Fotel Tymoszenko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pół roku temu Julia Tymoszenko odchodziła w atmosferze skandalu. Teraz wraca. "Pomarańczowi" koalicjanci się uśmiechają, ściskają dłonie, ale w rzeczywistości bardzo za sobą nie przepadają.
Trudno się dziwić. Przez ostatnie kilka miesięcy dzisiejsi koalicjanci obrzucali się błotem. Morozowi i Tymoszenko udało się nawet zablokować reformę administracyjną promowaną przez Romana Bezsmertnego z Naszej Ukrainy. Poprzednie kłótnie odbywały się jednak w zupełnie innej rzeczywistości politycznej. Teraz Tymoszenko jest o wiele silniejsza i zapewne pozbędzie się z rządu swoich największych przeciwników. Na polityczną scenę pewnie znowu wróci były szef sekretariatu prezydenta Oleksandr Zinczenko.

Do ponownej kłótni premier z prezydentem na pewno dojdzie. Julia Tymoszenko ma ambicje zastąpić Wiktora Juszczenkę na jego stanowisku. Pytanie tylko jak szybko do takiej kłótni dojdzie. Wielu obserwatorów jest przekonanych, że ponowne montowanie "pomarańczowej" koalicji jest tylko przygrywką, że koalicją z "Partią Regionów". Trzeba tylko najpierw pokazać, że owszem próbowaliśmy, ale przez "poczynania partnerów" nic z tego nie wyszło.

Taka koalicja byłaby o tyle dobra, że zasypywałaby ostry podział Ukrainy - polityczny i geograficzny. Z punktu widzenia wizerunku kraju za granicą nie byłoby tak dobrze. Wokół Janukowycza cały czas krążą ciemne typy mający na swoich kontach rozmaite wyroki. Tak jak zresztą sam Janukowycz, któremu zdarzyło się pobicie. Poza tym Janukowycz jest przeciwny wstąpieniu Ukrainy do NATO, co wydaje się dla dwóch partii sporą przeszkodą.

Jednakże wizja koalicji Nasza Ukraina-Partia Regionów będzie powstrzymywała zapędy Julii Tymoszenko. Oczywiście do czasu, gdyż ambitna pani premier na tym fotelu nie zamierza skończyć.

Grzegorz Sadowski