Dziupla dla gangstera

Dziupla dla gangstera

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gdzie i jak znikają znani przestępcy. Mają do dyspozycji fałszerzy dokumentów, agentów nieruchomości, zapasowe telefony komórkowe, rozsiane po kraju mieszkania i nie rzucające się w oczy domy oraz odłożone wcześniej pieniądze. Bez większego trudu przekraczają granice - do wyboru jest kilkadziesiąt krajów, z którymi Polska nie podpisała umów ekstradycyjnych. Kiedy policja depcze im po piętach lub udaje im się uciec z aresztu, w ukryciu się pomaga im cała organizacja - przykładem może być ucieczka Ryszarda Niemczyka, jednego z podejrzanych o zamordowanie Pershinga.
Oficjalnie policja nie trafiła jeszcze na ślad Niemczyka. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że wiadomo już, w jakim kraju i mieście się schronił; przebywa na terenie zamkniętym, do którego polska policja nie ma na razie dostępu. - By myśleć o ucieczce i zniknięciu, trzeba dysponować sumami liczonymi czasami w setkach tysięcy dolarów - mówi Adam Rapacki, zastępca komendanta głównego policji, nadzorujący Centralne Biuro Śledcze.

Tanie kryjówki krajowe
Zdecydowana większość niebezpiecznych przestępców ukrywa się w Polsce w wynajętych mieszkaniach - wynika z policyjnych statystyk. Idealnie nadają się do tego blokowiska w dużych miastach oraz miejscowości turystyczne. Po zabójstwie Pershinga okazało się, że domniemani zabójcy, Ryszard Bogucki i Ryszard Niemczyk, nie wyjechali natychmiast z Zakopanego, lecz na 12 dni zaszyli się w jednym z mieszkań w tej miejscowości.
Przeszło dwa lata ukrywał się też zatrzymany w grudniu 2000 r. jeden z szefów gangu łódzkiego Marcin B. - Przebywał między innymi w hotelu Meta w Szczyrku - zdradza detektyw Krzysztof Rutkowski. Nieżyjący już Nikodem S. (pseudonim Nikoś), pierwszy szef trójmiejskich gangów, spędził siedem miesięcy w mieszkaniu na warszawskim Żoliborzu. - Ich sąsiedzi przeważnie dziwią się później, że taki "grzeczny i układny pan" okazuje się przestępcą - mówi komisarz Gabriela Sikora z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Przechowywaniem gangsterów zajmują się często ich koledzy. Wróbla, przywódcę grupy zajmującej się wymuszaniem haraczy i okupów, zatrzymano w kryjówce w Chełmie. Przygotował ją Szwarceneger. Zdaniem policyjnych informatorów, zapewniał Wróbla, że w Chełmie, rodzinnym mieście przestępcy, nikt nie będzie go szukał. Dziuple są najczęściej wynajmowane przez podstawione osoby, które nie weszły wcześniej w konflikt z prawem. Koledzy osoby ukrywającej się najpierw szczegółowo sprawdzają teren, sąsiadów, przygotowują drogi ewentualnej ucieczki. Właściciele mieszkania zwykle w ogóle nie widzą lokatora.

Drogie ucieczki zagraniczne
Przestępcy przekraczający granicę zwykle wybierają sąsiednie państwa: Słowację, Niemcy i kraje byłego ZSRR. Za bezpieczniejsze uchodzą jednak państwa Ameryki Południowej i Ameryki Środkowej. - Za 10 tys. USD można tam kupić legalny paszport - mówi detektyw Rutkowski. Tomasz K. z Trójmiasta, ścigany za oszustwa gospodarcze, ukrywał się na Arubie (Antyle Holenderskie) w hotelu Radisson. Sylwester Z. ze szczecińskiego gangu Oczka rozpłynął się w Zagłębiu Ruhry. Aresztowano go, gdy jadł kolację w restauracji na wieży telewizyjnej w Düsseldorfie. - Grupa Oczka miała specjalny fundusz, z którego pokrywano koszty utrzymania ukrywających się przestępców - mówi komisarz Krzysztof Targoński ze szczecińskiej policji.
Na utrzymanie ukrywających się członków gangu pruszkowskiego wydawano tak dużo, że pozostający na wolności przestępcy z tej grupy podnieśli stawki haraczy pobieranych od restauratorów i właścicieli sklepów - wynika z informacji policji. Kiedy grupa "pracuje" i zarabia, ukrywający się mogą spać spokojnie. Ale w przestępczym świecie następują zmiany, starzy odchodzą, a nowi często nie chcą utrzymywać zbiegów. Mało tego, przejmują ich strefy wpływów. Dlatego do Polski wrócił Mirosław D. (pseudonim Malizna), który uniknął aresztowania podczas sierpniowej akcji CBŚ, bo był właśnie za granicą. Z informacji policji wynika, że przyjechał, żeby pilnować interesów. - W grupach ciągle trzeba walczyć o przywództwo. Ukrywający się są w podobnej sytuacji jak Pershing, kiedy siedział w więzieniu. Gdy wrócił, musiał walczyć o terytorium od nowa - mówi oficer CBŚ.
- Tylko nieliczni nieźle poruszają się w realiach zachodnich, potrafią się wtopić w tamto towarzystwo i organizować dalej przestępczość, na przykład narkotykową, tyle że już w międzynarodowych układach. Najczęściej stają się łącznikami między grupami polskimi a zagranicznymi, są polskimi rezydentami na danym terenie - tłumaczy Adam Rapacki.

