Piskorski wyrzucony z platformy

Piskorski wyrzucony z platformy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Eurodeputowany Paweł Piskorski - były prezydent Warszawy i były sekretarz generalny PO - został wykluczony z platformy. Decyzję taką podjął zarząd partii.
"To jest dość smutny dla mnie dzień"- powiedział Piskorski.

Według Tuska, nie była to łatwa decyzja, zapadła jednak jednomyślnie i jest nieodwołalna. "Pojawiające się systematycznie niejasności i dwuznaczności wokół Pawła Piskorskiego i jego działań jako przedsiębiorcy, nie tylko jako polityka pokazują, że  nie możemy dalej współpracować" - powiedział Tusk ogłaszając na  konferencji prasowej decyzję zarządu.

Władze krajowe PO zajęły się Piskorskim po publikacji "Dziennika" dotyczącej inwestycji eurodeputowanego. Kupił w 2005 r., wraz z żoną, 320 ha po byłych PGR-ach na Pomorzu Zachodnim. Kosztowało to 1.250 mln zł. Małżeństwo -  napisała gazeta - sadzi tam teraz las i czeka na dopłaty z Unii Europejskiej.

"Dziennik" zapytał, skąd Piskorski wziął pieniądze bo, według gazety, z oświadczenia majątkowego, które złożył w 2005 r., nie  wynika, by mógł sobie na taką inwestycję pozwolić.

Piskorski tłumaczył, że pieniądze pochodziły ze sprzedaży mieszkań, kredytu, oszczędności oraz dochodów bieżących jego i  żony. Na konferencji prasowej zorganizowanej przed posiedzeniem zarządu PO, Piskorski zapewnił, że "każda złotówka wydana na ten projekt ma swoje potwierdzenie".

Tusk powiedział, że wykluczając Piskorskiego władze PO kierowały się dbałością nie tylko o wizerunek partii, ale także o "poważne traktowanie wyzwania jakim jest odbudowa zaufania między zwykłymi ludźmi, a ludźmi władzy".

Dodał, że zarząd krajowy PO nie jest komisją śledczą i nie badał działań Piskorskiego pod kątem zgodności z prawem. "Problem polega na tym, że raz na jakiś czas, ale niestety niezwykle systematycznie, pojawiają się wątpliwości wokół tego polityka i to wątpliwości dotyczące także strony finansowej jego działalności" -  powiedział szef PO.

Według Tuska, widać że Piskorski "źle godzi działalność publiczną z własną przedsiębiorczością - źle w tym sensie, że nie budzi ona zaufania i uznania opinii publicznej".

Tusk stwierdził, że PO - jak każda inna partia - bywa atakowana, mniej lub więcej sprawiedliwie, "przez konkurentów i dziennikarzy i dotyczy to bardzo wielu ludzi". Jednak - jego zdaniem - problem Piskorskiego jest szczególny, bo wątpliwości wokół jego działań ciągle się pojawiają.

Szef platformy powiedział, że już w czasie pierwszych - jak to  określił - "wpadek" Piskorskiego, PO sprawdzała dokumentację przy pomocy urzędów skarbowych, Regionalnej Izby Obrachunkowej, NIK i  prokuratury. "Paweł Piskorski w świetle prawa jest człowiekiem bez zarzutu. Natomiast działalność publiczna wymaga czegoś więcej niż  tylko formalnej zgodności z prawem własnych działań publicznych i  biznesowych" - stwierdził Tusk.

Jego zdaniem, w przypadku Piskorskiego "mamy do czynienia z  ciągłym kryzysem zaufania, zarówno wewnątrz platformy, jak i w  oczach opinii publicznej wobec jego aktywności i sposobu działania".

Na pytanie, czy wykluczenie Piskorskiego nie osłabi platformy, Tusk ocenił, że "takie decyzje prędzej, czy później przynoszą wyłącznie dobre skutki". "Jestem przekonany, że zdecydowanie lepiej podejmować twarde i przykre decyzje - lepiej późno niż  wcale - po to, aby naprawdę budować siłę na zdrowych fundamentach" - dodał.

Zapowiedział, że władze platformy podejmą bardzo stanowcze kroki, aby  warszawska PO budziła szacunek i zaufanie. Zdaniem Tuska, wykluczenie Piskorskiego, który dotąd wciąż cieszył się sporą popularnością i wpływami w mazowieckiej PO, nie będzie miało wpływu na przebieg majowego zjazdu platformy i na zachowania mazowieckich delegatów.

Piskorski powiedział, że decyzja o wykluczeniu z PO zasmuciła go i "czuje żal, ale nie jest to żal polityczny". "Tym samym kończy się moja współpraca z PO i muszę przyznać, że  ludzie, którzy ją teraz tworzą, bardzo się zmienili. Platforma z  Donaldem Tuskiem z zaciśniętymi ustami i z Julią Piterą to już nie  jest moje miejsce - powiedział Piskorski.

O decyzji wykluczającej go z platformy Piskorski dowiedział się od Bronisława Komorowskiego, bo - jak mówił - "Tusk nie odbierał ode mnie telefonów". Eurodeputowany powiedział też, że dziwi go  argumentacja Tuska, który "przyznał, iż nie ma zarzutów pod moim adresem, ale ponieważ jestem atakowany w gazetach, to nie powinienem być w PO". (...) Mój żal jest oczywisty" - przyznał Piskorski.

Jeśli chodzi o przyszłość Piskorskiego w Parlamencie Europejskim, to nie jest zagrożony jego mandat, z którego tylko on sam może zrezygnować. Pod znakiem zapytania jest natomiast jego członkostwo w klubie eurodeputowanych PO oraz w największej frakcji parlamentarnej, chadeckiej EPP-ED, do której należy PO.

Służby prasowe PE twierdzą, że sytuacja w tym zakresie jest niejasna i trudno przesądzić, czy Piskorski straci członkostwo we  frakcji EPP-ED, gdyby ewentualnie został wykluczony z  europarlamentarnego klubu PO. Klub nie podjął jeszcze decyzji w  tej sprawie; ma to nastąpić w ciągu tygodnia. Zgodnie z  parlamentarnymi zwyczajami frakcja przyjmie zapewne stanowisko rekomendowane przez delegację partyjną - w tym przypadku klub PO.

pap, ab