Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Zyta Gilowska złożyła fałszywe oświadczenie lustracyjne, czy górnicy posiedli zdolność bilokacji, czy polscy żołnierze mogą stanąć przed trybunałem karnym, jak hipermarkety obejdą zakaz handlu w niedzielę - o tym piszą piątkowe gazety.
W czwartek wieczorem premier Marcinkiewicz rozmawiał z Pawłem Wojciechowskim, który miałby zastąpić Zytę Gilowską. O ile wobec niej padnie zarzut kłamstwa lustracyjnego - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "Gilowska do dymisji?". Paweł Wojciechowski, rozważany jako kandydat na ministra finansów, jest doradcą premiera Kazimierza Marcinkiewicza od marca. Ma 46 lat, skończył wydział Handlu Zagranicznego SGPiS. Nie wiadomo, czy Wojciechowski się zgodził i czy są też inni kandydaci na następcę Gilowskiej w Ministerstwie Finansów i czy w rządzie pojawiłby się nowy wicepremier. Jak się dowiaduje gazeta z dwóch niezależnych źródeł, te nerwowe ruchy mają uprzedzić ewentualną dymisję wicepremier Gilowskiej. Może do niej dojść, ponieważ sędzia Włodzimierz Olszewski, rzecznik interesu publicznego, zamierza wystąpić do sądu lustracyjnego z oskarżeniem, że Gilowska złożyła fałszywe oświadczenie lustracyjne. Nieoficjalnie gazeta dowiedziała się, że politycy PiS znają sprawę już od kilku dni. Zyta Gilowska rozmawiała o niej z liderami partii. Informatorzy "GW" w PiS są przekonani, że dokumenty, które miałyby potwierdzać współpracę Gilowskiej ze służbami PRL, są "słabe". Jeden z rozmówców gazety twierdzi wręcz, że wniosek do sądu lustracyjnego byłby "prawdziwym świństwem wobec Gilowskiej". - Olszewski najwyraźniej wie, że dużo ryzykuje. Ten wniosek miał być złożony już w czwartek, ale pewnie rzecznik interesu publicznego sam ma daleko idące wątpliwości - dodaje rozmówca. Z innych źródeł "GW" wie o naciskach na sędziego Olszewskiego "od samego premiera", by Gilowskiej nie lustrować. - Jestem przekonany, że Gilowska sama złoży dymisję, jeśli wniosek w sprawie jej rzekomego kłamstwa lustracyjnego trafi do sądu, ale wróci na swoje stanowisko, gdy się oczyści - powiedział gazecie wpływowy polityk PiS.

29 maja oraz 1 i 13 czerwca w Warszawie odbywały się burzliwe negocjacje górniczych związków z przedstawicielami rządu. Spierano się o wypłatę górnikom nagród z zeszłorocznych zysków. Porozumienie podpisano 13 czerwca - przypomina "Gazeta Wyborcza" w artykule "Górnik związkowiec negocjuje i fedruje". Na listach obecności, które związkowcy podpisywali w stolicy, figuruje Ryszard Baczyński, przewodniczący "Solidarności" w Katowickim Holdingu Węglowym. Ale nazwisko Baczyńskiego jest też w komputerowej ewidencji górników, którzy 29 maja, 1 i 13 czerwca pracowali pod ziemią w katowickiej kopalni Wieczorek. Górnicy we wszystkich kopalniach mają dyskietki, dzięki którym system komputerowy rejestruje ich pracę pod ziemią. Jeśli komputer zarejestruje zjazd, ale nie odnotuje wyjazdu, to sygnał, że górnik mógł ulec wypadkowi. Wtedy rozpoczyna się akcję ratunkową. Skoro Baczyński negocjował z rządem, ktoś musiał odbić jego dyskietkę. Po co? Im górnik więcej pracuje pod ziemią, tym wyższą ma potem emeryturę. - Fikcyjnych zjazdów nie byłoby bez cichej akceptacji dyrektorów. Związki zawodowe mają wpływ na dobór kadr w górnictwie. Sam zawdzięczam im stanowisko - przyznaje dyrektor jednej ze śląskich kopalni. Dodaje, że proceder kwitnie od lat i dotyczy nie tylko związkowców.

