Odmienieni Polacy tylko remisują

Odmienieni Polacy tylko remisują

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska po dobrej grze tylko zremisowała z Serbią 1:1 (1:0) w meczu grupy A eliminacji piłkarskich mistrzostw Europy, który odbył się w Warszawie.
Bramki: dla Polski - Radosław Matusiak (30); dla Serbii - Danko Lazovic (71).

Żółte kartki: Paweł Golański, Jakub Błaszczykowski, Wojciech Kowalewski (Polska); Marjan Markovic, Dejan Stankovic, Milan Stepanov, Mladen Krstajic (Serbia).

Sędziował: Graham Poll (Anglia).

Widzów: 6 tys.

Polska: Wojciech Kowalewski - Paweł Golański (70-Marcin Wasilewski), Mariusz Jop, Jacek Bąk, Michał Żewłakow - Ireneusz Jeleń (74-Jakub Błaszczykowski), Mariusz Lewandowski, Arkadiusz Radomski, Jacek Krzynówek - Maciej Żurawski, Radosław Matusiak.

Serbia: Vladimir Stojkovic - Marjan Markovic, Milan Stepanov, Milan Bisevac, Mladen Krstajic - Igor Duljaj (66-Ivan Ergic), Nenad Kovacevic, Dejan Stankovic, Aleksandar Trisovic (60-Danko Lazovic)- Marko Pantelic (82-Ognjen Koroman), Nikola Zigic.

Takich pustek na stadionie Legii podczas meczu reprezentacji Polski nie było już dawno. Słabe wyniki drużyny narodowej oraz wysokie ceny biletów (najtańsze po 40 złotych) sprawiły, że w środowy wieczór na trybunach zasiadło zaledwie sześć tysięcy kibiców. Warto przy tym dodać, że w kasach sprzedano zaledwie 2100 wejściówek. Pozostałe rozprowadził, m.in. wśród gości i sponsorów, Polski Związek Piłki Nożnej. Nie obyło się bez wulgaryzmów wobec centrali i prezesa Michała Listkiewicza.

Porażka w fatalnym stylu z Finlandią (1:3) w Bydgoszczy na inaugurację eliminacji odcisnęła piętno nie tylko na sympatykach "biało-czerwonych", ale i selekcjonerze Leo Beenhakkerze, który w porównaniu z meczem rozegranym cztery dni wcześniej dokonał w podstawowej jedenastce sześciu zmian.

Jedną wymusiła czerwona kartka Arkadiusza Głowackiego, ale pozostałe były efektem słabej postawy. Na ławkę rezerwowych powędrowali Jerzy Dudek, Marcin Wasilewski, Jakub Błaszczykowski i Tomasz Frankowski, a Mirosław Szymkowiak, jeszcze niedawno podpora drużyny, oglądał poczynania kolegów z trybun.

Tym razem Holender postawił m.in. na Wojciecha Kowalewskiego, Pawła Golańskiego, Ireneusza Jelenia, Mariusza Jopa, Mariusza Lewandowskiego i Radosława Matusiaka, który w środę zadebiutował w drużynie narodowej.

Polacy zaczęli mecz w zupełnie innym stylu niż z Finlandią - szybko, agresywnie, z animuszem, choć dość chaotycznie. Potrafili jednak stworzyć dogodne okazje do zdobycia gola - w 8. minucie przed szansą stanął Paweł Golański, a chwilę później, po rajdzie Ireneusza Jelenia prawą stroną boiska, Maciej Żurawski. W obu przypadkach górą był Vladimir Stojkovic, który w 21. minucie nie dał się także pokonać Jeleniowi w sytuacji sam na sam.

Gdy wydawało się, że zapał "biało-czerwonych" słabnie Radosław Matusiak zdecydował się na uderzenie zza pola karnego. Strzał próbował zablokować jeden z rywali, ale piłka po odbiciu od jego nogi zatrzymała się dopiero w siatce serbskiej bramki. W ten sposób od 30. minuty Polacy prowadzili 1:0.

Osiem minut później, po jednym z nielicznych ataków gości, mogło być 1:1, lecz strzał z bliska Nikoli Zigicia obronił nogami Wojciech Kowalewski.

Do przerwy wynik się nie zmienił, a schodzących do szatni polskich piłkarzy sześciotysięczna publiczność nagrodziła za pierwsze 45 minut gromkimi brawami.

Początek drugiej połowy upłynął ponownie pod znakiem przewagi Polaków, choć swoich akcji nie kończyli oni strzałami. W swoim stylu +szarpał+ Ireneusz Jeleń, jednak serbscy obrońcy radzili sobie z nim lepiej niż w pierwszych 45 minutach gry. Ambitnie walczył także Radosław Matusiak, któremu rywal po jednym ze starć rozdarł koszulkę.

W 57. minucie dwukrotnie w ciągu kilku sekund udanymi interwencjami popisał się Wojciech Kowalewski, broniąc m.in. strzał Dejana Stankovicia zza pola karnego. Chwilę później coraz aktywniej grający goście mieli najlepszą okazję do wyrównania - polski bramkarz odbił przed siebie piłkę po uderzeniu Marko Pantelicia, a nadbiegający Danko Lazovic spudłował z sześciu metrów.

Polacy odpowiedzieli strzałem Jacka Krzynówka (obronił Stojkovic) oraz akcją Matusiaka, który idealnie wyłożył piłkę Maciejowi Żurawskiemu, jednak kapitan reprezentacji trafił w słupek.

Stara piłkarska prawda mówiąca, że niewykorzystane okazje się mszczą, sprawdziła się i w tym meczu. W 71. minucie ponownie udaną interwencją popisał się Wojciech Kowalewski (wcześniej błąd popełnił Mariusz Jop, który źle obliczył lot piłki), do odbitej przez niego piłki dopadł Danko Lazovic i z bliska umieścił ją w pustej bramce. 1:1.

Stracony gol wyraźnie podłamał "biało-czerwonych", którzy już do końca spotkania nie odzyskali impetu z wcześniejszych minut.

Remis, stawiający Polaków w trudnej sytuacji przed kolejnymi meczami, nie odzwierciedla przebiegu gry. Podopieczni Leo Beenhakkera długi fragmentami dominowali na boisku, mieli inicjatywę, lecz brakowało im skuteczności. Z jednego punktu cieszyć mogą się wyłącznie Serbowie, którzy zagrali pasywnie, skupiali się głównie na destrukcji i tylko kilkakrotnie groźnie zaatakowali.

Polski zespół zaprezentował się lepiej niż przed czterema dniami w Bydgoszczy, jednak dorobek punktowy po dwóch meczach eliminacyjny ma nader skromny. Trenera Beenhakkera czeka wiele pracy, ale dwumecz fińsko-serbski pozwolił mu rozwiązać kilka personalnych zagadek i powinien skutkować dalszym poszukiwaniem kolejnych "Matusiaków". Zawodnik BOT GKS Bełchatów, obok Ireneusza Jelenia, jest największym wygranym mało udanego początku eliminacji.

pap, ss