Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kogo Polacy chcą w Unii Europejskiej, czego żąda Andrzej Lepper od Prawa i Sprawiedliwości, co robili zatrzymani urzędnicy ministerstwa finansów - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Choć to Sofia i Bukareszt mają szansę na przystąpienie do UE już 1 stycznia 2007 r., Polacy woleliby, aby najszybciej do europejskiej rodziny dołączyła Ukraina i Chorwacja - wynika z sondażu "Gazety Wyborczej". Do naszego wschodniego sąsiada mamy sentyment, zwłaszcza po pomarańczowej rewolucji, Chorwację wielu Polaków zna z wakacyjnych wyjazdów. Bułgaria, która znów staje się popularnym celem letnich wypadów Polaków, też cieszy się naszą przychylnością - szybkiego jej przyjęcia do Wspólnoty chce prawie co trzeci ankietowany. Dużo większe opory mamy wobec najlepiej ocenianej przez Komisję Europejską Rumunii. Najmniej sprzyjamy natomiast będącej na początku unijnej drogi Turcji. Generalnie rozszerzenie UE jednak popieramy. Stanowczo sprzeciwia się mu - w zależności od kraju, o który pytaliśmy - zaledwie od 7 do 23 proc. osób biorących udział w sondażu. Interesujące, że nieco mniej przychylny stosunek do rozszerzenia UE mają najmłodsi badani, 20-latkowie. W tej grupie aż 37 proc. osób odpowiedziało, ze Turcja i Rumunia w ogóle nie powinny wchodzić do UE. Być może najmłodsi w nowych kandydatach widzą konkurencję na europejskim rynku pracy. Większy sceptycyzm przejawiają też ludzie najlepiej wykształceni, którym łatwiej dostrzec trudności związane z rozszerzeniem. Najbardziej rozszerzenie UE popierają osoby z wykształceniem podstawowym - czytamy w artykule "Chcemy w UE tych, których znamy".

Znów zawirowanie wokół rządu Kazimierza Marcinkiewicza. Premier dementował wczoraj pogłoski o swojej rychłej dymisji, również prezydent stwierdził, że nie widzi powodów do zmiany rządu. Atmosferę podgrzało zapowiadane spotkanie wicepremiera Andrzeja Leppera z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim. Politycy i komentatorzy przewidywali, że rozmowa będzie dotyczyła współpracy w koalicji i stanowisk w rządzie - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Lepper żąda foteli". Jakich? Podczas rozmów koalicyjnych PiS i Samoobrona ustaliły podział resortów. Partia Leppera oprócz wicepremiera miała otrzymać stanowiska trzech ministrów. Samoobronie powinno też przypaść czterech sekretarzy stanu (w resortach rolnictwa, pracy, budownictwa i środowiska) oraz 12 podsekretarzy stanu. W ostatnich dniach liderzy Samoobrony zażądali stanowisk, których nie mieli zagwarantowanychw umowie. Wczorajszy "Dziennik" napisał, że chodzi o fotele prezesów ZUS i NFZ. "Rz" ustaliła, że Samoobrona twardo domaga się foteli wiceministrów w resortach siłowych, MSZ i Ministerstwie Skarbu Państwa. Wcześniej na te stanowiska nie nalegała, ale - jak mówi Ryszard Czarnecki - wszystko zmieniło się po ostatnim głosowaniu w sprawie odebrania immunitetu Janowi Rokicie.

Aresztowani za korupcję urzędnicy Ministerstwa Finansów mogą mieć związek z zaginięciem ważnych dokumentów w czasie prywatyzacji PZU SA - pisze "Rzeczpospolita" w tekście "Korupcja i bałagan w finansach". Taką informację ujawnił wczoraj w Radiu Tok FM Janusz Kaczmarek, szef Prokuratury Krajowej. Nie chciał jednak powiedzieć "Rz", którego z zatrzymanych we wtorek urzędników to dotyczy. - Sprawdzamy to - oznajmił. Ministerstwo Finansów twierdzi, że żaden z aresztowanych urzędników nie miał nic wspólnego ze sprawami PZU SA. Niezależnie jednak informację o zaginięciu dokumentów potwierdza Prokuratura Apelacyjna w Gdańsku, która prowadzi śledztwo w sprawie prywatyzacji PZU SA. Pod koniec marca śledczy dostali sprawozdanie z Ministerstwa Finansów przygotowane przez specjalistów z Departamentu Kontroli Skarbowej II, którzy wyjaśniali kwestię zaginięcia dokumentów. "Rz" udało się ustalić treść tego sprawozdania. Okazuje się, że w resorcie zaginęły sprawozdania finansowe Eureko za lata 1996 - 1998 oraz tłumaczenia sprawozdania z 1998 r. W aktach sprawy nie ma także wniosku holenderskiego ubezpieczyciela z 8 listopada 1999 r., na podstawie którego 19 listopada tego samego roku Rafał Zagórny, ówczesny wiceszef resortu, zezwolił na nabycie akcji PZU SA. Dzięki temu Eureko mogło zdobyć ponad 25 proc. głosów na walnym zgromadzeniu akcjonariuszy PZU SA.

"Dziennik" dodaje, że zatrzymani urzędnicy z Ministerstwa Finansów zarabiali krocie na pisaniu przepisów podatkowych specjalnie pod gangsterów. Pisali je tak, by tworzyć luki prawne, o których wiedzieli tylko oni. Policja ma dowody na to, ze urzędnicy zarobili przynajmniej milion złotych. W środę na posesjach należących do podejrzanych policja wykopała worki z pieniędzmi. W domu jednego znaleziono gruba kopertę z gotówką. - Piątka zatrzymanych pracowników resortu finansów była jak dobrze funkcjonująca firma: przez 12 przetrwali wielu ministrów finansów, awansowali - mówi oficer CBŚ. - To był perfekcyjny układ: urzędnicy tworzący prawo podatkowe konstruowali przepisy, zostawiając ukryte furtki prawne. Wiedzę, jak z nich korzystać, udostępniali za grube łapówki. Za opłatą umarzali także zaległe podatki, bo prawo dawało taka możliwość. Z informacji gazety wynika, że wśród ich klientów są: jeden z najbogatszych ludzi w Polsce, znany polityk lewicy ze wschodniej Polski, właściciel olbrzymiej firmy spożywczej i mafiosi związani z "Pruszkowem" - czytamy w artykule "Pisali ustawy pod swoje łapówki".

Dyplomaci kilku krajów, w tym USA, zainteresowali się kwestią bezpieczeństwa na marszu 10 czerwca. Nie chcą, by obywatele ich państw zostali poszkodowani. Z nieoficjalnych informacji "Życia Warszawy" wynika, że organizatorzy marszu równości spotkali się już m.in. z przedstawicielami ambasad USA, Szwecji i Szwajcarii. Amerykanie zaprosili na rozmowę prezesa Fundacji Równości Tomasza Bączkowskiego. Pytano go o program imprezy i ewentualne zagrożenia. Jak powiedział "ŻW" rzecznik ambasady USA James Bond, amerykańscy dyplomaci są zainteresowani planami zapewnienia bezpieczeństwa na marszu. Gazeta nieoficjalnie dowiedziała się, że dyplomaci USA wyślą pismo do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z zapytaniem, jak polskie władze mają zamiar postępować w tej kwestii. Według jednego z organizatorów marszu Łukasza Pałuckiego, do Warszawy wybiera się około 200 gejów z USA. - Liczba chętnych ze Stanów i innych krajów zwiększyła się raptownie po głośnej wypowiedzi posła Wierzejskiego dla waszej gazety - mówi "ŻW" Pałucki. Polityk LPR uznał, iż gejów trzeba "lać pałami" i są to "z definicji tchórze" - czytamy w artykule "Ambasador Busha chce, by Dorn chronił gejów z USA".

Na polskim rynku przewozów lotniczych trwa rewolucja. Tanie linie lotnicze przejęły już jedną trzecią ogółu przewożonych pasażerów i wszystko wskazuje na to, że do końca tego roku zdystansują tradycyjnych przewoźników, zdobywając ponad połowę rynku - wylicza "Gazeta Prawna" w tekście "Tanie linie biorą większość". W pierwszym kwartale br. ruch na polskim niebie wzrósł o ponad 30 proc. Podobnie jak w całym minionym roku blisko 95 proc. nowych pasażerów trafiło na pokłady tanich przewoźników. I tak będzie też w najbliższych miesiącach. Spośród blisko 30 nowych połączeń zatwierdzonych w sezonie letnim przez Urząd Lotnictwa Cywilnego zaledwie kilka uruchomili tradycyjni przewoźnicy. Na połączeniach z i do Polski PLL LOT stracił kilkanaście procent udziału w rynku. W ostatnim czasie LOT zmienił jednak ofertę: obniżył ceny biletów, intensyfikuje kursy na eksploatowanych obecnie połączeniach i planuje nowe trasy na wschód i południe. Choć tani przewoźnicy wyniki skrzętnie ukrywają, to nieoficjalnie wiadomo, że jak do tej pory żaden z nich na połączeniach z Polską jeszcze zysku nie wygenerował.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/