"Chodzi o ten sławetny artykuł (kodeksu karnego) o dyskredytacji państwa, którego jeszcze dotąd nie wykorzystywano" - dodał. Wyjaśnił, że zgodnie z przepisami, najpierw udziela się ostrzeżenia, a jeśli sytuacja się powtórzy, grozi sprawa karna.
Ostrzeżenia w prokuraturze udzielono liderowi opozycji w związku z wypowiedzią dla "Rzeczpospolitej" dotyczącą okoliczności poprzedzających śmierć wicekonsula RP w Grodnie Ryszarda Badoń- Lehra, który zmarł 6 kwietnia.
"Nie wykluczyłem, że władze mogły się przyczynić do jego śmierci" - przypomniał Milinkiewicz.
Z kolei w wywiadzie dla rosyjskiej sekcji BBC ocenił on marcowe wybory prezydenckie jako bezprawne. Mówił, że Alaksandr Łukaszenka nie miał prawa w nich uczestniczyć. Podkreślił, że nie uznaje referendum z 2004 roku, które dało Łukaszence prawo do ubiegania się o trzecią i kolejne kadencje.
Milinkiewicz wyraził przypuszczenie, że wezwano go do prokuratury, bo władze doszły do wniosku, iż czas zamknąć usta przywódcom opozycji.
"Widać z punktu widzenia władz, że liderzy opozycji za dużo mówili po świecie i pora im już pokazać ich miejsce. Zrobić tak, żeby się nie wypowiadali i milczeli, jak ich poproszą o komentarze lub mówili, że wszystko dobrze" - zaznaczył.
Zapewnił, że mimo ostrzeżeń będzie mówił prawdę. "Jak się zajmujesz polityką, to nie wolno odejść od prawdy" - dodał. Zaznaczył, że na spotkaniach w terenie największe wrażenie robiło, gdy działacze opozycji mówili prawdę, bo "ludzie już się od niej oduczyli".
Uchwalone w grudniu poprawki do kodeksu karnego przewidują od 6 miesięcy do 2 lat więzienia za dyskredytację kraju. Opozycja oceniała, że miały one zmusić ją do milczenia i przeszkodzić w działalności w czasie marcowych wyborów prezydenckich.
Dyskredytację kraju zdefiniowano jako przekazywanie innemu państwu, zagranicznej lub międzynarodowej organizacji świadomie fałszywych informacji o sytuacji politycznej, gospodarczej, społecznej, wojskowej lub międzynarodowej kraju lub prawnej sytuacji obywateli Białorusi i jej organów władzy.
Wicekonsul Badoń-Lehr, przewieziony w ciężkim stanie ze szpitala w Grodnie do Białegostoku, miał krwiaka śródczaszkowego. Zmarł mimo szybko przeprowadzonej operacji. Z opinii biegłego z Zakładu Medycyny Sądowej w Białymstoku wynikało, że krwiak z równym prawdopodobieństwem mógł być skutkiem upadku na twarde podłoże, jak uderzenia twardym przedmiotem.
pap, ss