Jest akt oskarżenia ws. linczu we Włodowie

Jest akt oskarżenia ws. linczu we Włodowie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Akt oskarżenia w sprawie linczu na 60-letnim recydywiście, do którego doszło w ub. roku we Włodowie, skierowała do olsztyńskiego sądu miejscowa prokuratura.
Jak poinformował podczas zwołanej w Olsztynie konferencji prasowej rzecznik prokuratury Mieczysław Orzechowski, trzy osoby (bracia W.) zostały oskarżone o zabójstwo, kolejna osoba o udział w pobiciu, a dwie następne o znieważenie zwłok.

"Bracia W. nie przyznają się do zabójstwa. W swoich zeznaniach mówili, że nie działali z zamiarem pozbawienia życia. Oskarżony o  pobicie został Rafał W., który brał udział w pobiciu w jego początkowej fazie i uderzył Józefa C. łomem w nogę" - powiedział prokurator Orzechowski.

Bracia W. byli poddani sześciotygodniowej obserwacji psychiatrycznej, w wyniku której lekarze orzekli, że w chwili dokonania czynu byli oni świadomi tego, co robią i posiadali zdolność pokierowania własnym działaniem. Grozi im kara od ośmiu lat więzienia do dożywocia.

Oskarżonemu o pobicie grozi do ośmiu lat więzienia, natomiast kolejnym dwóm osobom kary grzywny albo ograniczenia wolności bądź uwięzienia na okres do dwóch lat.

"W przypadku oskarżenia o znieważenie zwłok, sytuacja przedstawiała się tak, że gdy już bracia W. wrócili do domu, żona jednego z nich zadzwoniła do swojej rodziny, by opowiedzieć, co  się stało. Na miejsce przyjechał wtedy między innymi ojciec kobiety, który wraz z innym mężczyzną uderzali leżące zwłoki kijami" - dodał Orzechowski.

Początkowo w sprawie podejrzanych było siedem osób, lecz w lutym, z braku dowodów udziału w pobiciu, umorzono postępowanie wobec jednego z nich.

Pięciu oskarżonych mężczyzn spędziło cztery miesiące w areszcie. Jesienią ubiegłego roku, na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, wszyscy wyszli na wolność i będą przed sądem odpowiadać z wolnej stopy.

Do linczu doszło 1 lipca 2005 roku. 60-letni recydywista Józef C. terroryzował tego dnia wieś, biegając z maczetą i wygrażając sąsiadom, a także grożąc zabiciem swojej konkubiny. Mieszkańcy Włodowa zawiadomili o tym policję, jednak funkcjonariusze komisariatu w pobliskim Dobrym Mieście nie przyjęli zgłoszenia. Wobec braku reakcji stróżów prawa oskarżeni sami próbowali uspokoić Józefa C., bijąc go dotkliwie m.in. szpadlem, w wyniku czego mężczyzna zmarł.

Do całego zdarzenia mogło by nie dojść, gdyby, jak utrzymują oskarżeni, na miejsce przyjechali w porę policjanci, którzy zostali poinformowani o agresywnym zachowaniu Józefa C. Mężczyzna ten był doskonale znany policji. Był on wcześniej 23 razy skazywany za różnego rodzaju przestępstwa, w tym pobicia, groźby karalne, uszkodzenia mienia. W więzieniach spędził ponad 24 lata, a po raz ostatni na wolność wyszedł dziesięć miesięcy przed tragicznymi wydarzeniami we Włodowie.

Gdyby nie tragiczne wydarzenia, Józef C. prawdopodobnie wkrótce ponownie znalazłby się za kratami; na tydzień przed jego zgonem policja zdecydowała o postawieniu mu zarzutów fizycznego znęcania się nad konkubiną. Recydywista otrzymał wezwanie z policji, na  które jednak się nie stawił, a do Włodowa wybrał się z pobliskiego Brzydowa, gdzie ukryła się przed nim jego konkubina.

W związku z tą sprawą zapadły już pierwsze wyroki (nieprawomocne), skazujące dyżurnych policjantów z dobromiejskiego komisariatu na kary od 10 do 12 miesięcy pozbawienia wolności w  zawieszeniu za niedopełnienie obowiązków służbowych. Obaj mężczyźni nie pracują już w policji.

Możliwe, że aktami z procesu policjantów będzie się posiłkował sąd podczas procesu szóstki włodowian. Jak zaznaczył Orzechowski, może to stanowić element ustalenia tła i motywów działania mężczyzn, co powinno mieć wpływ na wymiar kary.

pap, ss, ab