Kolonizacja sztuki

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przeszczep amerykańskiego modelu kultury otwiera przed polską sztuką szersze horyzonty
Polska staje się kulturalną kolonią Stanów Zjednoczonych - powtarzali uczestnicy Kongresu Kultury Polskiej. Tymczasem przeciętny odbiorca nie ma nic przeciw tej "kolonizacji", a wszyscy obrońcy polskiej sztuki, jeżeli szczerze troszczą się o jej przyszłość, powinni być zadowoleni z mechanizmów, jakie owa "kolonizacja" wyzwoliła w kulturze ostatnich lat.
Od kilku lat trwa radykalna przebudowa skostniałych struktur naszego obiegu kulturalnego. Najwcześniej zaczęła się reformować kinematografia. Etaty straciła większość z dziesięciu tysięcy fachowców - od kompozytorów po kaskaderów. Halę zdjęciową Wytwórni Filmów Fabularnych w Łodzi przejął Agro-Bank, a filmowe warsztaty stolarskie zajęły się wyrobem trumien. Film przestał być wyrazem protestu przeciwko narzuconemu ustrojowi, stał się "dobrem kultury" walczącym o pozycję na wolnym rynku. Ciągle przegrywał z zachodnią produkcją i wkrótce rolę głównego producenta filmowego przejęła telewizja.

Jak się dać mądrze "skolonizować"?
Dziesięć lat temu w Polsce działało tylko sto firm handlujących sprzętem do odbioru telewizji satelitarnej, a najczulsze anteny odbierały wówczas zaledwie 35 zachodnich programów. Roman Bartoszcze, prezes PSL, skarżył się, że mamy w Polsce "więcej wideo niż wideł". W połowie lat 90. mieliśmy już 30 firm zajmujących się dystrybucją filmów. Co miesiąc na rynku pojawiało się najpierw 50, potem 80 nowych filmów.
Fonografia - mimo że na rynku działało kilkadziesiąt firm nagraniowych - pozostawała w stanie zapaści do czasu uruchomienia studia Izabelin (dziś Pomaton EMI, filia międzynarodowego koncernu fonograficznego). Amerykańskie nowinki, to znaczy taśmy demo, profesjonalny serwis informacyjny, punktual-nie rozpoczynane konferencje prasowe, przyczyniły się do pierwszego wielkiego sukcesu rodzimej estrady. Zespołu Hey w czasie trasy koncertowej słuchało aż 80 tys. fanów. Już pierwszego dnia dystrybucji sprzedano 135 tys. kaset "Ho" tej grupy. Studio Izabelin otrzymywało dziennie 7-8 kaset z nagraniami muzyków starających się o współpracę z wytwórnią.
Pod wpływem wolnego rynku błyskawicznie zmieniły się rynek księgarski i życie teatralne. Kiedy na początku dekady Ministerstwo Kultury radykalnie ograniczyło dotacje dla teatrów, liczba premier zmalała o połowę, przygotowywano sztuki w niewielkiej obsadzie i tanich dekoracjach. Najczęściej wystawiano Fredrę (ponad 70 realizacji), Gombrowicza (ponad 40) i Witkacego (ponad 30). Teatr szuka widza poza "świątyniami sztuki". Szerokim echem odbił się spektakl "Romea i Julii", wystawiony w krakowskim Teatrze Ludowym przez punków i skinheadów. Teatry utrzymały frekwencję - odwiedzało je co roku od 3,5 mln do 4 mln widzów.

Jak wziąć udział w "kolonizacji"?
"Dzięki rewolucji przemysłowej, która budowała parowozy, statki i samoloty, ludzie Zachodu jeszcze w XIX wieku nauczyli się zmieniać miejsce pobytu, język i obszar kulturowy" - objaśnia Richard Taylor, brytyjski historyk kultury. "Na Wschodzie, poprzecinanym granicami od Estonii po Chorwację, warunkiem przetrwania narodu była często bezkrytyczna miłość własna". Kariery najbardziej znanych na świecie Polaków ostatniego stulecia przekonują, że na wolnym rynku może się przebić talent pochodzący nawet z najgłębszej prowincji.
Ignacy Jan Paderewski zaczynał karierę pianistyczną w kresowych dworkach, popisując się grą na pianinie przez położony na klawiaturze ręcznik. Kilkadziesiąt lat później Stany Zjednoczone ogarnęła "padymania" - pierwsza na taką skalę histeria związana z muzykiem. "Quo vadis" Henryka Sienkiewicza, potomka zrujnowanej rodziny szlacheckiej, w latach 20. ukazało się w globalnym nakładzie, który niewiele ustępował Biblii. Jan Kiepura, porzuciwszy karierę adwokacką w Sosnowcu, jako dwudziestosześciolatek śpiewał już w La Scali. "Był łapczywie ciekaw wszystkiego, co się wiąże z techniką filmową i jednocześnie kompletnie go nie zajmowały te wszystkie tematy, które wtedy nas, całą resztę, tak pochłaniały: polityka, miejsce Polski w świecie, no i nasza najnowsza narodowa historia" - napisał Andrzej Wajda o Romanie Polańskim.

Amerykański wybór
- Polakom zawsze bardziej odpowiadał amerykański model kultury niż francuski - twierdzi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny. - Nie dlatego, że Amerykanie produkują seriale podobne do siebie jak bary McDonalda, ale ze względu na wolną grę talentów. - Nic dziwnego, że i Polacy, i Amerykanie traktują kulturę francuską w kategoriach przebrzmiałej legendy. "Miliardy, jakie Francja wyłożyła na obronę własnej kultury, spowodowały jedynie zbiurokratyzowanie tamtejszych artystów. Na skutek takiej polityki kulturalnej najpopularniejszym rockmanem francuskim pozostaje Johnny Hallyday, który karierę zaczynał przed 30 laty, a ostatnimi reżyserami francuskimi, o których słyszał świat, są twórcy Nowej Fali z lat 50." - ocenia Alan Riding, paryski korespondent "New York Times". Współczesny francuski filmowiec zadowala się trzystuosobową widownią i pochlebną wzmianką w "Le Monde", która otwiera mu drogę do państwowych dotacji. "Utrata francuskiego prymatu w dziedzinie mody to symbol głębszych niedomagań w społecznym i kulturalnym życiu Paryża" - diagnozuje Andrew Neil z "Vanity Fair". Uleganie amerykańskiemu "kolonializmowi kulturalnemu" to nie tylko polska specjalność. Po 1989 r. okazało się, że taki twór kulturowy jak Europa Środkowa jest fikcją. Jej narody, wcześniej połą-czone nienawiścią do sowieckiego okupanta, dziś zaczęły mieć siebie dość: społeczeństw biednych, zakompleksionych, nękanych kombatanctwem. Amerykańskie superprodukcje, pokazujące prężne i aktywne społeczeństwo, notują rekordy oglądalności jednocześnie w Nowym Jorku, Warszawie i Sofii. O ile samo naśladownictwo kultury amerykańskiej, jakie uprawia część polskich artystów, bywa jałowe, jak każda wtórność, o tyle w dziedzinie organizowania kultury model amerykański wyzwala w nas to, co najlepsze - i jeśli można mieć pretensje, to chyba tylko takie, że ten rodzaj kolonizacji jest zbyt mało zaawansowany. Dzięki niemu być może więcej błyskotliwych karier polskich artystów będzie można obserwować właśnie tutaj.

Więcej możesz przeczytać w 1/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.

Autor:
Współpraca: