Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy będzie polskie śledztwo ws. zamachu na Jana Pawła II, czy skarb państwa kupi holenderskie Eureko, czy 1945 roku w polskich sierocińcach niemieckie dzieci umierały z głodu - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Od kilku tygodni ścisłe kierownictwo Instytutu Pamięci Narodowej zastanawia się nad wszczęciem śledztwa w sprawie spisku komunistycznych służb specjalnych, który doprowadził do zamachu na Jana Pawła II - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Zgodnie z ustawą o IPN wszczęcie takiego śledztwa jest możliwe - zamach na papieża z 13 maja 1981 r. mieści się w definicji zbrodni komunistycznej. Z informacji "Rz" wynika, że śledztwo zostanie wszczęte w ciągu kilku tygodni. Prof. Witold Kulesza, szef pionu śledczego IPN, jest oszczędny w słowach: - Nie potwierdzam i nie wykluczam informacji, że takie śledztwo może zostać wszczęte. Prof. Kulesza nie ukrywa, że wydanie decyzji o wszczęciu śledztwa nie jest proste. Chodzi m.in. o międzynarodowe skutki takiej decyzji. 13 maja 1981 roku na placu Świętego Piotra do papieża strzelał zawodowy zabójca Mehmet Ali Agca, natomiast organizatorami zamachu, według najbardziej prawdopodobnej wersji - były sowieckie służby specjalne - KGB i radziecki wywiad wojskowy GRU. - Podobnie jak w sprawie zbrodni katyńskiej postawienie przed sądem zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II jest niemożliwe - uważa Kulesza. - Dlatego w planie ewentualnego śledztwa musimy określić cel i prawdopodobieństwo jego osiągnięcia. Wszczęcie naszego śledztwa umożliwi poproszenie władz we Włoszech o przekazanie Polsce kopii dokumentów związanych z zamachem. PRL-owskie służby specjalne ściśle współpracowały z KGB i GRU. W archiwach IPN jest informacja o tzw. operacji Triangolo. Kryptonimem tym została nazwana cała akcja służb bezpieczeństwa wymierzona przeciwko Janowi Pawłowi II - czytamy w artykule "Polskie śledztwo po ćwierćwieczu".

Rząd ma nadzieję na korzystne dla nas rozwiązanie konfliktu z Eureko. Kusi Rabobank, udziałowca Eureko, ostatecznym przejęciem BGŻ. W zamian PZU kupiłoby pakiet akcji Eureko - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Rząd kontra Eureko - plan pojednania". - Z PZU w ciągu miesiąca zrobimy coś fantastycznego - wyjawił dziennikowi prominentny polityk rządu. Co konkretnie - nie chciał zdradzić, by nie psuć rządowi finezyjnej gry. Premier Marcinkiewicz, który osobiście jest zaangażowany w tę sprawę, chce rozmawiać o PZU nie tyle z Eureko, ile z jego ważnym współwłaścicielem - holenderskim Rabobankiem (ma 37 proc. akcji Eureko i jest drugim co do wielkości akcjonariuszem). Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że kusi ten bank wizją ostatecznego przejęcia BGŻ (Rabobank ma 35,3 proc. akcji, a skarb państwa 43,51 proc.), a może nawet udziałami w jakimś innym banku państwowym. Co według informatorów "GW"chciałaby wywalczyć Polska? - Owszem, sprzedalibyśmy sporne 21 proc. akcji PZU Holendrom, ale w zamian za to PZU mogłoby kupić pakiet akcji Eureko. Wtedy rząd mógłby triumfalnie ogłosić, że zapobiegł przejęciu największego polskiego ubezpieczyciela przez zagranicznego inwestora, a doprowadził do stworzenia potężnego podmiotu finansowego, w którym Polacy mają swój poważny udział - zdradził jeden z naszych rozmówców "Gazety".

Premier Marcinkiewicz jest coraz mocniej atakowany w PiS za zbyt powolne zmiany kadrowe w spółkach Skarbu państwa - pisze "Dziennik" w tekście "Premier atakowany za lewicowego prezesa PZU". Czara goryczy przelała się dziesięć dni temu na zamkniętej naradzie kierownictwa PiS. Jak ustaliła gazeta, na spotkaniu w Ożarowie poseł Jacek Kurski odczytał niespodziewanie list. Autorem listu wysłanego e-mailem w grudniu zeszłego roku był Cezary Stypułkowski, związany z lewicą prezes PZU SA. Szef firmy kontrolowanej przez Skarb Państwa pochwalił się w liście poparciem, jakie ma u premiera i ministra skarbu, którym był wówczas Andrzej Mikosz. - Stypułkowski to przecież kwintesencja "kwaśniewszczyzny" - grzmiał w Ożarowie Kurski. Do krytyki przyłączył się także Jarosław Kaczyński, prezes PiS, który uznał trwanie prezesa PZU na stanowisku za skandal. W Ożarowie na cenzurowanym znaleźli się także dwaj wiceministrowie skarbu - Piotr Rozwadowski i Maciej Heydel - sprowadzeni do resortu jeszcze przez ministra Mikosza. Politycy PiS zarzucają Heydelowi, że blokuje przejęcie upadającej Stoczni Gdańskiej przez inny państwowy koncern energetyczny: Energa.

To nie jest Oświęcim! Ofiarami byli Niemcy! - krzyczą plakaty w stolicy Niemiec. Te szokujące plakaty przedstawiające umierające z głodu dzieci oraz szczątki pomordowanych osób wiszą niedaleko od historycznej Bramy Brandenburskiej w Berlinie. Czy to próba bezczelnej prowokacji czy braki w podstawowej wiedzy historycznej? - zastanawia się "Superexpress" w artykule "Atak na Polskę w centrum Berlina". - Auschwitz? Auschwitz? - pytają dwie Amerykanki. - Nie, to Gdańsk, Polska - odpowiada przewodnik. I tłumaczy turystkom, że plakat informuje o mordowaniu Niemców przez Polaków. I że mogą wrzucić do puszki datek. Po chwili przy plakacie gromadzi się kolejny tłumek. - Jak ktoś mógł powiesić tu coś takiego? Jak to możliwe, że ktoś śmiał porównać los dręczonych przez hitlerowców Polaków do incydentów w Gdańsku? - denerwuje się 33-letnia ekonomistka z Polski. Jest zirytowana, bo ktoś znowu przekłamuje historię. Nic dziwnego, bo turyści, którzy co prawda na ogół nie znają niemieckiego, robią sobie przy plakacie zdjęcia i powtarzają: Poland, Poland! Nie wiadomo, kto jest autorem tych skandalicznych plakatów, ale z pewnością są to ludzie chorzy z nienawiści. Do swoich planów nie zawahali się użyć nawet ludzkiego dramatu. Według nich w 1945 roku, czyli kiedy trwała niemiecka okupacja, w sierocińcach na terenie Polski umierały z głodu niemieckie dzieci! To prawdziwa bezczelność i bezduszna próba manipulacji ludzkimi uczuciami! - To smutne, ale nie po raz pierwszy dochodzi do szargania świętości Oświęcimia - mówi rzecznik Muzeum w Oświęcimiu Jarosław Mensfelt - staramy się jednak nie komentować tego typu wybryków.

IPN rozważa doprowadzenie gen. Czesława Kiszczaka do prokuratury przez policję - zapowiada w rozmowie z "Życiem Warszawy" prezes Instytutu prof. Janusz Kurtyka. IPN chce postawić PRL-owskiemu szefowi resortu spraw wewnętrznych zarzut za jego udział we wprowadzeniu stanu wojennego. Tymczasem Kiszczak od dłuższego czasu nie odbiera prokuratorskich wezwań. - Generałowa twierdzi, że męża nie ma w domu - tłumaczy Kurtyka. - A niech przyjdą - denerwuje się Maria Teresa Kiszczak. - Mąż z nikim nie rozmawia. Bardzo się o niego martwię, bo ma kłopoty z sercem - tłumaczy. - To, co robi IPN, to nagonka. Głupota i pomyłka społeczna - dodaje generałowa. W ostatnich tygodniach IPN postawił już zarzuty za wprowadzenie stanu wojennego m.in. gen. Jaruzelskiemu i Stanisławowi Kani - przypomina dziennik w artykule "Kurtyka wyśle policję po generała Kiszczaka".

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/