Czas na wyparcie Hezbollahu

Czas na wyparcie Hezbollahu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Izrael otrzymała od USA kolejny tydzień na operację przeciwko Hezbollahowi w Libanie - podał izraelski dziennik "Haaretz" na swojej stronie internetowej, "
"W Jerozolimie wysocy urzędnicy państwowi są przekonani, że Izrael ma amerykańskie przyzwolenie na prowadzenie operacji przeciwko Hezbollahowi przynajmniej do następnej niedzieli" - napisał "Haaretz". Dotychczas nie udało się potwierdzić informacji u przedstawicieli USA w Izraelu.
W tym tygodniu brytyjski "Guardian" informował, jakoby USA dały Izraelowi siedem dni na zadanie jak największych strat bojownikom Hezbollahu w Libanie, zanim Waszyngton poprze międzynarodowe apele o zawieszenie broni.

Gazeta przypomina, że Condoleeza Rice, która w niedzielę rozpoczyna podróż na Bliski Wschód, sprzeciwiła się natychmiastowemu zawieszeniu broni między Izraelem a Hezbollahem, do którego wzywają kraje europejskie, arabskie i ONZ. Jej zdaniem, byłaby to "fałszywa obietnica", która oznaczałaby tolerowanie stacjonowania bojówek Hezbollahu w południowym Libanie, bezpośrednio zagrażających Izraelowi. Amerykańska sekretarz stanu wyjaśniła, że należy usunąć głębsze przyczyny konfliktu i dopiero tą drogą doprowadzić do trwałego pokoju w regionie.
Ma się ona potkać z przywódcami Izraela i prezydentem Autonomii Palestyńskiej Mahmudem Abbasem.

Minister spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej Saud al-Fajsal zaapelował w niedzielę wieczorem czasu środkowoeuropejskiego do prezydenta USA George'a W. Busha o interwencję w konflikcie między Izraelem a Hezbollahem w południowym Libanie w celu doprowadzenia do natychmiastowego wstrzymania działań wojennych.

"Domagamy się zawieszenia broni w celu umożliwienia wstrzymania działań zbrojnych, co umożliwiłoby Libanowi przywrócenie suwerennej władzy na całym jego terytorium" - powiedział szef dyplomacji Arabii Saudyjskiej, po spotkaniu w Białym Domu z prezydentem Bushem. W spotkaniu uczestniczyła także sekretarz stanu USA Condoleezza Rice.

Saud al-Fajsał oświadczył, że przekazał Bushowi list od króla Arabii Saudyjskiej, Abd Allaha ibn Abd al-Aziz as-Sauda, w którym monarcha postuluje natychmiastowe wstrzymanie ognia, rozpoczęcie wymiany jeńców między Hezbollahem i Izraelem oraz odłożenie na później kwestii likwidacji bojówek Hezbollahu.

Bush wcześniej był przeciwny natychmiastowemu wstrzymaniu ognia dowodząc, że Izrael ma prawo do obrony oraz, że Hezbollah musi wstrzymać ataki na terytorium izraelskie.

W kolejnym dniu nalotów, Izraelskie lotnictwo bombardowało Bajrut i portowe miasto Sajda, gdzie ranne zostały cztery osoby. W Sajdzie, gdzie po raz pierwszy od rozpoczęcia konfliktu, zaatakowane zostały cele w granicach miasta, dwa pociski zniszczyły centrum religijne prowadzone przez szyickiego duchownego zbliżonego do Hezbollahu. W trzypiętrowym budynku, który według informacji armii izraelskiej był wykorzystywany przez bojowników, mieścił się m.in: meczet i biblioteka religijna; w czasie ataku prawdopodobnie nikogo nie było wewnątrz. Kilka minut wcześniej izraelskie pociski spadły na peryferiach Sajdy. Zniszczony został most, który łączył stutysięczne miasto z drogą dojazdową do położonego ok. 40 km na północ Bejrutu.

Z kolei w Bejrucie izraelskie lotnictwo przeprowadziło kilka ataków z powietrza na południowe przedmieścia miasta, gdzie znajdują się kwatery Hezbollahu, w tym siedziba przywódcy ugrupowania Hasana Nasrallaha. W nocy z soboty na niedzielę izraelskie samoloty bojowe ostrzelały też cele w miastach Baalbek i Hermel we wschodnim Libanie.

W niedzielnych nalotach zginęło co najmniej dwanaście osób, w tym 23-letnia libańska fotoreporterka w mieście Sur.
Ciężko ranny został też włoski obserwator ONZ, który znalazł się pod ogniem pocisków Hezbollahu w wymianie strzałów z żołnierzami izraelskimi na południu Libanu.

Hezbollah odpowiedział dwoma atakami rakietowymi na Hajfę. Zginęły w nich dwie osoby, a 19 zostało rannych. Dwie rakiety uszkodziły trzypiętrowy budynek mieszkalny i spowodowały pożar; uderzyły też w stojące na ulicy samochody.

Izrael od kilku dni zapowiada rozszerzenie działań zbrojnych o operację lądową. Zmobilizował już tysiące rezerwistów i gromadzi żołnierzy i czołgi na północnej granicy z Libanem. Intensywne naloty izraelskich samolotów na Liban nie powstrzymały bowiem ostrzału północnego Izraela i nie przyniosły uwolnienia uprowadzonych żołnierzy izraelskich.
Jednak szef sztabu sił zbrojnych Izraela, generał broni Dan Haluc, jeszcze nie zdecydował, czy izraelskie siły powinny przeprowadzić operację sił lądowych w Libanie, by rozbić Hezbollah. "Znamy możliwości Hezbollahu i jego arsenały broni. Nie bagatelizujemy tego, lecz wiemy, jak sobie z tym radzić. Zrobimy wszystko, by przestali wystrzeliwać rakiety" - powiedziała rzeczniczka izraelskiej armii, generał brygady Miri Regew.

Źródła wojskowe Izraela utrzymują, że na terenie południowego
Libanu znajduje się obecnie kilkuset żołnierzy próbujących
zniszczyć bazy i kryjówki Hezbollahu, miejsca przechowywania broni
i wystrzeliwania rakiet.

Celem operacji prowadzonej przez Izrael w Libanie jest wyparcie oddziałów Hezbollahu na odległość 20 km na północ od granicy izraelskiej. Minister sprawiedliwości tego kraju Haim Ramon, oznajmił, że Izrael nie prowadzi obecnie w Libanie żadnej, zakrojonej na szeroką skalę operacji lądowej, podobnej do tej, jaką przeprowadził w 1982 roku. "Chcemy wykorzenić Hezbollah, lecz w sposób ostrożny, aby uniknąć strat wśród żołnierzy izraelskich" - podkreślił Ramon.

Konflikt kosztował już życie ponad 400 osób - ponad 360 głównie cywilów, w Libanie i 37 osób, w tym 17 cywilów, w Izraelu.

pap, em