresu próbnego.
Bryliński powiedział, że "traktuje to (nakaz zwolnienia) jako dłuższą przepustkę, gdyż cały czas nie zapadła decyzja prezydenta" w sprawie ułaskawienia.
"Mam jednak nadzieje, że mnie ułaskawi" - powiedział Bryliński dziennikarzom.
Na początku lat 90. młodzi biznesmeni Bryliński, Sikora i Tomasz K. wplątali się w układy z pochodzącym ze Śląska Grzegorzem G., zajmującym się m.in. handlem kradzionym towarem i wymuszaniem zwrotu fikcyjnych długów. Pewnego dnia G. zażądał od nich zwrotu nieistniejącej pożyczki. Szantażował ich, groził śmiercią, zmuszał do popełniania przestępstw (m.in. fałszowania czeków), Brylińskiemu zabrał dokumenty i odcisnął na nożu jego odciski palców, strasząc, że podrzuci ten nóż w miejscu jakiejś zbrodni.
W marcu 1994 r. Bryliński z kolegami zwabił Grzegorza G., który przyjechał ze swym "ochroniarzem", Mariuszem K. W mieszkaniu Sikory skrępowali ich i wywieźli za miasto. W lesie pod Maciejowicami obaj prześladowcy zostali zabici - nożem i tasakiem. Odcięte piłką do metalu głowy obu ofiar zostały zmasakrowane, by utrudnić ich identyfikację. Sprawcy pozbyli się bezgłowych ciał, wrzucając je w foliowych workach do Wisły. Głowy i narzędzia zbrodni wrzucili do Pilicy.
Zbrodnia wyszła na jaw po kilku dniach, gdy ciała wypłynęły na brzeg. Sprawcy przyznali się policji do zbrodni i opowiedzieli o niej w szczegółach.
pap, ss, ab