Wąsacz: to sprawa polityczna

Wąsacz: to sprawa polityczna

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jako akcję "wybitnie polityczną" ocenił sprawę swego zatrzymania w związku ze śledztwem dotyczącym prywatyzacji PZU były minister skarbu Emil Wąsacz.
Zarzuty gdańskiej prokuratury, dotyczące m.in. doprowadzenia do przyznania konsorcjum Eureko pozycji inwestora strategicznego w PZU, uznał za bezpodstawne.

Śledczy badający sprawę prywatyzacji PZU zakończyli we wtorek przesłuchanie Wąsacza, przerwane w nocy z poniedziałku na wtorek. Zatrzymanego pytano głównie o szczegóły umowy zawartej z Eureko. "Wydaje mi się, że nie wniosło to nic nowego niż to, co zeznawałem dotychczas przed komisjami sejmowymi" - powiedział po zakończeniu przesłuchania Wąsacz.

Prokuratura nie chciała odnosić się do zeznań złożonych przez b. ministra. Poinformowała, że kolejne przesłuchania Wąsacza odbędą się 27 i 28 września. Nie ujawniła, jakie działania będą podejmowane w związku ze śledztwem ws. PZU.

Wąsacz we wtorek rano, przed wejściem do prokuratury, w rozmowie z dziennikarzami krytykował działania organów ścigania, szczególnie te dotyczące jego poniedziałkowego zatrzymania przez CBŚ.

"To akcja mająca charakter wybitnie polityczny, czyli mająca na celu pokazanie - być może przed jutrzejszą debatą sejmową - jaka jest skuteczność pewnych osób w tej materii. Zbliżają się wybory samorządowe. Nie sądzę, że jest to jakaś kiełbasa wyborcza, sądzę, że to jakaś kaszanka, chociaż wyborcza powinna być dana" - powiedział dziennikarzom przed wejściem do prokuratury Wąsacz.

Ocenił, że akcja wobec niego to "w stu procentach" powtórka z zatrzymania b. szefa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego w 2002 r.

"Dokładnie ta sama sceneria, skutki też być może takie same będą, bo nie wiem, jak inwestor oceni (...) prezesa (Wąsacz kieruje spółką Stalexport), którego ścigają. (...) W każdym razie jest to szkodliwe dla firmy, którą prowadzę, która była w bardzo trudnym okresie. Dokładnie to jest 'Modrzejewski bis'" - powiedział.

Akcję zatrzymania, postawione zarzuty i zastosowane środki zapobiegawcze uznał za bezpodstawne i zapowiedział, że będzie je zaskarżał. Zaznaczał, że nie miał zamiaru się ukrywać przed wymiarem sprawiedliwości.

"Po pierwsze jestem cały czas dostępny w kraju. Nie ma żadnych powodów, by stosować takie środki - wystarczyło wezwanie. Po drugie, nie ma żadnych nowych elementów w sprawie - ani jednego nowego zarzutu, ani żadnej nowej sprawy, która nie byłaby przedmiotem przesłuchania przed komisją odpowiedzialności konstytucyjnej" - powiedział Wąsacz.

Wąsacz jako bezpodstawne ocenił zarzuty gdańskiej prokuratury dotyczące m.in. doprowadzenia do przyznania konsorcjum Eureko pozycji inwestora strategicznego w PZU. W rozmowie z dziennikarzami powiedział, że obecnie również wybrałby ofertę Eureko.

Jednym z zarzutów podnoszonych przez przeciwników wyboru Eureko na inwestora dla PZU była uprzywilejowana, ich zdaniem, pozycja holenderskiej grupy w mianowaniu członków rady nadzorczej i zarządu PZU. Eureko miało początkowo 20 proc. akcji PZU, a 10 proc. - BIG Bank Gdański. Obecnie Eureko ma 33 proc. minus jedną akcji PZU. Zgodnie z umową prywatyzacyjną, holenderska firma mianuje czterech z dziewięciu członków rady nadzorczej PZU i dwóch z pięciu członków zarządu.

Wąsacz, odnosząc się do zarzutów stawianych mu w związku z tymi zapisami umowy, porównał sytuację do tej, jaka panuje według niego w PKN Orlen.

"W PKN Orlen Skarb Państwa kontroluje niecałe 30 proc., a praktycznie mianuje cały zarząd, całą radę nadzorczą. Jeśli moja działalność była przestępcza, to państwo jest zupełnym przestępcą" - oświadczył Wąsacz.

Dodał, że podstawowym zarzutem jest sprzedaż PZU firmie Eureko, a zarzut sprowadza się do tego, że nie prowadzono negocjacji równoległych. Tymczasem - jak zaznaczył - negocjacji takich nie można było prowadzić, bo oferta firmy Axa była o 300 mln zł "gorsza".

"Moim obowiązkiem było wybieranie najlepszej oferty, a nie największej firmy, bo wówczas proces prywatyzacji polegałby na tym, że robię analizy bilansowe i wybieram firmę największą i mówię ilekolwiek. Zapłacicie, to będzie dobrze" - wyjaśniał.

Mówiąc o tzw. przywilejach dla Eureko stwierdził, że były to deklaracje, że jeśli wszystko będzie w porządku, Skarb Państwa będzie wspierał firmę i nie niosły one ze sobą żadnych zobowiązań.

Zdaniem Wąsacza, w związku z kontrowersjami "czas najwyższy, by Ministerstwo Skarbu podjęło decyzję upublicznienia zarówno decyzji dotyczących Eureko, jak i francuskiej Axy".

W poniedziałek Eureko poinformowało, że zamierza zwrócić się do resortu skarbu o zgodę na przedstawienie mediom treści swojej oferty z 1999 r.

Według opinii międzynarodowej firmy audytorskiej i konsultingowej BDO, którą w ubiegłym tygodniu otrzymała prokuratura, przy prywatyzacji PZU doszło do nieprawidłowości polegających m.in. na tym, że nie przeprowadzono negocjacji równoległych między dwoma ostatnimi oferentami, aby jeszcze podbić cenę.

Wąsacz jest pierwszą osobą, której postawiono zarzuty w związku z prywatyzacją PZU. Grozi mu do dziesięciu lat pozbawienia wolności. Prokuratura nie występowała o jego aresztowanie, bowiem uznała, że nie ma takiej potrzeby. Jako środki zapobiegawcze zastosowano wobec Wąsacza poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. zł i zakaz opuszczania kraju.

Wąsacz przyznał we wtorek, że miał zamiar opuścić kraj - zamówił na najbliższy piątek wycieczkę, na którą zamierzał wyjechać z wnukiem i synem. "Nie wiem, czy to dobre miejsce na opuszczenie kraju - Tybet" - powiedział.

pap, ss, ab