Rydzyk - ryzyk

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk, redemptorysta, w formule swojego zakonu ma, jak każdy katolicki kapłan, ewangelizować, nawracać wiernych, którzy zboczyli i niewierzących. Rydzyk najwyraźniej pomylił się z powołaniem i zamiast budować kościół, uparł się żeby go niszczyć. Jako osoba inteligentna wie o tym najlepiej.
Tego co stworzył wcale nie wymyślił sam. Radio Maryja to wierna kopia działającej w latach osiemdziesiątych w Balderschwang w Alpach Bawarskich, rozgłośni o podobnej nazwie, która została zamknięta przez tamtejszą diecezję z powodu głoszonych treści niezgodnych z nauczaniem kościoła, propagujących prawicowy radykalizm polityczny i ksenofobię.

Na wzór tamtego zakazanego owocu w ciągu kilku lat ojciec Rydzyk zbudował w Polsce imperium, dysponujące własnymi terenami, budynkami, nowoczesnym wyposażeniem technicznym. Wykorzystał swoje zdolności gry na uczuciach słabszych, opuszczonych i w biedzie. Główną metodą propagandową stosowaną przez rozgłośnię toruńską jest sugerowanie zagrożenia przeciwko radiu i zarazem całemu katolicyzmowi. To dzięki temu założyciel radia cieszy się ślepym oddaniem swoich słuchaczy. "Najdroższy ojcze Rydzyku. Jesteśmy z tobą... Najdroższy i uwielbiony ojcze! Ty jesteś dla mnie więcej jak Bóg... Sto razy więcej jak Bóg... ukochany ojcze". Tak przemawiają na antenie wyznawcy najsłynniejszego w Polsce redemptorysty.

Radio Maryja deklaruje, że jako instytucja wyznaniowa jest utrzymywana z dobrowolnych datków słuchaczy. W rzeczywistości źródła jego finansowania są niejawne i pozostają niejasne. Jest mało prawdopodobne, że ojciec Ryzyk zbudował swoją potęgę za przysłowiowy "wdowi grosz", choć co najmniej kilkaset tysięcy stałych słuchaczy przyznaje się do regularnego wspierania jego interesów. Ojciec Ryzyk bardzo lubi pieniądze, zwłaszcza takie, z których nie trzeba się rozliczać. Pod tym względem ustawił się ponad prawem. O niejasnych i pozbawionych jakiejkolwiek zewnętrznej kontroli operacjach finansowych Ojca Dyrektora nieraz już było głośno, ale państwo okazywało się bezradne. Trudno więc dziwić się, że do dziś nie są wyjaśnione losy zbiórki świadectw udziałowych NFI i pieniędzy na ratowanie Stoczni Gdańskiej. Nie wiadomo też co stało się z losem odsetek od pieniędzy wpłacanych na konto rozgłośni z przeznaczeniem na ratowanie Stoczni Gdańskiej i polskiego przemysłu stoczniowego. Same niewiadome...

Krzysztof Grzegrzółka