Małysz prawicy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obawiam się, że Lech Kaczyński wchodzi na drogę, na której może roztrwonić dotychczasowe zaufanie społeczeństwa. Ciekawe, czy powiodłaby się kolejna odnowa polskiej prawicy, gdyby zatrudnić w charakterze patrona Adama Małysza? Człowieka uwielbianego przez wszystkich, skromnego, sympatycznego i uczciwego. Ale czy ktoś, kto jest znakomity w swojej pracy zawodowej, gwarantuje sukces tym, którzy chcą go użyć jako sztandaru?
Mam wątpliwości. Doświadczenie wskazuje, że ani sympatia społeczna, ani powszechne uznanie dla osiągnięć zawodowych nie przekłada się bezpośrednio na taką samą akceptację w polityce.
Powszechnie lubiany Jacek Kuroń wbił się nawet kiedyś w garnitur i nie wygrał wyborów prezydenckich. Podobnie Hanna Gronkiewicz-Waltz, żelazna dama polskiej bankowości, nie odniosła w polityce sukcesu. Ciekawe, że gdy tylko obie wspomniane osoby wróciły na swoje miejsca, lud darował im pomyłki i nadal ceni. Podobnie byłoby chyba z Adamem Małyszem. Gdyby dał się namówić na politykę, poniósłby natychmiastową porażkę. Ale gdyby się opamiętał i wrócił do tego, co najlepiej potrafi, dalej byłby idolem.
Sukcesy wybitnych rodaków łączą cały naród, bez względu na wiek, płeć, stan majątkowy, wyznanie i poglądy polityczne. Małysza uwielbiają więc zarówno socjaliści, socjaldemokraci i lewacy, jak i liberalni konserwatyści, narodowi katolicy, skini i faszyści. Dopóki jest dobrem narodowym, własnością nas wszystkich, dopóty nie ma problemu. Ale gdy da się zawłaszczyć jakiejś opcji politycznej albo ujawni ambicję zrobienia dla nas czegoś więcej poza fantastycznym skakaniem, od razu będzie miał - jak mówi młodzież - przechlapane. Bo nagle zacząłby ludzi dzielić, stałby się przyczyną waśni, swarów i zburzyłby swój dotychczasowy wizerunek.
Po tym przydługim wstępie przechodzę do rzeczy. Oto w "Gazecie Polskiej" napisano: "Część polityków AWS zapowiada powołanie nowej formacji wewnątrz akcji. Z kuluarowych rozmów wynika, że zamierzają do niej przystąpić m.in. Wiesław Walendziak, Stefan Niesiołowski, Kazimierz Ujazdowski, Kazimierz Marcinkiewicz, Mariusz Kamiński oraz Lech i Jarosław Kaczyńscy. Formacja ma być przeciwwagą dla skupionych wokół Janusza Tomaszewskiego polityków".
Warto zauważyć, że wśród wymienionych nazwisk znajduje się prawdziwy Małysz polskiej prawicy, ostatnia i jedyna wielka nadzieja obozu rządzącego, ulubieniec większości rodaków, słynny minister Lech Kaczyński. Młot na przestępców, pogromca mafii, niestrudzony w walce o nasze bezpieczeństwo. Jedynie pod jego przewodem polska prawica może odzyskać dobre imię i społeczne poparcie. Pomoże mu w tym nie tylko brat Jarosław, ale także inne tuzy prawicy - z Walendziakiem, Niesiołowski i Kamińskim na czele. Obawiam się, że Lech Kaczyński wchodzi na drogę, na której może roztrwonić dotychczasowe zaufanie społeczeństwa. Dzisiaj wierzy mu większość, a jego działania popierają ludzie ze wszystkich opcji politycznych, łącznie z SLD i Unią Pracy. Bo daje nadzieję przestraszonemu społeczeństwu, że państwo weźmie się ostro za przestępców i radykalnie zmniejszy dręczące obywateli poczucie zagrożenia. Ma więc Lech Kaczyński społeczne uznanie za to, co robi na swoim stanowisku w ramach obowiązków służbowych. Ludzie widzą, że próbuje walczyć o prawo, sprawiedliwość i bezpieczeństwo. Gdy jednak okaże się, że działalność ministra to tylko trampolina, z której skacze po większą władzę, mogą być kłopoty. Jeżeli palnie hasło: "Rodaku! Tylko prawica pod władzą Lecha Kaczyńskiego zapewni bezpieczeństwo tobie i twojej rodzinie", zrobi się niebezpiecznie, a szeregi zwolenników świetnego ministra znacznie się przerzedzą. To trochę tak, jakby nagle zaczęto trąbić, że Adam Małysz wygra dla nas nie tylko skoki, ale całą kombinację norweską, a nawet alpejską.
Tymczasem jest stosunkowo prosty sposób, aby gwiazdę rządu Jerzego Buzka utrzymać w roli, którą odgrywa dobrze. Wydaje mi się, że SLD już teraz powinien oświadczyć, że gotów jest zaproponować w przyszłym rządzie tekę ministra sprawiedliwości Lechowi Kaczyńskiemu. W dowód uznania dotychczasowych zasług, które spotkały się z tak wielkim poparciem opinii publicznej. Niech więc robi dalej to, co najlepiej potrafi.
Więcej możesz przeczytać w 11/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.