Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy specsłużby chciały skompromitować Artura Balazsa, czy Samoobrona dostanie stanowiska w Orlenie, czy abp Ryłko zostanie następcą prymasa Glempa - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Specsłużby wrabiały mnie w aferę zbożową na polityczne zlecenie - uważa Artur Balazs. Czy była taka intryga? - pyta "Gazeta Wyborcza" w artykule "Zagadka Artura Balazsa". W tajnym śledztwie ustosunkowany prawicowy polityk Artur Balazs uzyskał już oficjalny status pokrzywdzonego. Prokuratura postawiła zarzuty dwóm wysokim oficerom CBŚ. Ważnym świadkiem w śledztwie jest Hassan al Zubaidi, właściciel firmy rolnej al Samer z Drawska Pomorskiego. To Irakijczyk, obywatel RP, aresztowany w sierpniu 2002 r. w ramach gorzowskiego śledztwa w sprawie afery zbożowej. Al Zubaidi siedział w areszcie 15 miesięcy. Teraz opowiada "Gazecie Wyborczej", że oficerowie CBŚ i ABW nakłaniali go do fałszywych zeznań obciążających Balazsa: - Już w drodze do gorzowskiej prokuratury policjanci pytali mnie o Balazsa. Mówiłem, że go nie znam. Oni nie chcieli wierzyć - opowiada Irakijczyk, z którym dziennikarz "GW" rozmawiał w jego biurze. Artur Balazs: - Nie mam wątpliwości, że to była szyta grubymi nićmi prowokacja służb specjalnych na zlecenie politycznych mocodawców. Oficerowie nie mogli działać bez zgody szefów, a ci z kolei bez politycznego parasola.

Były poseł, tropiciel afer i spisków Zbigniew Nowak - to jedyny świadek, który potwierdził w prokuraturze wersję Jacka Kurskiego o finansowaniu kampanii Donalda Tuska przez PZU - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Świadkowie nie potwierdzają rewelacji o kampanii prezydenckiej". Poseł PiS Jacek Kurski we wtorek wieczorem stwierdził w programie "Teraz my" w TVN, że z własnych pieniędzy PZU sfinansowało billboardy Tuska. Prokuratura już raz zajmowała się sprawą ewentualnych nieprawidłowości związanych z finansowaniem billboardów w kampanii Tuska. Zawiadomienie złożył znany z tropienia spisków były poseł Zbigniew Nowak. Powód? Raport Fundacji Batorego. Fundacja przyglądała się wyborom i zauważyła, że mogło dojść do nieprawidłowości przy kupowaniu billboardów. Wczesną jesienią 2005 r. warszawska prokuratura odmówiła jednak wszczęcia śledztwa w tej sprawie. Były poseł w środę usłyszał o awanturze dotyczącej kampanii isam zgłosił się do Ministerstwa Sprawiedliwości. Jeszcze raz złożył zawiadomienie o przestępstwie. Został przesłuchany, ale nie przedstawił śledczym żadnych dowodów. W tym samym czasie i w tym samym budynku zeznania składał Jacek Kurski. Wskazał prokuratorom świadków z PZU, którzy jego zdaniem mają informacje o nielegalnym sfinansowaniu kampanii. Dodał też, że po jego telewizyjnym wystąpieniu ktoś w PZU niszczy dokumenty w sprawie finansowania PO. To dlatego prokuratorzy wysłali do siedziby PZU funkcjonariuszy CBŚ, którzy zabezpieczyli dokumenty dotyczące billboardów. Śledczy przesłuchali w środę świadków, których wskazał Kurski: pracowników PZU SA, wśród nich Iwonę R., nadzorującą marketing, blisko związaną z Cezarym Stypułkowskim. Żaden z nich nie potwierdził wersji posła.

Samoobrona postanowiła sięgnąć po konfitury władzy i wstawić swych ludzi do zarządów państwowych spółek. PiS się to nie podoba, ale politycy z partii Jarosława Kaczyńskiego nie mówią kategorycznie "nie" - pisze "Dziennik" w tekście "Lepper wchodzi do Orlenu". Andrzej Lepper w rozmowie z "Dziennikiem" nie kryje, że Samoobrona chce stanowisk. "Nie może być tak, że jesteśmy tylko maszynką do przegłosowywania PiS-owskich projektów w Sejmie. Jesteśmy koalicjantem i należą się nam również stanowiska w spółkach Skarbu Państwa" - mówi wicepremier. Samoobrona chce mieć swojego człowieka w zarządzie Orlenu. Partia stawia na Dariusza Jesiotra, niedoszłego senatora z Radomia. "Ma kwalifikacje, by wejść do takiej spółki" - zachwala Lepper. Kim jest Jesiotr? To doktor ekonomii, który wykładał na warszawskiej SGH. Współpracował z Demokratyczną Partia Lewicy. To ugrupowanie, które w 2003 r. założyli odszczepieńcy z SLD. Przed ostatnimi wyborami DPL i Samoobrona podpisały porozumienie, a Jesiotr szybko stał się ważną figurą w partii Leppera.

