Ukraina: koalicja ogłoszona

Ukraina: koalicja ogłoszona

Dodano:   /  Zmieniono: 
Koalicja Partii Regionów Ukrainy Wiktora Janukowycza, socjalistów i komunistów została utworzona - poinformował w ukraińskim parlamencie jego przewodniczący Ołeksandr Moroz.
Wcześniej deputowani Bloku Julii Tymoszenko i Naszej Ukrainy zapowiadali, że nie dopuszczą do oficjalnego powołania koalicji, której kandydatem na premiera jest Janukowycz.

Aby nie dopuścić do blokady mównicy parlamentarnej przez dwa pomarańczowe ugrupowania, deputowani prorosyjskiej Partii Regionów wraz z komunistami i socjalistami jeszcze przed otwarciem wtorkowych obrad otoczyli ją i bronili własnymi ciałami.

Stacje telewizyjne pokazały, że deputowani PRU nie chcieli wpuścić na salę obrad deputowanych Bloku Julii Tymoszenko i Naszej Ukrainy. Doszło do przepychanek i kuksańców - jeden z deputatów Naszej Ukrainy wyszedł ze starcia z rozbitym nosem.

Ogłoszeniu powołania koalicji towarzyszyły okrzyki "Hańba". "Judasz" - krzyczeli deputowani Bloku Tymoszenko i Naszej Ukrainy w stronę prezydium parlamentu, w którym zasiadał Ołeksandr Moroz.

W tym samym czasie przed budynkiem parlamentu zebrało się ok. 3 tys. zwolenników lidera PRU, Janukowycza. W położonym tuż za Radą Najwyższą parku rozbili oni miasteczko namiotowe. Uprzedzają, że będą w nim mieszkać do czasu zatwierdzenia na stanowisko "ludowego" premiera Janukowycza.

Zwolennicy pomarańczowej koalicji, którzy planowali na wtorek demonstrację poparcia dla Naszej Ukrainy i Bloku Tymoszenko, nie pojawili się pod ścianami parlamentu.

Przyszli za to na położony w centrum stolicy Majdan (plac) Niepodległości. W miejscu, w którym pod koniec 2004 roku rozegrały się wydarzenia pomarańczowej rewolucji, we wtorek rano pojawiły się trzy namioty.

Masowe protesty ukraińskiego społeczeństwa, do których doszło półtora roku temu spowodowane były fałszerstwami wyborów prezydenckich. Starli się w nich ówczesny kandydat władz Janukowycz i obecny prezydent, a wtedy kandydat prozachodniej opozycji, Wiktor Juszczenko.

Kilka metrów kwadratowych, na których ponownie stanęły namioty zwolenników demokratyzacji Ukrainy, ogłoszono we wtorek "terytorium pomarańczowych nadziei".

Wydarzenia, które mają miejsce w ukraińskim parlamencie, to następstwo zawirowań na scenie politycznej, do których doszło w ubiegłym tygodniu za sprawą socjalisty Ołeksandra Moroza.

Będąc członkiem pomarańczowej koalicji, wbrew ustaleniom z partnerami - Blokiem Julii Tymoszenko i Naszą Ukrainą - wysunął on swą kandydaturę w głosowaniu na przewodniczącego parlamentu. Głosowanie to wygrał dzięki poparciu deputowanych Partii Regionów, komunistów i swej partii.

Zrodzony w ten sposób sojusz niezwłocznie przystąpił do formowania własnej większości parlamentarnej. Na jej czele stanął wysunięty już na premiera Janukowycz. Aby uniknąć konfliktu z Juszczenką starał się on wciągnąć do współpracy proprezydencką Naszą Ukrainą.

Ta ostatnia ogłosiła jednak w poniedziałek, że nie wejdzie w do takiej koalicji i będzie dążyć do rozpisania nowych wyborów parlamentarnych. Mając wsparcie Bloku Julii Tymoszenko Nasza Ukraina oznajmiła, że nowa koalicja została powołana nielegalnie, a należący do niej deputowani, łamiąc obietnice dane swym wyborcom, stracili mandat do sprawowania władzy.

Po ogłoszeniu powołania koalicji, przewodniczący parlamentu Moroz ogłosił przerwę w posiedzeniu izby. Ponownie otwarto je we wtorek w południe, jednak z powodu hałasu, wszczętego przez deputowanych bloku Tymoszenko i Naszej Ukrainy, obrad nie dało się prowadzić.

Uruchamiając na pełną moc syreny alarmowe, używane zazwyczaj przez kibiców piłkarskich, skutecznie zagłuszali oni próby wystąpień przedstawicieli koalicji. Moroz ponownie przełożył posiedzenie - tym razem na późne popołudnie.

pap, ss