Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
W dzisiejszych gazetach: dlaczego szef "Wiadomości stracił posadę, jakie zadania mają spełnić tajemnicze czarne mercedesy w papieskiej kolumnie i jak minister Dorn próbuje wygasić strajki w służbie zdrowia.
Czternaście miesięcy udało się wytrwać Robertowi Kozakowi na stanowisku szefa "Wiadomości" - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Zespół bez trenera". W czwartek zwolnił go szef TVP Bronisław Wildstein, uzasadniając tę decyzję utratą zaufania w związku ze spadkiem oglądalności "Wiadomości". Kozak uważa, że była to dymisja na polityczne zlecenie. Jego zdaniem, ni można mówić o spadku oglądalności, kiedy wg AGB Nielsen Media Research od początku roku średnia oglądalność programu wynosi 5,47 mln osób (w ub. roku 5,45 mln) , a osiem tegorocznych wydań "Wiadomości" miało 7-milionową widownię, podczas gdy w ubiegłym roku - tylko cztery. Wprawdzie w maju "Wiadomości" oglądało mniej widzów niż przed rokiem (o ok. 250 tys.), ale np. w styczniu było ich o 800 tys. więcej. Jak pisze dziennik, dziennikarze ściągnięci do "Wiadomości" przez Kozaka są oburzeni jego odwołaniem, zwłaszcza, że odbyło się to w trakcie relacjonowania wizyty papieża - najważniejszego wydarzenia medialnego tego roku. To tak, jakby odwołać Pawła Janasa w przerwie meczu z Kostaryką - mówi Mikołaj Kunica.

"Najlepszy budżet zadaniowy, choć dopiero w teorii" - ocenia "Rzeczpospolita" przygotowany przez minister Teresę Lubińską budżet zadaniowy na przyszły rok. Zdaniem specjalistów, na opracowanie i wdrożenie budżetu zadaniowego, potrzeba kilku lat, Teresa Lubińska twierdzi, że zrobi to znacznie szybciej. I choć od stycznia, czyli od momentu, gdy w Kancelarii Premiera stworzono Departament Budżetu Zadaniowego, w tej sprawie niewiele się działo, jak zapewnia minister, "bardzo intensywnie pracowaliśmy nad założeniami budżetu". Jak się okazało jedynie w zakresie nowych technologii. Równocześnie trwają prace nad autorską metodą opracowania całego budżetu. Minister Lubińska uważa bowiem, że nie da się skopiować metody opracowanej w Stanach Zjednoczonych czy Francji. - Jesteśmy najlepsi, bo to, co inni robią przez lata, my zrobiliśmy w kilka miesięcy - chwali się Lubińska. - Jej optymizmu nie podzielają analitycy. To błąd, że misję tworzenia budżetu zadaniowego powierzono ludziom w Kancelarii Premiera - uważa Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jego zdaniem projekt będzie oderwany od rzeczywistości i nigdy nie zostanie zrealizowany, tym bardziej, że pracują nad nim wyłącznie teoretycy. Bardzo sceptyczny jest też Mirosław Gronicki, były minister finansów. - Ten rząd nie jest w stanie określić priorytetów działania, a tylko pod tym warunkiem można rozpocząć prace nad budżetem zadaniowym - uważa.

"Minister Dorn próbuje zatrzymać strajk" - pisze "Gazeta "Wyborcza". Po tym, jak wicepremier Dorn zagroził likwidacją łódzkiego szpitala MSWiA, członkowie sześciu działających w nim związków zawodowych (wszystkie oprócz OZZL) - pielęgniarki, technicy i laboranci, kierowcy - w czwartek odcięli się od strajku lekarzy, choć dotychczas go popierali. Mariusz Maruszyński z OZZL w szpitalu ostrożnie dobiera słowa: - Nie przerywamy strajku. Mam nadzieję, że wicepremier Dorn nie chce zamykać szpitala, który w Łodzi jest potrzebny. Ale wszyscy są już nieźle przestraszeni.
Ostro zareagował samorząd lekarski: - Groźby ministra Dorna są dowodem jego niekompetencji w łagodzeniu konfliktów - twierdzi Grzegorz Krzyżanowski, prezes Łódzkiej Okręgowej Izby Lekarskiej. - Lekarze nie dadzą się zastraszyć. Łódzki szpital MSWiA to jedyna strajkująca w kraju lecznica resortowa. Protest trwa w niej już 18 dni
Wicepremier Dorn ma dziś też sprawdzić, jak przebiega strajk w największym szpitalu dziecięcym na Śląsku. Dorn odwiedzi tylko jeden szpital, ale z wojewodą będzie rozmawiał o wszystkich 17, w których trwa strajk. Dyrektorzy sześciu z nich uznali, że strajk jest nielegalny, ponieważ referenda strajkowe zostały przeprowadzone tylko wśród lekarzy, a nie całej załogi. Wojewoda poprosił już dyrektorów tych placówek o wskazanie osoby kierującej strajkiem, a także podanie przepisów, które naruszyli strajkujący. Związkowcy są zdania, że rząd chce ich zastraszyć, a strajk jest jednak legalny.
O spotkanie z wicepremierem i szefem MSWiA Ludwikiem Dornem poprosił wczoraj Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy. - Nie występujemy przeciw PiS ani rządowi i chcemy to powiedzieć panu Dornowi - mówi Krzysztof Bukiel, szef OZZL. - Chcemy reformować służbę zdrowia. Dlatego nie rozumiemy reakcji pana wicepremiera. Gdyby przyjąć jego optykę, należałoby zamknąć jeszcze 150 lecznic, które są w sporach zbiorowych. - Do rozmowy dojdzie, jeśli ustalimy, że strajki są legalne. Jeśli nie będą legalne, do spotkania siłą rzeczy nie dojdzie, a rozmowy będą prowadzić inni funkcjonariusze państwowi - powiedział rzecznik MSWiA Tomasz Skłodowski.