Abp Stanisław Ryłko, organizator Światowych Dni Młodzieży i przewodniczący Papieskiej Rady ds. Świeckich, to najpoważniejszy kandydat na następcę prymasa Józefa Glempa - dowiedziało się "Życie Warszawy". - Informacja o planowanej nominacji abp. Ryłki na stolicę arcybiskupią w Warszawie krąży w bardzo poważnych kręgach Kurii Rzymskiej - mówi "ŻW" Paolo Luigi Rodari, watykanista "Il Tempo". Potwierdzają to Franca Giansoldati, watykanistka włoskiej agencji ANSA, oraz Luigi Geninazzi, dziennikarz "Avvenire". Zdaniem tego ostatniego, nominacja zostanie ogłoszona w lipcu. Stanisław Ryłko to w tej chwili drugi (po kardynale Zenonie Grocholewskim) Polak w watykańskiej hierarchii. Mieszka w Rzymie już ponad dwadzieścia lat. Od 2003 r. pełni funkcję przewodniczącego Papieskiej Rady ds. Świeckich. Jest też organizatorem zainicjowanych przez Jana Pawła II Światowych Dni Młodzieży - czytamy w artykule "Arcybiskup Ryłko zastąpi kardynała Glempa?".

Mobitel, należąca do Kulczyk Holding firma oferująca ochronę samochodów, działa bez niezbędnej koncesji MSWiA - wynika z informacji, do których dotarło "Życie Warszawy". Spółkę Mobitel utworzono trzynaście lat temu. W stu procentach należy do grupy kapitałowej najbogatszego Polaka Jana Kulczyka. Od 1997 roku firma zajmuje się satelitarnymi systemami ochrony pojazdów oraz ładunków. Problem w tym, że robi to... bezprawnie. - Mobitel nie figuruje w ewidencji ministerstwa jako przedsiębiorca posiadający lub ubiegający się o koncesję na wykonywanie działalności gospodarczej w zakresie usług ochrony osób i mienia - potwierdza Tomasz Skłodowski, rzecznik MSWiA. Zarząd Mobitela przekazał jedynie "ŻW" lakoniczny komunikat, że firma "spełnia wszystkie wymagania związane z prowadzeniem przez spółkę działalności gospodarczej". Jednak mimo wielokrotnych próśb, odmawia odniesienia się do szczegółowych pytań o koncesję - czytamy w tekście "Firma Kulczyka działa niezgodnie z prawem".

Nasze kąpieliska są najbrudniejsze w całej Europie! Tak wynika z raportu Komisji Europejskiej. Polska znalazła się w nim po raz pierwszy - pisze "Super Express" w tekście "Polskie plaże to gnojówka!". Zanim wybierzemy się na letni nadmorski wypoczynek, przyjrzyjmy się, jakie oceny wystawiła Komisja Europejska polskim kąpieliskom. Warto się dowiedzieć, gdzie można spokojnie się kapać, a gdzie nie należy nawet palca umoczyć - radzi "SE". Raport, który przygotowała Komisja Europejska, obnaża niestety smutną prawdę o czystości wody w polskim Bałtyku. Mamy mnóstwo pięknych plaż. Co z tego, skoro w co czwartym nadmorskim kąpielisku pluskanie się może zaszkodzić naszemu zdrowiu. Polska zgłosiła do oceny 51 kąpielisk nad morzem. Spośród nich tylko dwa spełniają najwyższe standardy To Łukęcin w Zachodniopomorskim i Stogi w Pomorskim. Unijni eksperci oceniają, że kąpielisko w Stogach stoi na najwyższym poziomie - w jednym rzędzie z kąpieliskami we Francji czy w Hiszpanii. Generalnie znacznie lepiej wypadły kąpieliska w województwie zachodniopomorskim. Gorzej jest w kąpieliskach w województwie pomorskim. Bardzo źle jest w Brzeźnie. Jelitkowie, Redłowie, Śródmieściu i Władysławowie. Te kąpieliska nie spełniają żadnych norm i powinny być zamknięte na czas trwania sezonu kąpielowego.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

 

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/