Zaznaczył, że to, co zostało zrobione, i tak jest już na granicy ryzyka. Minister obiecał w ubiegłym tygodniu, że pracownicy ochrony zdrowia otrzymają podwyżki od października tego roku. Pieniądze na to - 800 mln zł - będą pochodziły z rezerwy Narodowego Funduszu Zdrowia, z czego 500 mln zł to rezerwa na leczenie Polaków za granicą, a 300 mln zł pochodzi z rezerwy ogólnej Funduszu.
Religa powiedział, że w związku z tym nie rozumie reakcji czterech szpitali na Podkarpaciu, które nadal protestują. Lekarze i pielęgniarki z tych placówek domagają się podwyżek nie od października, a począwszy od stycznia tego roku.
"Protest tych placówek to nie jest już problem ogólnopolski. Nie mówimy o zagrożeniu zdrowia Polaków, a mówimy o pewnych trudnościach dotyczących województwa podkarpackiego" - dodał Religa.
W ocenie ministra nie ma zagrożenia dla życia i zdrowia pacjentów, ponieważ w regionie funkcjonują inne placówki medyczne. "Ten strajk to straszny cios w te cztery szpitale, ponieważ zadłużają się one w istotny sposób. Lekarze muszą sami sobie odpowiedzieć, o co im chodzi" - powiedział minister.
W ocenie Religi, który - jak zaznaczył - rozumie postulaty lekarzy dotyczące podwyżek, "lekarze, protestując, występują jednak, jakby na to nie patrzeć, przeciwko chorym".
Tymczasem prezes Narodowego Funduszu Zdrowia Jerzy Miller powiedział, że podwyżki dla lekarzy i pielęgniarek są w tym roku możliwe, w formie aneksów do kontraktów placówek medycznych z Funduszem.
Miller manipulacją nazwał sprawozdanie z czwartkowego spotkania protestujących lekarzy z prezesem NFZ i ministrem zdrowia zamieszczone na stronach internetowych Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). Czytamy w nim, że "pan prezes NFZ przyznał, że jest możliwe podniesienie ceny za punkt, ale tylko wtedy, gdy szpitale wypowiedzą umową z NFZ i zażądają zmiany ceny. Co jednak jest dozwolone prawnie tylko w nadzwyczajnych przypadkach, których nie można było przewidzieć w momencie podpisywania umowy z NFZ. Takim nadzwyczajnym przypadkiem może być strajk w zakładzie pracy".
"Pan Bukiel (przewodniczący OZZL) zadał pytanie prawne, czy w ciągu roku można zmieniać wartość w umowie ze szpitalem i dostał odpowiedź prawną: nie można. Bo wartość punktu jest jednym z elementów oceny ofert złożonych w konkursie. Co to byłby za konkurs, gdyby ktoś wygrał dlatego, że chce uzyskać za jeden punkt najniższą z oferowanych wartości, po czym dyrektor oddziału wojewódzkiego NFZ po miesiącu lub dwóch podnosi tę stawkę. Każdy, kto by przegrał taki konkurs, miałby rację, gdyby oddał do sądu sprawę o nierówne traktowanie podmiotów" - powiedział Miller.
Jego zdaniem, notatka ta jest spreparowana, żeby "z problemu prawnego uczynić problem nie prawny".
Krzysztof Bukiel powiedział, że nie jest to manipulacja, tylko wyciągnięcie wniosku z istniejącej sytuacji. "Pan prezes nie zachęcał nas do strajku. Dla nas strajk jest taką sytuacją nadzwyczajną, kiedy można by zmienić umowę z NFZ. Ale jest to nasz wniosek, do którego mamy prawo. Nigdy nie mówiliśmy, że tak też uważa prezes. Jeśli jednak prezes uważa, że nasz wniosek jest błędny, to niech wskaże dlaczego" - zaznaczył Bukiel.
pap, ss, ab