Nie będzie majowych wyborów

Nie będzie majowych wyborów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Nie będzie majowych wyborów parlamentarnych. Sejm odrzucił projekt uchwały PiS o samorozwiązanie Izby. Wniosek PiS poparło 206 posłów, przeciw było 236, a wstrzymało się 6.
Aby doszło do skrócenia kadencji Sejmu wniosek musiałoby poprzeć co najmniej 307 posłów.

Spośród 156 posłów PiS za samorozwiązaniem głosowało 153 posłów, nikt nie był przeciw, a wstrzymało się dwóch: Piotr Cybulski i  Kazimierz Gołojuch, jeden poseł nie głosował - Szymon Giżyński.

W SLD 53 głosujących posłów było za skróceniem kadencji Sejmu.

W PO wszyscy głosujący - 130 posłów - opowiedzieli się przeciwko projektowi PiS. W Samoobronie 49 głosowało przeciw majowym wyborom, a jeden - Jan Bestry - wstrzymał się od głosowania.

Także w LPR jedna osoba - Anna Sobecka - wstrzymała się od głosu, pozostałych 30 posłów opowiedziało się przeciwko skróceniu kadencji.

W PSL wszyscy głosujący - 23 posłów - opowiedziało się przeciwko wyborom w maju.

W pierwszej kolejności Sejm głosował nad zgłoszonym podczas czwartkowej debaty wnioskiem LPR o odrzucenie w całości projektu uchwały PiS w sprawie samorozwiązania Sejmu. Posłowie nie przyjęli tego wniosku. Poparło go 186 posłów, przeciw było 256, a  wstrzymało się 4 posłów.

Tym samym przystąpił do II czytania projektu. W czasie którego nikt nie zabrał głosu, a następnie przeprowadzono ostateczne głosowanie.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński, przedstawiając w Sejmie wniosek o samorozwiązanie Izby powiedział, że "przyspieszone wybory są najlepszym rozwiązaniem dla Polski". Argumentował, że "patologiczne" podziały, "to zjawisko bardzo niebezpieczne dla Polski". Kaczyński w swoim wystąpieniu apelował do PO o poparcie wniosku o  samorozwiązanie Sejmu. "Liczę ciągle, że będziecie głosowali za  samorozwiązaniem Sejmu" - zwrócił się do posłów Platformy Kaczyński.

Jarosław Kaczyński powiedział, że oczekuje od  PO przedstawienia w ciągu dwóch dni pisemnej propozycji koalicji. Jeśli tak się nie stanie, PiS przystąpi do "natychmiastowych działań" związanych z budową większości. "W przyszłym tygodniu sytuacja musi być całkowicie wyjaśniona" - oświadczył Kaczyński.

Szef PiS ocenił, że choć w tej Izbie "można by powołać większość", to jego ugrupowanie jest "głęboko przekonane, że  przyspieszone wybory są najlepszym rozwiązaniem dla Polski.

Podkreślił, że propozycja PiS dotycząca przyspieszonych wyborów wynika także "z oceny sytuacji, która ukształtowała się w ciągu ostatnich miesięcy". Jak powiedział, "wyklarowały się dwie wizje odnoszące się do polskiej przyszłości".

"Te wizje, te podziały przybrały niestety w wielkiej mierze patologiczny charakter" - podkreślił prezes PiS. Ocenił, że są to  zjawiska bardzo niebezpieczne dla Polski. Kaczyński zaznaczył, że  owe wizje łączą się bardzo wyraźnie "z dwoma największymi formacjami politycznymi tej Izby - PiS i PO".

Przypomniał, że przez długi czas istniało przekonanie, że te dwie partie, mimo wielkich różnic, "będą wspólnie podejmować trud naprawy RP". Kaczyński podkreślił, że PiS było "głęboko przekonane, że ten sojusz w istocie istnieje".

Szef PiS zaznaczył, że "dał temu wyraz w liście skierowanym zaraz po wyborach parlamentarnych do przewodniczącego PO Donalda Tuska. Przypomniał, że w liście zawarte były "daleko idące" propozycje do  PO, zgodne z wcześniejszymi ustaleniami: "premier dla partii zwycięskiej, marszałek Sejmu dla tej drugiej, rząd 'pół na pół', resorty zgodnie z wyrażanymi wcześniej przekonaniami".