Jak wpadają poszukiwani
- Polscy przestępcy dużego kalibru, na przykład poszukiwani od kilku miesięcy listami gończymi szefowie gangu pruszkowskiego, z góry zakładają i przygotowują się do tego, że w którymś momencie grunt zacznie im się palić pod nogami i będą musieli zniknąć. Planują to i organizują z dużym wyprzedzeniem. Istotne są pieniądze, ale też znaczenie danej osoby w świecie przestępczym i struktura, która za nią stoi - mówi Jerzy Skrycki, zastępca dyrektora Biura Koordynacji Służby Kryminalnej Komendy Głównej Policji, zajmującego się poszukiwaniami ukrywających się gangsterów.
Przestępcy wpadają, gdy są niecierpliwi, nudzą się lub nieostrożnie kontaktują się z bliskimi. Płatny zabójca Robert K. (pseudonim Ciolo), któremu udało się schronić w Charkowie, wpadł, bo właśnie stamtąd zadzwonił do swojego kolegi w Polsce. - Chciał wiedzieć, czy nie ma dla niego jakiejś roboty, bo się nudzi i potrzebuje pieniędzy - opowiada jeden z policjantów, który rozpracowywał Ciola.
- Trudno jest człowieka znaleźć, jeżeli nie kontaktuje się z rodziną czy kompanami, gdy wycofuje się z interesów i zostaje rentierem, na przykład gdzieś za granicą. Ale ukrywający się gangsterzy są związani przeróżnymi interesami, więc na całkowite zniknięcie nie pozwalają im kontrahenci i wcześniejsze zobowiązania - tłumaczy Jerzy Skrycki. - Ktoś musi im przekazywać pieniądze i to jest dla nas szansa, cenny trop - mówi oficer Centralnego Biura Śledczego. Na ukrywającego się w Meksyku Ryszarda Boguckiego natrafiono, śledząc jego narzeczoną. Bandyta wyjechał z kraju na podstawie oryginalnego paszportu, wystawionego na nazwisko osoby, której członkowie gangu ukradli dowód osobisty. - Wykorzystał najczęściej stosowany, najszybszy i w zasadzie najbezpieczniejszy sposób zmiany tożsamości - przyznaje policjant uczestniczący w akcji zatrzymania Boguckiego w Cancun.

Gangsterski wydział paszportowy
- Zamówienie nowych "papierów" nie jest problemem. Wystarczy, że Bogucki któremuś ze swoich ludzi dał zdjęcie. W podziemiu wszyscy się znają, wiedzą kto i jak robi taką robotę - mówi funkcjonariusz operacyjny CBŚ. Cena zależy od jakości materiału i wykonania. Waha się od kilkuset złotych - za "papier" robiony na poczekaniu niedaleko bazaru - do kilku tysięcy dolarów za profesjonalnie wykonany produkt. Bogucki posługiwał się dokumentem z fałszywymi danymi, co pozwoliło na jego natychmiastową deportację z Meksyku. W innym wypadku byłoby to niemożliwe. Polska nie ma z tym państwem umowy ekstradycyjnej.
Niedawno okazało się, że jeden z najlepszych fałszerzy na świecie, 43-letni Emin J., bezpaństwowiec narodowości albańskiej, pracujący dla największych międzynarodowych grup przestępczych, ukrył się przed policją niemiecką, włoską i amerykańską właśnie w Polsce. Jak przyznaje policja, na polskich kontach założonych przez niego na fałszywe nazwiska - Aleksandra G., Mirosława D. i Jana S. - miał kilkaset tysięcy dolarów. - Był profesjonalistą. Od lat gromadził kolekcje zagubionych czy ukradzionych dokumentów. Rocznie kupował ich kilkaset i trzymał na czarną godzinę - mówi oficer CBŚ. Zatrzymano go w październiku 2000 r., gdy podjeżdżał pod swoją willę w podwarszawskim Nadarzynie. W bagażniku jego samochodu znaleziono walizkę pełną austriackich dokumentów. W domu i wynajmowanym przez niego mieszkaniu na Powiślu natrafiono na kilka gotowych paszportów różnych krajów, z różnymi nazwiskami i tą samą fotografią. Znaleziono też przeszło sto dowodów rejestracyjnych, praw jazdy, kilkaset fałszywych pieczątek straży granicznych różnych krajów, stemple urzędów celnych, wydziałów paszportowych, a także profesjonalny sprzęt komputerowy.
Emin J. już wcześniej był w Polsce zatrzymywany. Raz w 1995 r. w Białymstoku - za posiadanie fałszywych dokumentów (wyszedł za kaucją 20 tys. zł). W tym samym roku w Warszawie aresztowano go za fałszerstwo paszportów i dowodów rejestracyjnych. Znaleziono wtedy w jego mieszkaniu przy ul. Kasprowicza doskonale zorganizowane biuro fałszerskie. Zanim doszło do rozprawy sądowej, Emin J. wyszedł na wolność za kaucją (100 tys. zł) i uciekł do USA. Oczywiście posługując się wykonanym przez siebie fałszywym paszportem. Tam "wytwarzał" dokumenty dla grupy specjalizującej się w kradzieżach samochodów, przerzucającej je potem do Europy.

Więcej możesz przeczytać w 8/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.