Żołnierze służący w Iraku mogą w przyszłości stanąć przed Międzynarodowym Trybunałem Karnym - ostrzegają niektórzy prawnicy. Politycy problemu nie widzą - pisze "Życie Warszawy" w tekście "Polscy żołnierze mogą trafić przed haski trybunał". Zaproponowany przez Kancelarię Prezydenta przepis art. 55 konstytucji, umożliwi wydawanie innym krajom polskich obywateli na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. Polska będzie jednak zobowiązana do ekstradycji obywatela także wówczas, gdy taki wniosek złoży Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK). Zgodnie artykułem 55., ekstradycja jest możliwa, jeśli jest wynikiem ratyfikowanej przez Polskę umowy międzynarodowej lub wynika z wykonania prawa organizacji międzynarodowej, której Polska jest członkiem. A nasz kraj należy do MTK od 2001 r. Zdaniem eksperta prawa międzynarodowego dr Waldemara Gontarskiego ze Zrzeszenia Prawników Polskich, niewykluczone, że w przyszłości taki wniosek od międzynarodowego sądu wpłynie, bo choć dziś polskim żołnierzom nikt zbrodni nie zarzuca, to nie ma dotychczas definicji, czym dla Trybunału jest agresja, a to jeden z czterech powodów, za które może on ścigać. Gdy w 2001 r. podpisywaliśmy akcesję do MTK, nie mieliśmy pojęcia, że staniemy się sojusznikiem USA w wojnie w Iraku, która zaczęła się w marcu 2003 r. MTK ma prawo osądzać wydarzenia, które zdarzyły się po 1 lipca 2002 r. Gontarski proponuje, by Polska zawiesiła swoje uczestnictwo w Trybunale, powołując się na zmianę okoliczności, czyli rozpoczęcie naszej operacji w Iraku. Taką możliwość dopuszcza prawo międzynarodowe.

Na prezydentów, burmistrzów i wójtów mogą kandydować... osoby karane. To efekt błędów, które popełnił Sejm podczas nowelizacji przepisów wyborczych - krytykuje "Życie Warszawy" w tekście "Przestępcy w wyborach". W Polsce nie brakuje polityków, którzy mimo kłopotów z prawem próbują objąć wysokie stanowiska w samorządzie. Ten proceder powstrzymać miały odpowiednio znowelizowane przepisy wyborcze. Problem w tym, że nadal jest w nich poważna luka. W ubiegłym roku posłowie uchwalili zakaz kandydowania na wójta, burmistrza i prezydenta osobom skazanym z oskarżenia publicznego, lub wobec których sąd warunkowo umorzył postępowanie karne. Jednak nie doprecyzowali, od kiedy ma obowiązywać. Przyjęto więc, że przepis, który przewiduje dla takich osób utratę prawa wybieralności (biernego prawa wyborczego), wejdzie w życie dopiero od nowej kadencji, czyli z dniem wyborów w połowie listopada. - Osoby skazane, lub wobec których umorzono postępowanie, mogą więc kandydować, ale jeśli zostaną wybrane, nie będą mogły objąć mandatu wójta, burmistrza czy prezydenta miasta - wyjaśnia Krzysztof Lorenc z zespołu prawnego Państwowej Komisji Wyborczej.