Kaczyński ocenił, że naturalny spór między PO i PiS po kampanii wyborczej przekształcił się w "bardzo ostre starcie". Jak mówił, gdyby traktować padające argumenty poważnie, to spór toczyłby się między "siłami zmierzającymi do zniszczenia wszystkiego, co jest dorobkiem Polski po 1989 roku", a obrońcami nie tyle status quo, co status quo ante, czyli stanu sprzed działania komisji śledczych.

Według szefa PiS, czas skończyć wojnę toczącą się w Polsce. "Sądzę, że nie ma lepszego sposobu jej zakończenia niż przyjąć propozycje przedłożone przez PiS" - powiedział.

Dodał, że nie chodzi tylko o uchwałę o samorozwiązaniu Sejmu, ale  też propozycję, jaką złożył w marcu na konwencji PiS dotyczącą sposobu prowadzenia dyskusji w sposób merytoryczny i stosując "adekwatny język". Jego zdaniem, przeprowadzenie merytorycznej kampanii wyborczej zakończyłoby trwający kilka miesięcy "niedobry etap w dziejach polskiej demokracji".

Podkreślił jednocześnie, że przeciwstawny scenariusz -  kontynuowania walki, może doprowadzić do "ciężkiego nieszczęścia dla naszego kraju".

Szef PiS wyraził nadzieję, że dyskusja nad samorozwiązaniem Sejmu będzie pierwszym dowodem woli zmiany języka debaty politycznej. Poinformował, że w środę otrzymał "ważny i interesujący list" od  szefa PO. Zaznaczył, że traktuje ten list jako odpowiedź na swoje wcześniejsze apele dotyczące zmiany języka debaty politycznej.

Kaczyński podkreślił, że w swojej odpowiedzi na list Tuska wyraził nadzieję, że czwartkowa debata będzie pierwszym dowodem woli tej zmiany. "Spór (merytoryczny między PO i PiS) nie powinien i nie musi prowadzić do wrogości albo nawet do nienawiści" -  oświadczył Kaczyński. "Czas tę wojnę, która toczy się dzisiaj w  Polsce skończyć" - dodał. Jego słowa zostały powitane oklaskami także ze strony posłów Platformy.

Kaczyński apelując do parlamentarzystów PO o poparcie wniosku o  samorozwiązanie Izby podkreślił, że "zdarza się tak, że od  stosunkowo niewielkiej grupy ludzi zależy bardzo wiele". Jak powiedział, "dziś taką grupą są panie posłanki i panowie posłowie z PO".

"Jestem głęboko przekonany, że wierzycie w swój program, że  wierzycie, że potraficie przekonać do niego społeczeństwo, że  jesteście optymistami, a przede wszystkim, że nie brak wam odwagi -  tej odwagi w tym głosowaniu wam życzę" - zwrócił się Kaczyński do  PO. "Liczę ciągle, że będziecie głosowali za samorozwiązaniem Sejmu" - powiedział.

Kaczyński argumentował potrzebę wcześniejszych wyborów, mówiąc, że "partia rządząca, która nie ma większości parlamentarnej jest jak samochód bez silnika". Jak powiedział, "można go popychać, można nawet daleko nim zajechać, ale nie zajedzie się tam gdzie należy" Podkreślił jednak, że trzeba pamiętać, że "pasażerem tego samochodu nie jest PiS, ale państwo polskie, jest po prostu Polska".

PiS - powiedział Jarosław Kaczyński - "ma dzisiaj, mówiąc nieco kolokwialnie, premiera, marszałka Sejmu, rząd - a jeśli pomylić trochę porządki i nie do końca znać fakty - także prezydenta i  marszałka Senatu".

"Ale zapomina się tu o jednym, że mieć to wszystko, a nie mieć większości parlamentarnej - a tego właśnie nie mamy - to tak jakby mieć samochód, w którym nie ma silnika" - podkreślił.

Gosiewski: wybory najlepsza metodą budowy stabilnej większości w Sejmie

Przyśpieszone wybory są najlepszą metodą budowy w parlamencie stabilnej większości, będącej silnym wsparciem dla polityki rządu - podkreślił szef klubu PiS Przemysław Gosiewski w trakcie debaty nad wnioskiem PiS o samorozwiązanie Sejmu.

