Układ na UG naprawdę działał

Układ na UG naprawdę działał

Dodano:   /  Zmieniono: 
W aferę przyjęć dzieci VIP-ów na Uniwersytet Gdański wmieszane są rodziny szefów trzech szczebli prokuratury, wpływowi sędziowie oraz szefowie samorządów adwokackich - twierdzi "Gazeta Wyborcza" w artykule "Układ na UG naprawdę działał". Spośród 230 przyjętych z odwołań są dzieci najważniejszych trójmiejskich prawników - miały za mało punktów, ale dostały się dzięki protekcji. Działo się to kosztem osób, które nie mają wpływowych rodziców - twierdzi gazeta. Jednym z przyjętych z odwołania był syn prokuratora krajowego Janusza Kaczmarka, któremu zabrakło dwóch punktów. Przeważyło to, że w odwołaniu powołał się na prawniczą karierę ojca, który wówczas kierował Prokuraturą Apelacyjną w Gdańsku, co Uczelniana Komisja Rekrutacyjna uznała to za ważne "względy społeczne". Komisja podobnie oceniła argumentację córki Józefa Fedosiuka, szefa Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Dziewczynie brakowało kilkunastu punktów. Szczęście miał również syn Krzysztofa Skierskiego, szefa Prokuratury Gdańsk-Południe. - Synowi zabrakło jedynie 0,24 pkt. Nie pamiętam, co się znalazło w jego odwołaniu. Pewnie wspomniał o mnie. Jestem prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Gdańskiego - mówi Skierski. Prokuratorzy zgodnie twierdzą, że z powodu pełnionych przez nich funkcji nikt ich pociechom nie pisał rekomendacji. Listy polecające do Komisji Rekrutacyjnej dostawały natomiast dzieci sędziów i adwokatów. Kilka napisał dziekan okręgowej rady adwokackiej Jerzy Lipski. Z odwołania studentami prawa zostały m.in. dzieci Piotra Mańki-Winieckiego, Hanny Thrun, syn dr. Michała Wenta - przewodniczącego Sądu Dyscyplinarnego Okręgowej Rady Adwokackiej w Gdańsku. Dzieci sędziów wspierał prezes gdańskiego sądu okręgowego Wojciech Andruszkiewicz - napisał trzy listy referencyjne. Dzięki temu na uczelnię dostało się dziecko sędziego Jacka Zielińskiego. Na liście przyjętych z odwołania redakcja znalazła jeszcze pięć osób o nazwiskach noszonych przez innych znanych gdańskich sędziów. Tymczasem śledztwo w sprawie korupcji przy rekrutacji na UG wszczęte po publikacjach "Gazety", początkowo nadzorował prokurator Józef Fedosiuk (syn dostał się z odwołania). Potem sprawa została przekazana do prokuratury w Toruniu, która podlegała prokuratorowi apelacyjnemu Januszowi Kaczmarkowi (syn dostał się z odwołania), by "zachować bezstronność śledztwa". Prokuratura uznała, że skazana za płatną protekcję pracownica rektoratu Joanna B. działała sama. Akt oskarżenia przeciwko niej trafił do Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe, który jest nadzorowany przez wydział wizytacyjny sądu okręgowego, gdzie pracuje m.in. sędzia Ewa Kuc, której córka też dostała się z odwołania.