Hipermarkety znalazły pomysł, jak ominąć kontrowersyjne pomysły o wprowadzeniu ograniczeń w handlu dla wielkich sklepów. Postanowiły stworzyć sieć mniejszych punktów sprzedaży - pisze "Dziennik" w tekście "Małe sklepy wielkich sieci". Pierwsze z nich uruchomiły już Leader Price i Albert, a od przyszłego tygodnia Tesco. - Chyba nikt nie myślał, że będziemy biernie czekać na tę absurdalną ustawę. Wszystkie sieci będą teraz wprowadzać sklepy o małych formatach i to dopiero one zniszczą drobny handel - mówi "Dziennikowi" nieoficjalnie przedstawiciel jednego z koncernów. Jako pierwszy zaczął Leader Price, który z powodzeniem rozwija swój projekt Leader Express. - Mamy już kilkanaście takich sklepów - mówi Damian Ponczek, rzecznik prasowy sieci. Sklepy te mają powierzchnię do 300 m kw., a tym samym nie obejmuje ich ustawa o wielkopowierzchniowych obiektach handlowych. Do końca 2007 r. Tesco chce mieć w Polsce ok. 20 sklepów o małym formacie. Pomysł ustawy, która ma w teorii pomóc handlowi tradycyjnemu, może paradoksalnie stać się gwoździem do trumny dla drobnych sklepikarzy. 54 proc. udziału w rynku mają obecnie tradycyjne sklepy spożywcze. - Projekt ustawy Samoobrony sprawi jednak, że faktycznie drobni sklepikarze nie wytrzymają konkurencji z koncernami - mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.

Henryka Bochniarz została wiceprezydentem Boeing International na Europę Środkową i Wschodnią - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Jesienią amerykański koncern lotniczy otworzy w Warszawie regionalne przedstawicielstwo. Na razie Henryka Bochniarz odmawia komentarza. Przedstawicielstwa regionalne zajmują się m.in. wynajdywaniem firm, które mogłyby współpracować z producentem samolotów. Na świecie jest ich kilkanaście. Znajdują się m.in. w Chinach, Niemczech, Azji Południowo-Wschodniej. Fakt, że Boeing chce stworzyć nowe biuro w Polsce, to szansa na zamówienia dla naszych fabryk i pozyskanie nowoczesnych technologii. W Polsce dla amerykańskiego koncernu pracują już trzy zakłady - czytamy w artykule "Boeing wybiera Bochniarz".

Amerykański adwokat Edward Fagan podarł stuzłotowy banknot. Polscy prawnicy nie mają wątpliwości: za zniszczenie naszej waluty powinien iść za kraty - pisze "Fakt" w tekście "Prokuratorze, zajmij się nim". Amerykanin domaga się od Polski miliarda euro odszkodowania dla właścicieli przedwojennych obligacji. Wykładając swe racje na konferencji w Warszawie podarł nasz banknot. A to jest karalne! Zlekceważył polski znak narodowy. Według kodeksu karnego grozi mu nawet rok więzienia - mówi prof. Piotr Kruszyński z wydziału prawa na Uniwersytecie Warszawskim. - Zbadamy tę sprawę - mówi gazecie Janusz Kaczmarek, prokurator krajowy, który nie wyklucza wszczęcia postępowania.

Krakowscy prokuratorzy chcą dobrać się do majątku Sławomira M. - brata byłego premiera, podejrzanego o gigantyczne oszustwo. Komornik ma znaleźć i zająć majątek do wysokości ponad miliona zł - pisze "Superexpress" w artykule "Komornik zapuka do domu Sławomira M.". Sławomirowi M. grozi do 720 tys. zł grzywny. Śledczy chcą też, by zapłacił 680 tys. zł tytułem wyrównania szkody. Takie finansowe konsekwencje czekają brata b. premiera, jeśli sąd potwierdzi stawiane mu zarzuty. Sławomir M. jest podejrzany o to, że wyciągnął milion zł od bossów mafii paliwowej, obiecując im pomoc w interesach. - Na poczet wyrównania szkody i grożącej Sławomirowi M. grzywny prokurator polecił zabezpieczyć jego majątek do wysokości ponad miliona złotych - mówi nam Jerzy Balicki, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Jak się dowiedzieliśmy, są to głównie należące do podejrzanego ruchomości: m.in. samochód i sprzęt RTV.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/