Gosiewski podkreślił, że Polacy oczekują zdecydowanej przebudowy i uporządkowania państwa. "Chcą, aby przestało ono być zawłaszczane przez siły władzy, często o postkomunistycznym rodowodzie, aby zostało ono zwrócone prawowitym właścicielom czyli obywatelom Rzeczypospolitej" - powiedział.

Choć - jak mówił - jesienią ubiegłego roku społeczeństwo odrzuciło rządy postkomunistów i wybrali przedstawiony przez PiS "program Polski solidarnej", to PiS "nie uzyskało tak znaczącego poparcia społecznego, aby wokół tego programu móc budować jednolitą jedność w Sejmie".

Zdaniem Gosiewskiego, rząd Kazimierza Marcinkiewicza jest "jednym z najbardziej skutecznych rządów w ciągu ostatnich 17 lat": pomimo braku większości wniósł blisko 100 projektów istotnych ustaw i  wywalczył 90 mld euro dla Polski z budżetu UE w latach 2007-2013. "To prezydent Lech Kaczyński i rząd Marcinkiewicza przyczynili się do poprawy stosunków z Francją, Niemcami, wzmocnienia współpracy z  Ukrainą i innymi sąsiadami Polski" - mówił Gosiewski.

"Mieliśmy nadzieję, że program zmian w Polsce zyska zrozumienie opozycyjni i stałe poparcie ugrupowań uczestniczących w pakcie stabilizacyjnym. Niestety opozycja przyjęła postawę konfrontacyjną a pakt okazał się nietrwały" - ocenił.

Zdaniem szefa klubu PiS, równie nietrwały może okazać się pakt zaproponowany przez PO, w którym deklaruje wybiórcze poparcie dla  działań rządu Marcinkiewicza.

"Polski nie stać na jednorazowe koalicje. Polska wymaga by w  parlamencie istniało większościowe poparcie dla realizacji programu rządu - programu na rzecz naprawy i rozwoju Rzeczpospolitej" - przekonywał Gosiewski.

"W sytuacji gdy ani PiS ani Platforma Obywatelska nie są w stanie stworzyć jednorodnego stałego, mającego poparcie Wysokiej Izby porozumienia wokół prezentowanych przez siebie koncepcji, uważamy, że dla obu ugrupowań najlepszym rozwiązaniem będzie rozstrzygnięcie tego sporu przez wybory i to w najkrótszym możliwym terminie - pierwszej połowie maja" - dodał.

Ostrzegł też PO, że jeżeli nie jest gotowa do poważnej rozmowy z  PiS o trwałej koalicji, to daje Prawu i Sprawiedliwości moralne przyzwolenie na zawarcie koalicji z mniejszymi ugrupowaniami parlamentarnymi.

Olejniczak: samorozwiązanie Sejmu lepsze dla Polski

SLD poprze wniosek o samorozwiązanie Sejmu, aby było lepiej dla Polski - zapowiedział podczas debaty w Sejmie szef Sojuszu Wojciech Olejniczak.

Szef Sojuszu przypomniał, że przed wyborami parlamentarnymi PiS i PO zapowiadały stworzenie koalicji rządowej. "Przed wyborami mówiliście sobie: przyjaciele; potem była walka na noże" - ocenił. Według niego, PiS i PO prowadziły dyskusję publiczną na niskim poziomie. "Choćbyśmy chcieli poszukiwać jeszcze bardziej ostrych słów, jeszcze bardziej wulgarnych, to nie jesteśmy w stanie takich słów znaleźć.

"To nie my, panie marszałku Tusk, porównywaliśmy Jarosława Kaczyńskiego do Andrzeja Leppera. Bo i jednego i drugiego pan chciał obrazić" - uważa Olejniczak.

Według niego, PiS mówi, że nie jest winien temu, iż PO nie weszła do koalicji, a PO twierdzi odwrotnie.

"Zawiązywanie koalicji to nie poszukiwanie różnic, ale przede wszystkim znajdowanie celu, a problem PO-PiS jest taki, że tego celu państwo nie mogli dostrzec" - podkreślił.

