Po tych zmianach laburzyści jeszcze bardziej chcą głowy Tony'ego. Notowania Partii Pracy sięgnęły kolejnego dołka. Ich zdaniem, im szybciej Gordon Brown przejmie ster rządów, tym większe szanse na powrót w łaski wyborców. Całość przypomina trochę Polskę z końcówki rządów Millera. U nas skończyło się kilkunastomiesięczną wegetacją rządu Belki.
Brytyjska demokracja jest już wyrośnięta i być może takich błędów popełniać nie będzie. Brytyjskie partie mają zresztą doświadczenie w "usuwaniu" przywódców, by potem na kilkanaście lat zapomnieć o władzy. Bez silnego, charyzmatycznego lidera żadna partia w Wielkiej Brytanii nie ma szans na długie rządy. Tony Blair walczy dziś tylko o swoje miejsce w historii. Jeśli wygra i tę walkę, potwierdzi swą klasę przywódcy. Dziś może się tylko uśmiechnąć. Tony już wie, że jutro będzie gorzej.
Grzegorz Sadowski