Kiszczak znów przed sądem

Kiszczak znów przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Ruszył trzeci proces szefa MSW z lat 80. gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" w 1981 r. 81-letni oskarżony odpiera zarzuty. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.
Według aktu oskarżenia, Kiszczak sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając 13 grudnia 1981 r. tajny szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu tego dnia stanu wojennego przez władze PRL. Bez podstawy prawnej Kiszczak przekazywał w nim dowódcom poszczególnych oddziałów MO swoje uprawnienia do wydania rozkazu o użyciu broni. Według prokuratury, było to podstawą działań plutonu specjalnego MO, który 15 i 16 grudnia 1981 r. strzelał w kopalni "Manifest Lipcowy" (gdzie ranił 25 górników) i w "Wujku".

"Do żadnej winy się nie przyznaję, a oskarżenia po czternastu latach nadal nie rozumiem" - powiedział Kiszczak, który przed Sądem Okręgowym w Warszawie składał obszerne wyjaśnienia, odczytując je z notatek.

Według Kiszczaka, akt oskarżenia nie ma podstaw prawnych i faktycznych, jest pełen "manipulacji i przemilczeń" i został sporządzony z powodów politycznych. "Określeni politykierzy nadal usiłują sprawy polityczne, zwłaszcza dotyczące stanu wojennego, załatwiać rękami prokuratury i sądu" - oświadczył Kiszczak, nie precyzując, kogo ma na myśli. Wniósł o odrzucenie aktu oskarżenia.

Powiedział, że oskarżenie usiłuje obciążyć go winą za śmierć górników "wbrew faktom", bo gdy szef MO z Katowic prosiła go o zgodę na użycie broni w "Wujku", on tego zakazał i polecił siłom MO i WP wycofać się spod kopalni. Oświadczył, że tragedia w kopalni była także jego tragedią, bo mimo że - jak twierdzi - zakazał użycia broni, to doszło do ofiar śmiertelnych. Sugerował, że być może celowo nie wykonano jego polecenia. "Ja bym plutonu specjalnego w 'Wujku' nie użył, a jeśli już, to powiedziałbym: nie używać broni; macie ręce, macie pałki" - oświadczył.

Oskarżony wyraził "szczery żal i współczucie" wobec ofiar i ich rodzin. Zarazem oświadczył, że strajkujący górnicy "rażąco łamali prawo" i że w wyniku starć zostali też ranni milicjanci. "Nie można karać przedstawicieli MSW za to, że bronili prawa"- oświadczył.

Kiszczak zaprzeczył, by jego szyfrogram o zasadach użycia broni przez MO był bezprawny, bo - jego zdaniem - miał on prawo go wydać. Według Kiszczaka, szyfrogram był tylko przypomnieniem dekretu Rady Państwa o wprowadzeniu stanu wojennego. Dodał, że nie było związku między szyfrogramem a wydarzeniami w "Wujku". Podkreślił, że w szyfrogramie zastrzegał, iż użyć broni można w razie zagrożenia życia. "Być może popełniłem błąd i trzeba było uregulować sprawę zarządzeniem ministra" - powiedział na koniec.

Powtórzył, że stan wojenny był "mniejszym złem", wprowadzonym właśnie po to, aby uniknąć przelewu krwi. Oświadczył, że gdyby nie odblokowano wtedy kopalń, doszłoby do tysięcy ofiar śmiertelnych z powodu ostrej zimy i braku węgla.

Kiszczak oświadczył także, że dziś "policja też strzela do demonstrantów, a nikomu nie przychodzi do głowy pociągnąć za to do odpowiedzialności szefów resortu spraw wewnętrznych". Wspomniał też o zamykaniu kopalń i pozbawianiu górników pracy.

Po trzech godzinach rozprawy, podczas których strony zadawały oskarżonemu szczegółowe pytania, proces odroczono do czwartku, kiedy będzie kontynuowane zadawanie pytań oskarżonemu.

Według lekarzy, stan zdrowia Kiszczaka wymaga, by każda rozprawa trwała tylko trzy godziny. On sam mówi, że czuje się coraz gorzej. Ujawnił, że pobiera "ok. 5 tys. zł renty".

"Nie chodzi o to, by Kiszczak poszedł do więzienia, ale by uznano jego winę za wydarzenia w kopalni" - mówił dziennikarzom pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych, mec. Leszek Piotrowski.

Innego zdania jest Czesław Kłosek, górnik ranny w 1981 r.. Uważa on, że Kiszczak powinien być skazany na karę wyższą niż dwa lata więzienia w zawieszeniu, bo to kara "symboliczna i cukierkowa". Sam Kiszczak nie chciał odpowiadać na pytania dziennikarzy.

Z powodu złego stanu zdrowia oskarżonego, jego sprawę wyłączono w 1993 r. z katowickiego procesu b. milicjantów oskarżonych w sprawie śmierci górników "Wujka". Dwa pierwsze wyroki, uniewinniające lub umarzające postępowanie wobec oskarżonych, uchylał katowicki sąd apelacyjny. Obecny proces powinien zakończyć się w październiku.

Proces samego Kiszczaka zaczął się jesienią 1994 r. Warszawski sąd dwa razy już wydawał wyroki wobec niego - w 1996 r. uniewinniono go, a w 2004 r. skazano na dwa lata więzienia w zawieszeniu. Oba wyroki uchylał potem sąd II instancji.

Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Padły strzały. Na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, dwóch kolejnych - w styczniu 1982 r.

W maju tego roku pion śledczy IPN z Katowic postawił Kiszczakowi zarzuty w związku z samym wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 r. Kiszczak nie przyznał się do zarzutu, który dotyczy udziału w "zorganizowanym związku przestępczym o charakterze zbrojnym" (czyli Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego), za co grozi do pięciu lat więzienia.

pap, ss, ab