Szef SLD uważa, że przez pół roku trwania obecnego Sejmu było "niewiele pracy merytorycznej. Dodał, że jak SLD zgłasza wniosek, aby odbyć debatę dotyczącą walki z bezrobociem, to nie ma  poparcia. "Bo wy chcecie debatować o swojej pracy, o tym czy ten Sejm będzie jeszcze miesiąc, czy kilka miesięcy" - ocenił.

Olejniczak podkreślił, że podczas tak ważnej debaty nie ma w  Sejmie, ani prezydenta ani premiera. (Lech Kaczyński jest w  w Iraku).

Lepper: samorozwiązanie Sejmu nie wchodzi w grę

Samorozwiązanie Sejmu nie wchodzi w grę. Nie po to  naród wybierał 460 posłów, aby po pół roku były kolejne wybory -  oświadczył przewodniczący Samoobrony Andrzej Lepper podczas debaty nad wnioskiem PiS o samorozwiązanie Sejmu.

Zdaniem Leppera, najbardziej realną koalicją jest koalicja PO- PiS. Jak dodał, taka koalicja "powinna być skonsumowana".

Szef Samoobrony uważa, że pomysł PO, aby Sejm przetrwał do  jesieni, to propozycja podpisania nowego paktu stabilizacyjnego. "Chcecie podpisać pakt z PO, to dobrze. Jeśli jest taka wola, to  zróbcie to i dajcie odpocząć polskiemu społeczeństwu" - zwrócił się Lepper do polityków PiS.

Lepper powiedział, że za bezrobocie, coraz gorszy los polskiego społeczeństwa winę ponosi nie obecny rząd, ale - jak ocenił - jest to "zasługa" rządów lewicy jak i prawicy, w ciągu ostatnich 16 lat. Jak dodał, obecnie najważniejszą sprawą nie jest kwestia tego, kto wejdzie do koalicji, ale program, jaki ta koalicja będzie realizować.

"Młodzież, rolnicy, emeryci i renciści czekają na poprawę błędów popełnionych przez poprzednie rządy. Czekają na zmianę swojej sytuacji materialnej" - ocenił Lepper.

Szef Samoobrony powiedział też, że wini prezydenta Lecha Kaczyńskiego, za to, że po swoimi zwycięstwie w wyborach nie  podjął działań, aby powstał rząd większościowy.

Kolejny raz zapewnił też, że Samoobrona nie chce wejść do rządu za wszelką cenę. Jak dodał - zwracając się do posłów PiS - "jeśli chcecie poważnie traktować koalicję z Samoobroną to skończcie z  mówieniem, że taka koalicja to zło konieczne i przymus".

Lepper podkreślił, że jeśli taka retoryka polityków PiS nie  skończy się, to jego partia nie wejdzie do koalicji. "Samoobrona nigdy z przymusu do koalicji nie wejdzie" - zapewnił. Zaapelował do PiS o traktowanie Samoobrony, jako poważnych partnerów do  rozmów.

Szef Samoobrony zaapelował do polityków PO, aby nie wyrzekali się rozmów z PiS, bo "wyrzekały się żaby błota".

Pawlak: nie ma przesłanek do samorozwiązania Sejmu

PSL nie widzi przesłanek do poparcia wniosku o samorozwiązanie Sejmu - ocenił podczas sejmowej debaty lider Stronnictwa Waldemar Pawlak.

"Dzisiaj, kiedy stoimy przed decyzją, czy Sejm powinien podjąć uchwałę o samorozwiązaniu, warto zadać proste pytania: czy są nowe programy? Okazuje się, że nie ma nowych propozycji, są te same. Czy są nowe ugrupowania? Nie ma. To może suweren się zmienił? Też nie ma tu zmian. Więc może nie ma przesłanek do tego, żeby zmuszać ludzi do głosowania aż do skutku, aż wybiorą tak, że nie będą fundowane kolejne wybory?" - rozważał Pawlak.

Zaznaczył, że klub PSL nie widzi takich przesłanek.

Lider PSL podkreślił, że w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych, wybierając między przyszłością solidarną i  liberalną, naród "wskazał na solidarną", czyli na PiS.

"Ale naród nie dał pełni władzy PiS (...) Po wyborach w 2005 r. naród zobowiązał nas wszystkich do kooperacji, postawił zadanie i  zobowiązanie, abyśmy się porozumiewali, a nie zagryzali" -  podkreślił Pawlak.

