Cytat dyplomatyczny - Breżniew na baterie

Cytat dyplomatyczny - Breżniew na baterie

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Człowiek jest wolny wówczas, gdy może wybierać między kupnem mieszkania, samochodu lub wycieczki zagranicznej", Profesor i poseł SLD Józef Kaleta pochylił się nad problemem "eksterminacji" ludzi starych we współczesnej Polsce.
  

Noworoczny, nowowieczny i nowotysiącletni przegląd prasy porannej przynosi nam masę pasjonujących informacji. Zapewne od 1 stycznia nie wydarzyło się dotychczas nic szczególnie zaskakującego, więc prasa żyje jeszcze remanentami z ubiegłego stulecia - ale smakowitymi.
"Trybuna" udzieliła swych łamów Józefowi Kalecie, który z właściwą sobie przenikliwością pochylił się nad problemem eksterminacji ludzi starych we współczesnej Polsce. Z tego pochylenia wyszła mu teza, że zamiast wolności wyboru między zakupem mieszkania, samochodu lub wycieczki zagranicznej, polscy emeryci dysponują jedynie wolnością umierania. Złośliwi komentatorzy (vide "Rzeczpospolita") wyzwierzęcają się teraz nad biednym profesorem, wypominając mu niepoczciwie jakieś zapomniane stare czasy, kiedy to sam profesor (zapewne do bólu nękany bogactwem ofiarowanego mu wyboru i nieznośną lekkością peer-elowskiego bytu) przykładał swą światłą rączkę do pomnażania dorobku narodowego i do tego, by Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. Główna teza profesorsko-poselskiego wystąpienia zasadza się na tym, że opanowane przez obcy kapitał gazety wprowadziły w Polsce zapis cenzury na krytykę miłościwie nam panującego rządu. Noworoczny nastrój skłania mnie do przymknięcia oka na leciutką przesadę zawartą w tym ostatnim twierdzeniu, zwłaszcza po poniedziałkowej szarży Moniki Olejnik na premiera Buzka, ale nakłaniałbym też profesora do sięgnięcia do starych zapis-ków - może odgrzebie w nich więcej danych o podróżach zagranicznych, mieszkaniach i samochodach z old good times.
Publicysta "Gazety Wyborczej" Andrzej Osęka przypomniał sobie stare zawołanie zza drzwi: "A cielęcinki nie trzeba?". Od razu zrobiło mi się ciepło koło serca, bo sam sobie przypomniałem te cudowne czasy, gdy nie trzeba było chodzić do supermarketu i męczyć się wybieraniem między wywieszonymi na rzeźnickich hakach połciami mięsnych łakoci. Jak wiadomo, każdy klient, który zdecydował się sięgnąć po polędwiczkę, udziec lub nawet skromny kawałek szyneczki - dostawał w ramach rozpow-szechnionej wtedy akcji promocyjnej specjalny kupon, upoważniający do odbioru talonu na wycieczkę zagraniczną, samochód lub dom jednorodzinny. Pętały się wtedy po mieście jakieś babiny targające na plecach kilogramy cielęciny zawiniętej w białe prześcieradła, ale z pewnością żaden szanujący się profesor Kaleta nie brał udziału w tym haniebnym procederze, antycypując kłopoty, jakie mogłyby wyniknąć z zakupu mięsa nie przebadanego na BSE (w przeciwieństwie do państwowych ubojni, w których - jak wiadomo - badania takie były prowadzone już od wczesnego Cyrankiewicza). Sam nie wiem czemu, ale mimo to jakoś się solidaryzuję z Andrzejem Osęką, który o babie z cielęciną wspomina z łezką w oku. A czy ta baba nie przynosiła też, panie Andrzeju, świeżej śmietanki? I twarożku prosto od krowy? Do nas przynosiła - zupełnie inaczej niż dziś w tych paskudnych supermarketach, gdzie wszystko trzeba dźwigać na własnych plecach, panie dzieju.
"Życie" wydłubało z tamtych czasów jeszcze jedną osobliwość. Rzecz o kapsułce na wieczną młodość, którą miał podobno zażywać sam towarzysz Breżniew. Dopiero teraz rozumiemy, dlaczego ten wielki człowiek tak długo mógł zapewniać nam pokój i socjalizm. Okazało się mianowicie, że kapsułka zawierała baterie litowe i w ten sposób "energetyzowała" nawet najbardziej sterane organizmy. I pomyśleć, że w XXI wieku - wieku postępu, techniki i nowoczesności - grozi nam, że jacyś, pożal się, Boże, naukowcy nie dopuszczą tej wspaniałości na polski rynek farmaceutyczny, zasłaniając się ograniczeniem skuteczności leku do działania przeczyszczającego... Panie profesorze Kaleta: niechże pan coś zrobi!
I żeby była jasność: nowy rok wcale nie zaczął się w prima aprilis.
Więcej możesz przeczytać w 2/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.