W rozmowie z "Dziennikiem" minister koordynator ds. służb specjalnych Zbigniew Wassermann zapowiada przeprowadzenie reformy w cywilnych służbach specjalnych. Mają one działać dynamicznie i odważnie i nie bałć się sięgać po sprawy, w których tropy prowadzą na szczyty władzy albo do silnych grup przestępczych. Dotąd - jego zdaniem - wygląda na to, że wiele historii było zamiatanych pod dywan. Minister Wassermann ma zrobić przegląd rozpracowań operacyjnych z ostatnich lat, bo te stawały się przechowalnią dla bulwersujących afer, takich jak te ogłaszane w mediach przez szefa ABW za rządów SLD Andrzeja Barcikowskiego (afera z kupowaniem sprzętu medycznego albo w sprawie Wiesława Huszczy). Finału jednak nie było. Minister oznajmił też, że zabrał już tajnym służbom prawo do pisania sobie prawa i wyznaczania zadań. Wcześniej tak się działo, choć nie mają one inicjatywy ustawodawczej. - Takie rzeczy są nie do przyjęcia w demokratycznym państwie prawa - podkreśla Zbigniew Wassermann.

Jak podaje "Życie Warszawy", "Tajemnicze mercedesy w papieskiej kolumnie" są prawdopodobnie wyposażone w urządzenia uniemożliwiające zdalną detonację bomb. W kolumnie, towarzyszącej w Warszawie i Krakowie papieżowi Benedyktowi XVI, zwracały uwagę czarne terenowe mercedesy. Jeden z nich zwykle jedzie przed, drugi tuż za papamobilem bądź opancerzonym BMW. Pojazdy mają na dachach dziwne urządzenia. Niektórzy wierni gromadzący się na trasie przejazdów papieskiej kolumny zauważyli, że gdy pojawiają się czarne mercedesy, w promieniu kilkuset metrów zanika sygnał telefonów komórkowych. Zapewne nie jest to przypadek. Biuro Ochrony Rządu odpowiadające za bezpieczeństwo Benedykta XVI nie udziela żadnych informacji dotyczących swoich firmowych tajemnic. ŻW zapytało o opinię ekspertów z dziedziny techniki. Innego przeznaczenia czarnych mercedesów dopatruje się Marcin Kossek, ekspert w dziedzinie działań antyterrorystycznych. - W tych samochodach znajdują się funkcjonariusze ze stworzonego niedawno wydziału wsparcia BOR-u. W podłużnych pojemnikach na dachu ukryta jest broń wyborowa - uważa Marcin Kossek. Zadaniem tego zespołu jest odparcie ewentualnego ataku terrorystów.

Jeśli ktoś nigdy nie pracował w państwowym przedsiębiorstwie, a mieszkanie zakładowe kupił za mniej niż 10 proc. wartości rynkowej, może się czuć zagrożony. Jeżeli przejdzie ustawa, którą chce przeforsować ekipa rządząca, mieszkania zostaną im odebrane - informuje "SuperExpress" w artykule "PiS chce zlustrować mieszkania zakładowe". Własności mają zostać pozbawione osoby, które nabyły mieszkania w latach 1994-2001. W tamtym czasie lokatorzy nie mieli zapewnionego, tak jak obecnie, prawa pierwokupu. - Kilka tysięcy osób zrobiło świetny interes. O lokatorach zapomniano. Nikt ich nawet nie zapytał, czy chcą wykupić mieszkania. A wnioski tych, którzy się o to starali, były z niewiadomych względów ignorowane - twierdzi poseł Łukasz Zbonikowski z PiS. Sprawa dotyczy 600 tys. mieszkań i ponad 2 mln lokatorów. Wywłaszczone mieszkania stawałyby się własnością gminy, chyba że właściciel sprzedałby je najemcy - za cenę nie wyższą niż sam zapłacił. Gminy wypłacałyby też obecnym właścicielom odszkodowania. Dostaliby zwrot pieniędzy, jakie przed laty zapłacili za mieszkania wraz z odsetkami. Pomysł PiS budzi jednak kontrowersje. - Przecież właściciele kupili mieszkania zgodnie z obowiązującym wówczas prawem. Kto będzie chciał inwestować w nieruchomości, wiedząc, że w kilka lat później ustawodawca może mu zafundować wywłaszczenie? - pyta Barbara Grzybowska-Kabańska z Polskiej Unii Właścicieli Nieruchomości. - Wywłaszczanie nie jest aktem chwalebnym. Ale to jest wybór między interesem niedużej grupy właścicieli a milionami lokatorów, którzy boją się o dach nad głową - wyjaśnia Zbonikowski. Boją się - bo zdaniem PiS - właściciele pozbywają się lokatorów m.in. poprzez drastyczne podwyżki.

Przegląd prasy przygotowała
Elżbieta Majewska

 

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/