Zaznaczył, że naród nakazał ugrupowaniom parlamentarnym solidarną współpracę. "Czy właściwie rozumiemy słowo 'solidarna'? To jeden z  drugim, a nie jeden przeciw drugiemu, a tym bardziej nie jeden przeciw wszystkim" - zaznaczył lider PSL.

Według Pawlaka, "Polska nie musi być ani radykalna, ani liberalna". "Może być normalna i to jest prawdziwy dylemat dzisiejszych czasów" - ocenił. Przypomniał, że warto ze sobą współpracować, bo wiele ważnych spraw czeka na rozwiązanie.

Pawlak nawiązał też do wypowiedzi prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który uzasadniając wniosek swojego klubu o  samorozwiązanie Sejmu ocenił, że "partia rządząca, która nie ma  większości parlamentarnej jest jak samochód bez silnika". "Można go popychać, można nawet daleko nim zajechać, ale nie zajedzie się tam, gdzie należy" - powiedział szef PiS podczas debaty.

Pawlak zaznaczył, że jest inżynierem samochodowym. "Dzisiaj się dowiedzielismy, że jedziemy sześć miesięcy bez trzymanki i jeszcze bez silnika. Jeżeli teraz jest silnik potrzebny, to trzeba się dobrze przyjrzeć, dobrze rozejrzeć, żeby ten silnik miał w sobie moc, żeby nie wybrać takiego, który będzie tylko warczał" -  podkreślił.

Giertych: przyśpieszone wybory na jesieni lub wiosną

Prezes LPR Roman Giertych powiedział, że Liga chce odrzucenia w pierwszym czytaniu projektu uchwały PiS w sprawie samorozwiązania Sejmu. Liga - jak podkreślił podczas debaty w Sejmie - nie będzie się jednak "sprzeciwiać" wcześniejszym wyborom parlamentarnym na jesieni lub wiosną przyszłego roku.

"Nie będziemy przeciwstawiać się przyśpieszonym wyborom, ale  organizowanie wyborów na cztery czy pięć dni przed wizytą Ojca Świętego byłoby czymś absurdalnym, czymś naruszającym atmosferę, która jest zupełnie szczególna" - argumentował Giertych. Podkreślił jednak, że jeśli będą przesłanki i możliwość przeprowadzenia wyborów jesienią lub wiosną 2007 r. LPR "nie będzie temu przeciwna".

Prezes LPR zwrócił jednocześnie uwagę, że ani poseł wnioskodawca (prezes PiS Jarosław Kaczyński) ani rząd nie są zainteresowani debatą nad samorozwiązaniem Sejmu i tym czy gabinet Kazimierza Marcinkiewicza "przetrwa czy nie przetrwa". "Mam wrażenie, że cała debata została zorganizowana w sposób na tyle niepoważny, że nawet rząd, nie obawiając się o jej wynik, po prostu na debatę nie  przyszedł" - zauważył Giertych.

W ocenie polityka LPR, przedterminowe wybory mają być przeprowadzone po to, "aby społeczeństwo się nie zorientowało, że  program PiS z kampanii wyborczej, a program PiS realizowany to  dwie zupełnie inne sprawy". Jego zdaniem, obecnie program PiS jest tożsamy z programem PO. Jako przykład Giertych wymienił zbieżne propozycje podatkowe minister finansów Zyty Gilowskiej i  Platformy. "To jest ten sam program" - ocenił polityk LPR.

Zdaniem prezesa Ligi, PiS chce samorozwiązania Sejmu i wyborów parlamentarnych w maju ponieważ "chce jak najszybciej oddać władzę PO". Według niego, po przedterminowych wyborach, PiS będąc w  opozycji "mając prezydenta i ponad 2/5 w Sejmie, będzie mógł spokojnie kontrować i blokować wszystkie pomysły PO".

"Jednocześnie (PiS) nie będzie musiał realizować nie swojego programu. Nadal będzie mógł głosić program IV RP, Polski solidarnej, będzie mógł walczyć o prawa najuboższych i będzie zwolniony z realizacji tego programu" - argumentował lider Ligi.

pap, ab