SB-ek ze sprawy Gilowskiej wynosił akta z UOP

SB-ek ze sprawy Gilowskiej wynosił akta z UOP

Dodano:   /  Zmieniono: 
B. oficer SB, Witold W. ze Świdnika, który pisał raporty z rozmów z Zytą Gilowską, ma proces w Lublinie za wynoszenie tajnych akt z tamtejszego Urzędu Ochrony Państwa. Był w związku z tym nawet aresztowany.
Już w 2000 r. media podawały, że pięciu byłych funkcjonariuszy delegatury Urzędu Ochrony Państwa w Lublinie - w tym Witoldowi W. - prokuratura zarzuciła nielegalne posiadanie i wykorzystywanie tajnych akt Urzędu. Prokuratura nie podała wtedy szczegółów tej tajnej sprawy - ujawniono tylko, że "funkcjonariusze ukryli w swoich mieszkaniach dokumenty, stanowiące tajemnicę państwową". Ich proces trwa od 2003 r. przed Sądem Rejonowym w Lublinie. Nie jest znany jego przebieg, bo sprawa jest całkowicie tajna. Wszystkim grozi do 5 lat więzienia.

Śledztwo wszczęto, gdy wiosną 1999 r. do dodatku "Gazety Wyborczej" w Lublinie trafiła paczka zawierająca kopie ściśle tajnych dokumentów UOP z lat 1992-96. W 2000 r. zatrzymano pięciu podejrzanych b. funkcjonariuszy UOP, wywodzących się jeszcze z SB (z UOP odeszli w latach 1997-98). Trzech z nich - w tym Witolda W. - wtedy aresztowano, ale po 3 miesiącach areszt zamieniono im na dozór policji i zakaz opuszczania kraju.

W 2001 r. "GW" pisała, że oficerowie dzięki wynoszonym z urzędu tajnym dokumentom mogli szantażować polityków i radnych. Według gazety, jeden z oskarżonych "w domku letniskowym na działce zebrał służbowe materiały dotyczące wpływowych mieszkańców Świdnika". Zdaniem "GW", najbardziej prawdopodobną hipotezą ich motywu była próba zemsty na szefostwie lubelskiej delegatury UOP. Marek Pawlikowski, ówczesny szef delegatury, wywodził się bowiem z kręgów solidarnościowych, a podejrzani - z SB.

Według ustaleń PAP, to właśnie Witold W. jest tym mężem przyjaciółki Gilowskiej ze Świdnika - Urszuli, do której w sobotę była wicepremier dramatycznie apelowała: "Weź coś powiedz!". "Apeluję do swojej przyjaciółki wieloletniej i zwracam się do niej: Urszula, czy ty Boga w sercu nie masz, przecież twój mąż najwyraźniej mnie wrobił w jakąś gigantyczną historię, tak przynajmniej twierdzą faceci od służb. Jeśli nawet nie jest winny, to musi coś wiedzieć" - mówiła Gilowska. "Mnie tłumaczyli przez całe lata, że on zajmuje się przestępstwami gospodarczymi i dlatego chodzi w cywilu" - dodała.

Dziennikarze odnaleźli dom, w którym w Świdniku mieszkają przyjaciółka Gilowskiej i jej mąż. Starsza kobieta i młody chłopak, którzy wyszli z domu, nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Nie otworzyli furtki. Zażądali, aby dziennikarze odeszli i ich nie nachodzili.

Sprawa, z którą może mieć związek Witold W. kosztowała Zytę Gilowską stanowisko wicepremiera i ministra finansów. Premier zdymisjonował ją w piątek, ponieważ tego dnia tego rano Rzecznik Interesu Publicznego wystąpił do Sądu Lustracyjnego z oskarżeniem przeciwko niej o kłamstwo lustracyjne. Ona sama uważa, że padła ofiarą "szantażu lustracyjnego" ze strony Rzecznika i mówi, że nie była agentem SB. Rzecznik Włodzimierz Olszewski uznał, że czynność, którą wykonał "w ramach i w granicach prawa", została nazwana przez Gilowską szantażem w sposób "niedopuszczalny i brutalny".

W sobotę zdymisjonowana już wicepremier i minister finansów złożyła doniesienie do prokuratury w sprawie "szantażu lustracyjnego". Zarzuca Rzecznikowi "rażące naruszenie prawa". Jak twierdził jej bliski współpracownik w sobotnim "Życiu Warszawy", ze strony biura rzecznika dano pani wicepremier jasno do zrozumienia, że jeśli w ciągu tygodnia nie poda się do dymisji, zostanie oskarżona o kłamstwo lustracyjne. Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro polecił już wszcząć śledztwo z artykułu przewidującego do 10 lat więzienia za "bezprawne wywieranie wpływu na czynności urzędowe konstytucyjnego organu". Doniesienie wpłynęło do Prokuratury Rejonowej Warszawa- Śródmieście, ale ze względu na rangę sprawy, prowadzić je będzie któraś z prokuratur okręgowych (w początku przyszłego tygodnia zapadnie decyzja, która).

"My nie mamy sobie nic do zarzucenia i jesteśmy spokojni o wynik postępowania" - skomentował zastępca Rzecznika Jerzy Rodzik, który sformułował wniosek o lustrację Gilowskiej.

Art. 18 par. 5 ustawy lustracyjnej stanowi: "W przypadku rezygnacji osoby, która złożyła oświadczenie, z pełnienia funkcji publicznej lub kandydowania na taką funkcję albo odwołania jej z takiej funkcji, jeżeli nastąpiło to przed wszczęciem postępowania lustracyjnego, Rzecznik nie kieruje do sądu wniosku o wszczęcie postępowania lustracyjnego".

Z informacji PAP wynika, że gdy Rzecznik przesłuchuje osobę, co do której oświadczenia ma wątpliwości, za każdym razem poucza ją o tym artykule ustawy.

pap, em