Premier ma nadzieję, że górnicy nie przyjadą

Premier ma nadzieję, że górnicy nie przyjadą

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Kazimierz Marcinkiewicz ma nadzieję, że nie dojdzie do zapowiadanej na środę manifestacji górników w Warszawie.
Premier pytany o zapowiadaną na środę manifestację, Marcinkiewicz podkreślił, że rząd podjął w ostatnich miesiącach "ważne i korzystne" dla górników decyzje. Wyraził nadzieję, że 120-130 mln zł, jakie w poniedziałek zaproponowano górnikom w formie wypłat z zysków spółek węglowych, będzie przez związkowców zaakceptowane. Początkowo górnicy żądali 180 mln zł (tyle otrzymali z wypłaty z zysku w 2005 r.), a rząd proponował 100 mln zł.

Szef rządu we wtorek ma otrzymać informacje w sprawie prezesa PZU Jaromira Netzla, o którego domniemanym udziale w aferze gospodarczej pisała w ostatnich dniach prasa.

We wtorkowych "Sygnałach dnia" premier powiedział, że rozmawiał w poniedziałek z ministrem skarbu Wojciechem Jasińskim o szefie PZU. "Wystąpiliśmy też do prokuratora krajowego, generalnego o przedstawienie informacji związanych z ewentualnymi zarzutami wobec tej osoby. Tak postępujemy zawsze, gdy taka informacja pojawia się, a w mediach takie informacje się pojawiają" - zaznaczył. Dodał, że informację otrzyma jeszcze we wtorek i wspólnie z ministrem skarbu podejmie w tej sprawie decyzję.

Marcinkiewicz powiedział, że nie znał wcześniej nowego szefa PZU; znał "tylko jego CV". Dodał jednak, że Netzel to nie "człowiek znikąd". "Minister Jasiński wybrał człowieka, który ma kwalifikacje, by taką funkcję pełnić. Nie widzę powodów, by uznawać, że ten człowiek prezesem być nie może. Jeśli potwierdzą się jakiekolwiek zarzuty, to oczywiście nie może, ale na razie żadnego potwierdzenia nie ma" - powiedział premier. "Dziś będziemy się tą sprawą zajmowali" - zadeklarował. Dodał, że "często jest tak, że nominacje w wielkich spółkach finansowych wywołują wielkie spory". Podkreślił, że wszystkie nominacje w spółkach skarbu państwa "muszą być przezroczyste".

Premier odniósł się też do poniedziałkowych słów szefa MSWiA Ludwika Dorna, który powiedział, że górnicy łamiący prawo podczas manifestacji będą traktowani jak chuligani. Marcinkiewicz zaznaczył, że minister spraw wewnętrznych jest odpowiedzialny za porządek i "nie jest to wypowiedź, która mogłaby kogoś oburzyć".

Szef rządu był też pytany o odwołanie dyrektora szpitala MSWiA w Łodzi Wojciecha Szrajbera (zwolniony w trybie natychmiastowym; jak mówił - ministerstwo zarzuca mu działania, które mogły narazić zdrowie i życie pacjentów, oraz że nie zwolnił strajkujących lekarzy). "Ten szpital ma kilkudziesięciomilionowe zadłużenie, co wśród szpitali MSWiA nie jest powszechne, te szpitale są dosyć dobrze prowadzone. Jeśli w takiej sytuacji podpisuje się z lekarzami umowę na zwiększenie wynagrodzeń, nie mając na to środków, czyli podpisuje umowę na to, że zadłużenie, które już jest, będzie wzrastało, to trzeba za taką decyzję brać odpowiedzialność" - podkreślił Marcinkiewicz w radiowych "Sygnałach dnia".

Dodał, że "podpisywanie takich umów teraz, w przypadku gdy szpitale są bardzo zadłużone, nie czekając na dodatkowe środki finansowe od 1 października, które otrzymają wszystkie szpitale, jest jednak pewnym nieporozumieniem i trzeba na to reagować".

Pytany o protesty w służbie zdrowia, premier podkreślił, że rząd wypełnił postulaty lekarzy. Zaznaczył jednak, że są też żądania "absolutnie nie do spełnienia, pod żadnym pozorem". "Lekarze, nie ci którzy strajkują, ale ci którzy organizują te strajki, domagają się prywatyzacji służby zdrowia, wprowadzenia dodatkowej odpłatności w służbie zdrowia. (...) Na te postulaty zgody absolutnie nie będzie. Wszystkie pozostałe postulaty zostały wypełnione" - zaznaczył.

Premier uważa, że w środowym meczu Polska-Niemcy na mundialu "jesteśmy skazani na sukces". Zadeklarował też, że po mistrzostwach świata planuje spotkanie środowisk piłkarskich na "neutralnym gruncie".

pap, ss