Wojna na Bliskim Wschodzie?

Wojna na Bliskim Wschodzie?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Trwają izraelskie ataki z powietrza na cele w Libanie. Mieszkańcy południowych przedmieść Bejrutu zostali o nich uprzedzeni; w czwartek wieczorem zrzucono tam ulotki w języku arabskim, wzywające ludność do trzymania się z daleka od obiektów Hezbollahu.
Rano siły izraelskie dokonały nalotu w tej części libańskiej stolicy. Zniszczony został jeden z mostów i jak twierdzi stacja telewizyjna Hezbollahu Al-Manar, zginęły co najmniej dwie osoby, a 17 zostało rannych. Izraelskie myśliwce zaatakowały także bazę prosyryjskiegio ugrupowania palestyńskiego w Dolinie Bekaa we wschodnim Libanie. Atak był wymierzony w położony w miejscowości Kusaja, kilkanaście kilometrów od granicy syryjskiej, ośrodek silnie powiązanej z Damaszkiem organizacji palestyńskiej Ludowego Frontu Wyzwolenia Palestyny - Dowództwa Generalnego (FPLP-CG). Nie podano informacji o ofiarach.
Podczas porannej operacji izraelskie samoloty ostrzelały też drogę prowadzącą na międzynarodowe lotnisko w Bejrucie i łączącą stolicę z południową częścią kraju. Nieco później ostrzelano także lotnisko w Bejrucie, zamknięte od czwartku kiedy to izraelskie samoloty wystrzeliły na pasy startowe kilka pocisków. Spowodowało to całkowite zerwanie komunikacji lotniczej z Libanem. Celem porannego ataku była również elektrownia położona ok. 25 km na południe od Bejrutu. W ogniu stanęły zbiorniki z paliwem. Libańska armia odpowiedziała ogniem z broni przeciwlotniczej.

Kilka godzin wcześniej izraelskie pociski zniszczyły ok. 20-kilometrowy odcinek szosy łączącej stolice Libanu i Syrii - Bejrut i Damaszek. Tą właśnie drogą w czwartek z oblężonego Libanu uciekali w kierunku Syrii turyści, zagraniczni pracownicy i sami Libańczycy.

W sumie w izraelskich atakach zginęło 55 Libańczyków, a wielu zostało rannych.

W odpowiedzi na izraelskie ataki libański Hezbollah ostrzelał rano pociskami rakietowymi dwa osiedla na północy Izraela - Nurit i Ezen Menahem. Ostrzał - jak podała armia izraelska - nie spowodował ofiar w ludziach. Hezbollah nie przyznaje sie natomiast do czwartkowego ataku rakietowego na Hajfę, największy izraelski port nad Morzem Śródziemnym. W sumie w ciągu ostatniej doby na Izrael spadło ponad 150 pocisków, wystrzelonych z południowego Libanu przez hezbollahów. W czwartek w wyniku ostrzału na teren Izraela zginęła jedna osoba, a ponad 40 zostało rannych. Około 220 tysięcy mieszkańców północnej części tego kraju od czwartku pozostaje w schronach.

Izraelski atak na cele libańskie jest reakcja na uprowadzenie przez Hezbollah po potyczce granicznej w środę dwóch żołnierzy izraelskich. Izrael uważa, że rząd Libanu ponosi bezpośrednią odpowiedzialność za ten incydent. Władze w Bejrucie odpowiadają, że nie są w stanie kontrolować hezbollahów, a podjęcie wobec nich konkretnych działań mogłoby spowodować rozpad kraju. Kolejne libańskie władze utrzymywały również, że zastąpienie na terenach pogranicznych partyzantów z Hezbollahu przez siły rządowe byłoby równoznaczne z zaoferowaniem Izraelowi bezpłatnej usługi: ochrony północnych granic Izraela przed atakami hezbollahów.

Hezbollah - pisze Associated Press - w ciągu ostatnich 30 lat stał się głównym reprezentantem interesów 1,2 miliona libańskich szyitów i dysponuje olbrzymimi wpływami w społeczeństwie, do tej pory zdominowanym przez chrześcijan i sunnitów. Jakakolwiek próba rozbrojenia organizacji bądź podważenia jej wpływów zostałaby przyjęta przez szyitów jako próba ponownego odesłania ich w polityczny niebyt i bezpośrednio zagroziłaby wybuchem nowej wojny domowej w Libanie.

Sprawa rozbrojenia Hezbollahu - organizacji uznanej za terrorystyczną przez USA - była już poruszona w rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ, przyjętej w 2004 roku. Władze libańskie nigdy nie przystąpiły do jej realizacji. Lider Hezbollahu szejk Hassan Nasrallah wielokrotnie zresztą ostrzegał, że ktokolwiek podjąłby próbę odebrania broni jego bojownikom, "straci ręce i wyłupione zostaną mu oczy".

W Libanie w ramach Sił Tymczasowych Organizacji Narodów Zjednoczonych w Libanie UNIFIL (United Nations Interim Force in Lebanon) służy ok. 200 polskich żołnierzy. Ich głównym zadaniem jest zapewnienie pozostałym pododdziałom ONZ logistyki (transport, dostarczanie wody i paliwa, magazynowanie i rozdział zaopatrzenia oraz remont sprzętu). Jak zapewnia szef MON Radosław Sikorski, żołnierze są w Libanie bezpieczni. "Obserwujemy sytuację. W czwartek wszyscy żołnierze byli w schronach, w piątek tylko część z nich. Nie można powiedzieć, że nie ma niebezpieczeństwa, ale na bieżąco otrzymujemy meldunki od dowódców kontyngentu. Póki co, nikomu nic się nie stało i oby tak było dalej" - powiedział minister.

Pytany, czy rozważane jest wycofanie naszych żołnierzy, powiedział, że "jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność, ale na razie nie ma takiej potrzeby". Nie udzielił jednak jasnej odpowiedzi na pytanie, co musiałoby się stać, by została podjeta taka decyzja. "Na razie nie powstały warunki, w których musiałaby być nawet rozważana" - oznajmił. "Sytuacja w rejonie naszych baz się polepsza do tego stopnia, że część naszych żołnierzy mogła wyjść w piątek ze schronów" - dodał.

Siły ONZ UNIFIL istnieją od marca 1978 roku, w ich skład wchodzą żołnierze z kilku krajów. Zalążkiem Polskiego Kontyngentu Wojskowego była jednostka medyczna (UN Hospital), która rozpoczęła funkcjonowanie w kwietniu 1992 r. W styczniu 1994 r. do Libanu skierowany został Polski Batalion Logistyczny, który razem z działającym już szpitalem polowym, od kwietnia 1994 r. tworzy PKW. Polacy służą też w Kwaterze Głównej UNIFIL i międzynarodowej kompanii żandarmerii.

pap, em