Na pożegnalny występ polskiej reprezentacji przed własną publicznością przybyło ponad 30 tysięcy kibiców. Przyjechali do Chorzowa z całej Polski - Grajewa, Namysłowa, Olkusza czy Kluczborka.
Od początku gry fani polskiej drużyny nie szczędzili gardeł gorąco dopingując wybrańców Pawła Janasa. "My chcemy gola, Polacy my chcemy gola" brzmiało na przemian z "Polska, biało-czerwoni, Polska biało-czerwoni".
Nieco przypadkowo stracona bramka w 19. minucie - po strzale z rzutu wolnego Jose Moreno piłka odbiła się od Elkina Murillo i zmyliła Artura Boruca - pokazała, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Niemal momentalnie trybuny zjednoczyły się w okrzyku "Jerzy Dudek, Jerzy Dudek".
W pierwszej połowie polski zespół nie pokazał niczego, co nastrajałoby optymistycznie polskich fanów dziesięć dni przed pierwszym występem w MŚ. Brakowało dokładności, zgrania, a dodatkowo podopieczni Pawła Janasa poruszali się po boisku dużo wolniej od rywali. Głośno skandowane pytanie "Gdzie jest Franek- łowca bramek?" dobrze oddawało nastrój kibiców tęskniących za jednym z bohaterów eliminacji, który także nie znalazł uznania w oczach trenera selekcjonera.
Pod koniec pierwszej części gry wiara w polskich piłkarzy wzięła górę i moknąca publiczność znów zaczęła dopingować "biało- czerwonych", co nie przeszkodziło jej schodzących na przerwę do szatni piłkarzy pożegnać solidną porcją gwizdów.
W drugiej połowie spore emocje towarzyszyły grze "ulubieńca" polskich kibiców Grzegorza Rasiaka. Po raz pierwszy trybuny ożywiły się już w chwili, gdy spiker ogłosił jego wejście na boisko, a gwizdy mieszały się z brawami. Kilka minut później napastnik FC Southampton w dobrej sytuacji strzelił obok bramki i kibice po raz kolejny pokazali, że trudno im się pogodzić z nieobecnością w mundialowej kadrze Tomasza Frankowskiego.
Po chwili jednak znów na chorzowskim stadionie było miło, a kibice wspierali piłkarzy hasłem "Jesteśmy z wami, Polacy jesteśmy z wami". Taka atmosfera nie trwała jednak długo, bo w 66. minucie gry Tomasza Kuszczaka, który po przerwie zastąpił Artura Boruca, zaskoczył ... kolumbijski bramkarz Luis Enrique Martinez i było 0:2.
Konsternacja ustąpiła miejsce złości i z trybun poniosło się gromkie "Jurek Dudek, Jurek Dudek" oraz "jeszcze jeden, jeszcze jeden". Już do końca spotkania można było odnieść wrażenie, że w roli gospodarzy mogących liczyć na wsparcie kibiców występują piłkarze w niebieskich koszulkach, gdyż po ich udanych zagraniach kibice skandowali słynne "ole, ole, ole".
Natomiast do tych ubranych w białe koszulki skierowane było pytanie: "Co wy robicie, Polacy co wy robicie?", które stanowi doskonałą puentę do wtorkowego meczu.
Kibice ocenili też personalne decyzje trenera Polaków: "Janasowi dziękujemy, Janasowi dziękujemy". Honorowy gol Ireneusza Jelenia w ostatniej minucie gry nastroju fanów nie poprawił.
Spotkanie z Kolumbią miało nie tylko sportowy charakter. Przed meczem modlitwą i minutą ciszy uczczono pamięć styczniowej tragedii budowlanej w Katowicach, w której zginęło 65 osób, a cały dochód z niego zostanie przekazany rodzinom ofiar i poszkodowanych. Kibice i piłkarze oddali także hołd zmarłemu 23 maja legendarnemu trenerowi Kazimierzowi Górskiemu.
Późnym wieczorem polskich piłkarzy czeka kolejne pożegnanie - tym razem na krakowskim lotnisku Balice, skąd odlecą do Hanoweru. Od środy do mundialu przygotowywać się będą już w Niemczech.
Polska - Kolumbia 1:2 (0:1)
Bramki: dla Polski - Ireneusz Jeleń (90+1); dla Kolumbii - Elkin Murillo (19), Luis Enrique Martinez (64). Żółte kartki: Polska - Jacek Bąk, Arkadiusz Radomski, Ireneusz Jeleń; Kolumbia - Jamie Castrillon, Fabian Fargas. Sędziował Zsolt Szabo (Węgry).
pap, ss