Dwie blondynki na ławeczce

Dwie blondynki na ławeczce

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kobieta swoją erotyczną energię bezwstydnie manifestuje całemu światu. Taka postawa nie świadczy o emocjonalnej rozwiązłości i próżności, lecz życiowej niezależności. Ale stać na nią niewiele kobiet
Na ławeczce siedzą dwie blondynki i czekają na autobus. Gdy ten nadjeżdża, jedna mówi: "O, jedzie nasz autobus". "Chcesz o tym porozmawiać?" - pyta druga. Spodobał mi się ten dowcip i już kilka razy go komuś opowiedziałam.
I nagle przyszło mi do głowy, że może druga blondynka jak rasowy psychoterapeuta po prostu wie, iż koleżanka ma jakiś problem. A przyjazd autobusu to tylko pretekst, żeby wreszcie szczerze pogadać.
Angielskie słowo bitch zmieniło wyraźnie swoje konotacje. Nie oznacza już rozwiązłej bestii, ale kobietę, która robi co chce, kiedy chce i z kim chce. I nie chodzi tylko o seks. Aby tak żyć, nie musi już nikogo słuchać poza sobą - pisze Elizabeth Wurtzel w najnowszej książce zatytułowanej, przepraszam za wyrażenie, "Bitch". Ta sama autorka przed laty wydała autobiograficzny bestseller o uszczęśliwiającym działaniu prozacu. O tej książce jest już dostatecznie głośno i o tym, że jej bohaterki to "złe" i "przewrotne" kobiety, począwszy od biblijnych postaci, a na współczesnych ikonach światowego show-businessu skończywszy. ¸ączy je tak naprawdę jedno: zawsze chciały mieć własne zdanie i odwagę życia po swojemu bez względu na to, jaką karę za niesubordynację poniosły.
A wszystko, czyli pogodzenie z sobą - według Wurtzel - zaczyna się od tego, jak kobieta radzi sobie z własną atrakcyjnością. Ukrywa ją czy śmiało podkreśla. Chcesz o tym porozmawiać? Bezpowrotnie minęły czasy wstydu i tłumaczenia się z idealnych wymiarów, loków do ramion i fiołkowych oczu. Nie trzeba bandażować obfitego biustu, aby tym samym zwiększyć w oczach innych własne IQ. Nie trzeba udanego liftingu tłumaczyć zwiększoną dawką snu i owocową dietą. Seksapil naturalny czy wypracowany to także jedna z form bycia kobietą i czerpania z tego siły. Swojej erotycznej energii - pisze Wurtzel - "zła", "przewrotna" kobieta już nie ukrywa, lecz bezwstydnie ją manifestuje całemu światu. Taka postawa nie świadczy zaś o jej emocjonalnej rozwiązłości i próżności, lecz o życiowej niezależności. Ale stać na nią niewiele kobiet - mimo loków do pasa i nie kończących się nóg. Dlaczego?
"Feminizm zabrał kobiety daleko od początkowej 'stacji upokorzenia', ale jednego ich po drodze nie nauczył: radości z własnej seksualności. Nad tym trzeba koniecznie popracować" - radzi Wurtzel. Walcząc z uprzedmiotowieniem kobiety, seks zredukował do pożytku z niezawodności pigułki antykoncepcyjnej. Jeszcze do niedawna każda szanująca się emancypantka spychała głęboko do podświadomości pragnienie bycia seksowną. Chcesz o tym porozmawiać? Korzystanie z seksu jako broni obezwładniającej mężczyznę uwłaczało jej w równym stopniu jak komplement w pracy dotyczący zgrabnych nóg.
Noami Wolf w "Dużych uczuciach, małych katastrofach" zauważa, że przyszłość kobiety i to, jak ułoży sobie pierwsze relacje z mężczyzną, w olbrzymim stopniu uzależnione jest od obowiązującego w danym momencie ideału seksu. Nic więc dziwnego - pisze Wolf - gdy "wydaje się nam, że podczas 'pierwszego razu' powinnyśmy wyglądać jak modelki z 'Hustlera', a w realizacji seksualnych marzeń wyprzedzać co najmniej nasze matki". Innym razem mamy być anorektyczne i nietknięte. Ciągle coś nam się w tym względzie wydaje...
Wiele kobiet latami odrzucało feminizm, sądząc, że każe im się on wyrzekać seksualnych doznań. A uprawiając miłość, wcale nie czuły się ofiarami męskich chuci. Nie miały zamiaru mieć poczucia winy i co więcej - lubiły się wtedy czuć podporządkowane mężczyźnie. Czy powinny coś z tym zrobić? Ależ skąd! Niech się cieszą z tego, że są i kobiece, i feminizujące zarazem. "Złe", "przewrotne", czyli wreszcie są sobą. Wolno im?
No cóż, presja społecznych oczekiwań wobec kobiety jest tak wielka, że nawet first lady Hillary Clinton - zauważa Wurtzel - swoje priorytety i zawodowe ambicje łagodzi opowieściami o tym, "że i jej zdarza się upiec ciasteczka przed ważną naradą". O co w tym wszystkim chodzi? - pyta Wurtzel. Czy o to, żeby przekonać otoczenie, że chociaż jestem "zła", "przewrotna", noszę w sobie miłą kobietkę? Jestem sobą dla siebie, lecz w oczach innych muszę zrezygnować z własnych ambicji. Ale przecież to najzwyklejsza kapitulacja.
Czy więc urocza żona Johna McCaina, Cindy, mówi prawdę, gdy stwierdza, że nie ma zamiaru być kolejną Hillary Clinton? "Nie mam politycznych aspiracji. Chcę piec ciastka i dbać o rodzinę". Jeśli jej mąż wygra wybory, Cindy McCain będzie najmłodszą panią prezydentową w historii Białego Domu, osiemnaście lat młodszą od męża i o życiorysie godnym filmowego scenariusza. Wychowuje siedmioro dzieci: troje z poprzedniego małżeństwa męża, troje wspólnych i jedno zaadoptowane. Za sobą ma wyrok sądowy i osiemnaście miesięcy przymusowej pracy społecznej za przywłaszczenie leków w organizacji charytatywnej, z którą była związana. Po odpracowaniu kary i wyleczeniu z uzależnienia pani Cindy McCain będzie znowu piekła ciastka. Szczęśliwa? Chcesz o tym porozmawiać?

Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.