Nasza Ukraina: nie będzie koalicji

Nasza Ukraina: nie będzie koalicji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Popierający prezydenta Wiktora Juszczenkę blok Nasza Ukraina nie przyłączy się do koalicji formowanej przez Partię Regionów Ukrainy, socjalistów i komunistów - oświadczył jeden z polityków Naszej Ukrainy Roman Bezsmertny.
"Przygotowujemy się do nowych wyborów parlamentarnych" - powiedział Bezsmertny po posiedzeniu rady politycznej swego ugrupowania. Za nowymi wyborami opowiada się również Blok Julii Tymoszenko.

Bezsmertny nie wykluczył, że Nasza Ukraina i Blok Tymoszenko pójdą do wyborów razem.

Nasza Ukraina i Blok Tymoszenko to główne siły tzw. pomarańczowej koalicji, w skład której wchodziła także Socjalistyczna Partia Ukrainy. To za jej sprawą powołany w czerwcu sojusz rozpadł się w ubiegły czwartek. Doprowadził do tego szef socjalistów Ołeksandr Moroz, który wbrew umowie koalicyjnej, wystartował w wyborach na przewodniczącego parlamentu.

Jego niezauważane przez pomarańczowych partnerów ambicje kierowania Radą Najwyższą (parlamentem) spełniły się dzięki poparciu, udzielonemu w głosowaniu przez kolegów partyjnych, Partię Regionów i komunistów. Moroz będzie szefem Rady już po raz drugi. Wcześniej był nim w latach 1994-1998.

Z radykalnej zmiany miejsc na ukraińskiej scenie politycznej, wywołanej przez krok Moroza, najbardziej ucieszyli się deputowani z Partii Regionów Ukrainy. Na jej czele stoi były premier i kontrkandydat Juszczenki w wyborach prezydenckich 2004 r., Wiktor Janukowycz.

Gdy koniec pomarańczowej koalicji stał się faktem, ogłosił on w ubiegły piątek, że przystępuje do formowania nowej większości. Sojusz oligarchów z Partii Regionów z komunistami i socjalistami otrzymał nazwę koalicji antykryzysowej, a Janukowycz został kandydatem na premiera.

W poniedziałek, po dwóch dniach narad i gorączkowych poszukiwań wyjścia z zaistniałej sytuacji, osłabieni pomarańczowi przystąpili do kontrataku. Grożąc zablokowaniem obrad parlamentu, szukali kruczków prawnych, podważających legalność powołania koalicji antykryzysowej.

Znalazł je jeden z liderów Naszej Ukrainy Roman Zwarycz. Jego zdaniem, zgodnie z umową koalicyjną, socjaliści powinni uprzedzić swoich partnerów o tym, że opuszczają koalicję, na 10 dni przed podpisaniem umowy z nowymi sojusznikami. Oprócz tego - jak oznajmił Zwarycz - socjaliści nie poinformowali na piśmie Naszej Ukrainy o wyjściu z pomarańczowej koalicji .

Opierając się na tych przesłankach Nasza Ukraina i Blok Tymoszenko oficjalnie zaproponowały w poniedziałek prezydentowi Wiktorowi Juszczence, by jako kandydata na premiera przedstawił parlamentowi Julię Tymoszenko.

Sam Juszczenko zachowuje w sprawie przepychanek wokół dwóch koalicji milczenie. Jeszcze w piątek, odpowiadając na starania Partii Regionów, która chciała, by do antykryzysowego sojuszu weszła też proprezydencka Nasza Ukraina, prezydent zasugerował, że wariant taki jest dopuszczalny. Janukowycz, pozyskując do współpracy Naszą Ukrainę zapewniłby sobie pokój w stosunkach z prezydentem.

Poniedziałkowa decyzja Naszej Ukrainy, która odmawiając udziału w koalicji z Partią Regionów ogłosiła, że przygotowuje się do nowych wyborów, oznacza z kolei, że Juszczenko (honorowy przewodniczący Naszej Ukrainy) najprawdopodobniej zmienił zdanie.

Ukraińscy komentatorzy, rozważając możliwość rozpisania nowych wyborów parlamentarnych zaznaczali wcześniej, że malejące poparcie społeczne dla Naszej Ukrainy nie pozwala jej liczyć na wysoki wynik wyborczy.

Pokazały to już zresztą marcowe wybory parlamentarne, w których ugrupowanie popierające Juszczenkę zajęło słabe, trzecie miejsce (13,95 proc. poparcia). Większą popularnością cieszy się Blok Julii Tymoszenko, który zajął w wyborach miejsce drugie (22,29 proc), tuż za zwycięską Partią Regionów (32,14 proc.).

Obserwatorzy uważają, że w przypadku nowych wyborów ewentualny sojusz Naszej Ukrainy i Bloku Julii Tymoszenko mógłby liczyć na poparcie elektoratu, zjednoczonego niegdyś wokół wartości pomarańczowej rewolucji. Są to głównie mieszkańcy zachodniej i centralnej części kraju.

Partia Regionów może liczyć na wyborców, mieszkających na Wschodzie i Południu kraju. Porównując jednak wyniki wyborów prezydenckich 2004 r., w drugiej turze których Janukowycz zdobył ponad 44 proc. poparcia, z wynikami marcowych wyborów parlamentarnych (Partia Regionów uzyskała ponad 32 proc. głosów), widać, że poparcie to maleje.